W piątek pisaliśmy o niecnych praktykach wykładowcy, który dorabiał do pensji, biorąc od studentów pieniądze za zakup swojej książki (90 zł) i skryptów do skserowania (30 zł).
- Kto zapłacił, ten trafiał na specjalną listę i mógł podczas egzaminu korzystać z zakupionych pomocy naukowych - mówi jeden ze studentów.
O całej sprawie pisaliśmy TUTAJ
Prof. Andrzej Gonet, dziekan wydziału, przełożony dr. S., przyznaje, że takie zachowanie nie powinno mieć miejsca. - Jeżeli te praktyki się potwierdzą, to z wykładowcą nie zostanie przedłużona umowa o pracę - zapowiada prof. Gonet.
Dr Roman S. jest zatrudniony na uczelni na czas określony. Jego umowa kończy się 30 września. - Mamy bardzo dobre stosunki ze studentami. Nie wiem, dlaczego żaden z nich wcześniej nie poinformował nas o problemie. Nasza uczelnia ma wyrobioną bardzo dobrą markę nie tylko w Polsce, ale i na świecie i nie możemy sobie pozwolić, aby zachowanie jednej osoby rzucało cień na całą akademię- mówi prof. Gonet.
Dr Roman S. widział się w piątek z prof. Antonim Tajdusiem, rektorem uczelni. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że był bardzo zaskoczony oskarżeniami i nie potrafił racjonalnie wyjaśnić swojego postępowania. Rektor AGH natychmiast skierował sprawę do rzecznika dyscyplinarnego uczelni.
O całej sprawie pisaliśmy TUTAJ
- Dodatkowo pan doktor został przez nas poinformowany drogą mailową, że ma się stawić w poniedziałek na radzie wydziału. Trudno osądzać osobę, nie dając jej prawa do obrony - tłumaczy dziekan Gonet.
"Wszelkie tego typu nieetyczne zachowania są niedopuszczalne i będą z całą stanowczością karane" - napisały władze AGH w specjalnym oświadczeniu przesłanym do "Gazety Krakowskiej".