W sprawie przesłuchano kilkudziesięciu świadków, pasażerów tramwaju nr 79, a także przechodniów i kierowców aut. Niektórzy mówili, że tramwaj jechał z normalną prędkością, inni, że z nadmierną dlatego w tej kwestii oparto się na opinii biegłych ds. rekonstrukcji wypadku. Wynikało z niej, że motorniczy przekroczył dozwoloną w tym miejscu prędkość 10 km na godzinę. W chwili zdarzenia motorniczy był trzeźwy.
Z ustaleń wynikało, że podczas wykonywania manewru skrętu w lewo z ul. Dietla w ul. Stradomską tramwaj nr 79 z impetem wypadł z torów i wtedy doszło do tragedii. Rozpędzony pojazd uderzył w dwójkę pieszych czekających przed pasami na zielone światło.
Przygnieciony przez tramwaj 26-letni mężczyzna doznał obrażeń głowy, serca, złamania kręgosłupa. Zginął na miejscu. By ratować przed śmiercią swoją dziewczynę zdążył ją jeszcze odepchnąć. Rozpędzony wagon tramwaju tylko potrącił 25-latkę i zmiażdżył jej przedramię. Kobieta była oskarżycielem posiłkowym na procesie.
Piotr K., motorniczy z 16-letnim doświadczeniem, nie przyznawał się do winy. Twierdził, że to stan torowiska miał zasadnicze znaczenie dla zaistnienia wypadku. Dzień po zdarzeniu zabrano mu prawo jazdy, odzyskał je dopiero w maju br. Przez ten czas od wypadku nie mógł wykonywać zawodu. W tym zakresie już odbył część kary. Wyrok nie jest prawomocny.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!