Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Miasto za ponad 20 tys. zł przekonuje, że nie ma betonozy. Mieszkańcy są oburzeni i zarzucają manipulację [ZDJĘCIA]

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Urzędnicy wydali ponad 20 tys. zł na promocję w mediach artykułu pt. "Betonowanie miasta - fakty i mity", w którym odrzucają zarzuty betonozy pod Wawelem. Mieszkańcy są oburzeni tym, że wydaje się publiczne pieniądze na taką propagandę.
Urzędnicy wydali ponad 20 tys. zł na promocję w mediach artykułu pt. "Betonowanie miasta - fakty i mity", w którym odrzucają zarzuty betonozy pod Wawelem. Mieszkańcy są oburzeni tym, że wydaje się publiczne pieniądze na taką propagandę.
Urzędnicy wydali ponad 20 tys. zł na promocję w mediach artykułu pt. "Betonowanie miasta - fakty i mity", w którym odrzucają zarzuty betonozy pod Wawelem. Mieszkańcy są oburzeni tym, że wydaje się publiczne pieniądze na taką propagandę. Nie mają wątpliwości, że Kraków coraz mocniej wpada w objęcia betonu i nie może się z nich wyrwać.

FLESZ - Państwowa Inspekcja Pracy skontrolowała małe budowy

od 16 lat

Koszt publikacji artykułu "Betonowanie miasta - fakty i mity" wyniósł ponad 20 tys. zł. Ukazał się w trzech gazetach, na jednym portalu internetowym i był promowany na Facebooku. Do tego ukazał się w czasopiśmie "Kraków.pl", które jest wydawane za publiczne pieniądze przez miasto. Wyliczenia dotyczące promocji artykułu w odpowiedzi na interpelację otrzymał radny Łukasz Gibała, lider klubu "Kraków dla Mieszkańców".

- Tworzenie takich artykułów sponsorowanych przez miasto to nieporozumienie, wypaczenie dziennikarstwa. Przekonywanie, że nie ma betonozy, to manipulacja. Wystarczy zobaczyć, co dzieje się na wielu osiedlach, jak zabudowywane jest centrum miasta, jaki wyścig deweloperów o wolne tereny trwa w Nowej Hucie. Manipulacją jest też wyliczanie, ile to mamy terenów zielonych i wliczanie do nich cmentarzy - komentuje Mariusz Waszkiewicz, prezes Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody.

W urzędzie nie widzą niczego złego w tym, że wydano ponad 20 tys. zł na promocję takiego artykułu. - Samorząd ma obowiązek informowania o swoich działaniach. Media, skupiając się na wydarzeniach bieżących, niechętnie wyjaśniają sprawy związane z przepisami prawa czy kompetencjami poszczególnych urzędów. W artykule przedstawione są twarde dane i opisane obowiązujące w Polsce przepisy - wyjaśniają w magistracie.

"Bardzo łatwo znaleźć bowiem emocjonalne komentarze i ogólniki, w tym przypadku o „betonowaniu Krakowa”, a znacznie trudniej konkretne przykłady lub wpisy świadczące o zrozumieniu tematu" - podkreślił w artykule jego autor Tadeusz Mordarski, który za napisanie tekstu otrzymał 100 zł.

Aktywiści, radni, mieszkańcy często mają jednak inne zdanie i co chwilę wskazują przykłady inwestycji ociekających betonem, nieraz są to całe osiedla, takie jak Ruczaj czy Avia. Zabudowane zostały Grzegórzki, Zabłocie, do budowy apartamentowców wykorzystuje się każdą wolną działkę wzdłuż bulwarów wiślanych w centrum. Wielkie kontrowersje wywołała budowa apartamentowca przy ul. Stradomskiej w miejscu wyburzonego gminnego przedszkola. Na terenie przy al. 3 Maja, w sąsiedztwie Błoń, gdzie był dawny miejski stadion lekkoatletyczny powstaje hotel przy hotelu i mieszkania na wynajem.
Zabudowywane są podwórka w Starym Mieście, na Kazimierzu, Zwierzyńcu - w miejscu istniejących wewnętrznych ogrodów z zielenią powstają mieszkaniowe plomby.

Mariusz Waszkiewicz podaje świeże przykłady, dotyczące planów zabudowy terenów zielonych na Klinach, albo ostatni z Ruczaju, gdzie powstający miejscowy plan zagospodarowania zakłada, że zamiast drzew oraz łąk mieszkańcy obszaru Kobierzyńska będą mieli pod oknami nowe budynki. Betonoza sięga aż po Górkę Narodową. Ostatni przykład z tego rejonu - przy ul. Kuźnicy Kołłątajowskiej tuż przy istniejącym budynku powstaną kolejne dwa, a lokatorzy mówią: "jak nowym sąsiadom zabraknie cukru, to będziemy im mogli podać przez balkon".

W Krakowie regularnie buduje się na terenach podmokłych, a później woda wlewa się ludziom do piwnic i garaży. Dla przykładu przy ul. Wielkanocnej w Kostrzu mieszkańcy protestują przeciwko budowie bloków między ich domami a wałem Wisły. Łąka, gdzie mają powstać budynki, w 2010 roku... zamieniła się w jezioro.

Beton wdziera się wszędzie, nawet na tereny planowane jako zieleń. Mieszkańcy walczący o park przy ul. Karmelickiej stoczyli batalię, by w projekcie było mniej betonu, a więcej drzew i zieleni. O to samo walczą krakowianie, którzy protestują, by nie betonować wałów wzdłuż Rudawy, tylko stworzyć tam ścieżkę szutrową. Urzędnicy nadal stawiają tam jednak na beton, tłumacząc, że będzie przepuszczalny... z porami przepuszczającymi wodę.

Na ratunek czekają drzewa na bulwarach wiślanych, uwięzione w asfalcie. W zeszłym roku wyremontowano plac św. Ducha, który zatopiono w betonie. Teraz jest pomysł, by jednak dosadzić tam drzew. Powstaje wizja zagospodarowania placu Nowego. Mieszkańcy apelowali, by pojawiła się tam zieleń. Zaplanowane tam więc "samotne pojedyncze drzewo", które ma stanowić "urzeczywistnienie pomysłu lokalnych aktywistów, pomysłu na rozłożyste drzewo jako symbol jedności i przemian".

Bloki powstają coraz większe, towarzyszą im coraz mniejsze zieleńce i place zabaw, kojarzące się bardziej z więziennymi spacerniakami. Taki teren dla dzieci z urządzeniami zabawowymi można zobaczyć np. przy ul. Bożego Ciała na Kazimierzu.

- Trzeba skończyć czas betonu w Krakowie. Mieszkańcy chcą zieleni, drzew. Niech Kraków, przykładem innych stolic europejskich, rozbetonuje chodniki i ulice - przekonuje Paulina Poniewska, która zgłosiła do budżetu obywatelskiego 2021 projekt "Kraków zrywa z betonem" i został wybrany w głosowaniu przez mieszkańców. W projekcie wskazała kilka miejsc w Krakowie, gdzie beton można zastąpić zielenią i drzewami.

- Największym problemem są miejscowe plany zagospodarowania, w których zezwala się na zabudowę. Prezydent i jego urzędnicy chcą do końca kadencji planami pokryć powierzchnię całego Krakowa. Stąd obawy, że betonu może być jeszcze więcej - dodaje Paulina Poniewska.

W urzędzie podkreślają, że spośród dużych miast w Polsce właśnie Kraków ma największą powierzchnię, bo 72 proc., pokrytą planami, a urząd dąży do tego, aby do końca tej kadencji 95 proc. powierzchni miasta miało takie plany (pozostałe tereny należą bowiem do kolei czy wojska i nie podlegają tzw. władztwu planistycznemu gminy).

Wina za betonowanie Krakowa przerzucana jest natomiast na miejskich radnych. W artykule napisano m.in. "ostatecznie plan dla danego obszaru uchwalają miejscy radni, którzy reprezentują z kolei interesy swoich wyborców. Wielokrotnie zdarza się, że część radnych chce na tym samym terenie mieć więcej terenów zielonych, a część stawia na zabudowę wielorodzinną bądź usługową".

Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości w Radzie Miasta Krakowa stanowczo nie zgadza się z takimi stwierdzeniami. - Parametry, dotyczące intensywności zabudowy oraz wysokości budynków przygotowuje projektant planu w imieniu prezydenta. Niejednokrotnie radni są w takiej sytuacji, że jeśli szybko nie uchwalą dokumentu w takim stanie, w jakim on jest, to wcześniej zdąży uprawomocnić się pozwolenie na budowę na jakąś inwestycję, której nie chcą mieszkańcy - mówi Włodzimierz Pietrus.

Oczywiście, radni mogą wprowadzać poprawki do planów, ale to wcale nie takie proste. - W pewnych kwestiach wymagany jest pełen profesjonalizm, chociażby w przypadku układu drogowego. Miałem takie sytuacje, w których musiałem posiłkować się opinią fachowca, który wypowiadał się, czy taka zmiana w układzie drogowym jest prawidłowo sporządzona. Nie możemy zmieniać wszystkiego, co chcemy i jak chcemy - dodaje radny Pietrus. Tymczasem na zasięgnięcie opinii eksperta nie zawsze jest czas. - Czas na sporządzenie poprawek po pierwszym czytaniu planu to zaledwie ok. 10 dni - mówi radny PiS.

Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców twierdzi, że to właśnie urząd miasta odgrywa decydującą rolę w procedurze planistycznej, bo to przecież jego pracownicy tworzą plany zagospodarowania przestrzennego. - Niejednokrotnie trafiają do mnie ludzie, którzy chcą ograniczenia intensywności zabudowy w dokumencie, który stworzyli urzędnicy i wyznaczenia terenów zieleni publicznej. Urząd przy okazji tworzenia planów bardzo skupia się bowiem na powierzchni biologicznie czynnej na obecnie istniejących terenach zielonych, ale nie wyznacza miejsc pod nowe, duże parki - mówi.

Radny Grzegorz Stawowy (PO), przewodniczący Komisji Planowania Rady Miasta Krakowa, zauważa, że nawet w 99 proc. uchwalane plany miejscowe mają takie zapisy, jakie proponuje prezydent, a nie miejscy radni, którzy owszem, wprowadzają poprawki, ale nie mają one znaczenia z punktu widzenia intensywności zabudowy. - Robimy korekty układów drogowych, z reguły polegające na zwężeniu planowanej ulicy, jak również wprowadzamy poprawki dotyczące zamiany wymogu stosowania dachów płaskich na skośne czy odwrotnie. Poprawki przekształcające planowane tereny zielone na zabudowę, szczególnie zabudowę wielorodzinną, są niezwykłą rzadkością - przekonuje Stawowy.

Możliwości radnych są ograniczone, niejednokrotnie zdarza się, że poprawki, nawet poparte jednogłośnie przez całą radę miasta, są odrzucane. - Ostatnio prezydent nie uwzględnił poprawki, dotyczącej wyrzucenia z planu ulicy na Pasterniku, która wchodziła w prywatne działki - mówi radny Stawowy. - Stało się tam, mimo że wybudowanie tej drogi będzie się wiązało z koniecznością likwidacji ogrodzeń, a gminę narazi na odszkodowania, które trzeba będzie wypłacić właścicielom gruntów, z których część zostanie im zabrana pod ulicę - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska