Jak ustalili śledczy, lekarka co najmniej od 2005 r. zaczęła „pracować na własne konto”. Pacjenci, którzy przychodzili na wizytę, nie byli przez lekarkę badani, ale od razu otrzymywali stosowne zaświadczenie za odpowiednią kwotę. W zależności czego dotyczył wystawiany dokument ceny wahały się od 30 do 150 złotych. Takich przypadków udało się policjantom udowodnić do tej pory ok. 550, ale w tej sprawie cały czas pojawiają się nowe wątki i dowody.
- Podczas zabezpieczania konkretnego dokumentu, często okazuje się, że dana firma dysponuje jeszcze kilkudziesięcioma innymi zaświadczeniami wystawionymi przez tę lekarkę. Śledczy nieustannie docierają też do kolejnych firm korzystających w przeszłości z jej orzecznictwa. Policjanci prowadzą także czynności w zakresie lewych recept oraz zwolnień lekarskich - wyjaśnia nadkom. Katarzyna Cisło.
Prócz lekarki zatrzymany został także jej 60-letni mąż. Usłyszał on zarzut pomocnictwa przy poświadczaniu nieprawdy. Wobec niego zastosowano dozór policyjny, oraz poręczenie majątkowe.
WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CO TY WIESZ O SĘDZIOWANIU?"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!