69-latek był aresztowany od 30 stycznia 2006 do 25 kwietnia 2007 r. Śledczy zarzucali mu, że udostępnił swój zakład pod laboratorium do produkcji amfetaminy wartej 146 tys. zł. Gang wysyłał narkotyk do Szwecji i zdaniem prokuratury Józef K. pomagał ładować amfetaminę do skrytki w jednym z aut. Wyrok uniewinniający przed krakowskim sądem usłyszał dopiero w 2013 r.
Jego pełnomocnik argumentował, że mężczyzna nigdy nie był karany, a nawet zatrzymywany przez policję, wiódł z rodziną spokojne życie i zarabiał jako właściciel zakładu rzemieślniczego.
- Areszt zburzył porządek jego świata - przekonywał mecenas Maciej Burda.Zauważył, że jego klient trafił do aresztu w wieku, w którym trudno to uznać za przygodę życiową. „W więzieniu mężczyzna nie dostrzegał szczęśliwego zrządzenia losu pozwalającego na eksplorację duchowego kosmosu w odosobnieniu od zgiełku codzienności” - napisał dość poetycko obrońca.
Dodał, że po aresztowaniu 60-letni wtedy Józef K. bał się, że umrze samotnie w więzieniu bez pomocy lekarskiej. Adwokat w złożonej apelacji od wyroku I instancji porównał sytuację osoby niesłusznie tymczasowo aresztowanej do człowieka porwanego przez przestępów i napisał, że to “podobnie traumatyczne zdarzenie”.
Jak zauważył analogie są daleko idące, ponieważ rodzina aresztowanego jest powiadomiona o sprawie i znany jest jego los, a w przypadku porwań to też się zdarza.- Tymczasowo aresztowany jest tak samo bezradny wobec policjantów i służby więziennej jak porwany wobec sprawców przestępstwa - zauważył adwokat. Dodał, że zarówno porwany jaki i aresztowany jest narażona na intensywny kontakt z przedstawicielami marginesu społecznego, w obu przypadkach nie znają też terminu odzyskania wolności. Dlatego mec. Burda chciał podwyższenia odszkodowania dla Józefa K. za jego cierpienia w areszcie.
Sąd Apelacyjny w Krakowie nie uwględnił tych argumentów i utrzymał wyrok I instancji w mocy.