Do dramatu doszło w marcu 2014 r. w mieszkaniu na os. Piastów w Nowej Hucie, gdzie Janusz K. mieszkał sam po śmierci matki. Z uwagi na swoją sytuację finansową, jeden z pokoi wynajął Wojciechowi G. i jego dziewczynie. Z czasem mężczyzna stał się bardzo uciążliwy dla lokatorów. Krzyczał, że ich wyrzuci z mieszkania. Zarzucał im, że zużywają za dużo prądu i chciał dopłaty. Gdy Wojciech G. odmówił, nietrzeźwy Janusz K. mocno go uderzył. Tak, że aż lokator się wywrócił.
Zdenerwowany Wojciech G. zaczął wtedy bić gospodarza mieszkania. Kopał go i uderzał szklanymi przedmiotami po twarzy. Na głowie rozbił mu słoik z fasolką. Gdy bity stracił przytomność, lokator go związał, ale po pewnym czasie zaprowadził do łazienki i pozwolił się umyć.
Nagi, pobity i związany Janusz K. w wannie spędził ponad dobę. Po tym czasie lokator się spakował i wyprowadził. Wcześniej uwolnił z więzów mężczyznę i wezwał pogotowie.
Wojciech G. za pozbawienie wolności właściciela mieszkania odpowiadał w sądzie w warunkach recydywy. Przyznał się do bicia, ale w samoobronie, bo, jak mówił, to tamten mężczyzna sprowokował jego agresję. Skrępował go sznurkiem, by nie stanowił zagrożenia. Oskarżony zaprzeczał, jakoby chciał pozbawić Janusza K. wolności i żałował tego, co się stało. Opowiadał, że poczuł wzburzenie, gdy dostał pięścią w twarz i upadł po ciosie.
- Wtedy coś we mnie pękło i pobiłem Janusza K. Szok sprawił, że zawiódł mnie instynkt moralny i od razu nie wezwałem policji - opowiadał. Potwierdził, że zareagował nieadekwatnie do sytuacji i przesadził pod wpływem emocji. Wyrok jest już prawomocny.