Wszystkie umowy były zawierane w czasie, gdy mężczyzna nie był już uprawniony do działania w imieniu spółki, którą wcześniej miał prawo reprezentować. Potem to prawo zostało mu odebrane (był karany za przestępstwa przeciwko mieniu), o czym jego kontrahenci nie wiedzieli. Wszystkie wymienione auta trafiły do Witolda M. Płacił jedną-trzy raty i przestał.
- Spółka w imieniu której zawierał umowy, formalnie funkcjonowała, ale za jej pośrednictwem od wielu lat nie była prowadzona żadna działalność gospodarcza - tłumaczy Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury. Kontrahenci w końcu zorientowali się, że nie dostana ani pieniędzy ani samochodów.
Śledczy przesłuchali Witolda M. Postawili mu zarzut oszustwa. Mężczyzna przyznał się do winy. Skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień oświadczając jednak, że "to jest wszystko nieprawda, jest to wykorzystywanie prokuratury przez leasingodawców, którzy nie poradzili sobie za pośrednictwem firm detektywistycznych z odzyskaniem samochodów".
Firmy leasingowe odzyskały jedynie dwa Chevrolety. Pozostałe przepadły. Wiktor M. był już kiedyś karany za fałszowanie dokumentów (półtora roku w zawieszeniu na cztery lata). Obecnie grozi mu do 10 lat więzienia.