- Mogę powiedzieć tylko, że uczelnia nie planuje przedłużyć wygasającej z końcem września umowy z tym wykładowcą - wyjaśnia prof. Andrzej Gonet, dziekan wydziału wiertnictwa.
W poniedziałek dr Roman S. tłumaczył swoje postępowanie przed radą wydziału. - Jego wyjaśnienia różniły się od wersji przedstawianej przez media, dlatego nie chcę tego komentować - mówi prof. Gonet. - Faktem jest jednak to, że ten pan już nie będzie uczył studentów na naszej uczelni - dodaje.
O sprawie pisaliśmy TUTAJ
O sprawie tego wykładowcy pisaliśmy w piątek i sobotę. Studenci górnictwa i geologii AGH zgłosili się do "Gazety Krakowskiej". Nagrali filmik, na którym Roman S. bierze od studentów pieniądze.
Zasada stworzona przez wykładowcę była prosta: kto kupi bezpośrednio od niego książkę jego autorstwa, ma prawo z niej korzystać podczas egzaminu. Czyli de facto, przepisywać z podręcznika. Kto nie zapłaci, ten nie może mieć żadnych pomocy naukowych.
Żeby zdać egzamin u dr. Romana S., każdy student musiał wydać 120 zł. 90 zł kosztowała książka, a 30 zł pożyczenie skryptu do skserowania. Studenci nie mogli pożyczać książek od starszych roczników, czy z biblioteki. By zdać egzamin, trzeba było kupić kolejny egzemplarz u dr. Romana S. Wykładowca pobierał pieniądze i wpisywał nazwisko studenta na listę. Kto był na liście - zdawał egzamin.
O sprawie pisaliśmy TUTAJ
Władze uczelni przyznały, że ten wykładowca był już upominany za podobne zachowanie. Starsi studenci przyznają, że intratny "biznes" dr. S. kwitł od lat. Ostrzegali młodsze roczniki, że jeżeli nie zapłacą wykładowcy, będą mieli problemy ze zdaniem egzaminu. Dzięki odwadze i pomysłowości studentów AGH, teraz to dr Roman S. ma problem. Z pracą.