Salon urządzony został w kolorze czerwonym i czarnym, ślicznie komponują się tu meble nowoczesne i stare. Dzieci jedzą w nim obiady i oglądają telewizję. Kuchnia duża, jasna, mile tu przy barze pić herbatę i gawędzić w niedzielne poranki. Trzy sypialnie, dwie łazienki (by kolejki nie tworzyły się z rana przed pójściem do szkoły). W dużym mieszkaniu przy ul. św. Teresy mieszka dziesięć osób. Najmłodszy jest Piotruś, ma pięć lat, najstarsza Ela - 19.
Amerykanin z Podgórza spełnia sen o Krakowie
- Śniadania robimy sobie sami, obiady też, ale tylko w weekendy. W tygodniu kucharka nam pichci smakołyki - mówi Kasia(15 l.). - Sami sprzątamy, robimy zakupy, płacimy rachunki - dodaje Ela.
Wychowankowie są pod stałą całodobową opieką wychowawcy. Łukasz Drab jednak przyznaje, że ma o wiele mniej pracy niż w domu dziecka. - Panuje tu rodzinna atmosfera, a to sprzyja młodzieży i dzieciom, mają lepszy humor, mniej się kłócą. Chce się im tu wracać , a to najważniejsze - zaznacza wychowawca. Teraz dzieci przygotowują się do parapetówy. Chcą zaprosić nowych sąsiadów, wychowawców, dyrektorkę domu dziecka Annę Czarnik. Po raz pierwszy będą gospodarzami.