W nietypowy sposób dla służb, ale za to w widowiskowy dla gapiów zakończyła się interwencja strażników i policjantów przy ul. Miodowej. Próbowali bezskutecznie wylegitymować kierowcę skody, który zatrzymał auto bezpośrednio przed przejściem dla pieszych, zgasił silnik, włączył światła awaryjne, odchylił siedzenie do tyłu i na wpół leżąco nagrywał to co działo się wokół...
Policjanci musieli rozbić szybę, by dotrzeć do kierowcy. Już po wszystkim okazało się, że nie potrafi okazać licencji na przewóz osób, a z pracodawcą którego podał, nie można było się skontaktować. W związku z wykroczeniami skierowano przeciwko niemu wniosek do sądu.
Żebyście Wy tak prawdziwych gangusów glanowali... Za kilka tygodni okaże się, że gość wniesie pozew o przekroczenie przez policję i SM uprawnień - i po cichu się odszkodowanie za zniszczenie mienia zapłaci z naszych pieniędzy. Amen.
Jesteś głupi jak glan.
G
Gość
To taxi, to domyślam się, że jakiś cholerny "Bolt" ściągający "tanich pracowników" ze wszelkich możliwych krajów świata, zamiast zatrudniać Polaków. Cóż, skoro polskie(?) władze na to pozwalają...
Zdaje się, że kierowcy "Bolta" przodują w statystykach gwałtów. Jak widać, próbują też innych "akcji".
G
Gość
Żebyście Wy tak prawdziwych gangusów glanowali... Za kilka tygodni okaże się, że gość wniesie pozew o przekroczenie przez policję i SM uprawnień - i po cichu się odszkodowanie za zniszczenie mienia zapłaci z naszych pieniędzy. Amen.