Pojechali tam, gdzie ich pomoc była najbardziej potrzebna
- Miasto Niepołomice i Miasto Jawor to miasta partnerskie. Ze względu na to, że nasze miasta łączą takie stosunki, burmistrz Niepołomic zaproponował, by nasi strażacy udali się tam z pomocą. W niedzielę wieczorem dostaliśmy wiadomość, mieliśmy kilka chwil by się określić, czy jedziemy. Z jednej strony było to wyzwanie by szybko każdy z nas załatwił sobie urlop w pracy, a z drugiej strony spotkało się to z wielką wyrozumiałością naszych pracodawców, którzy umożliwili nam ten wyjazd. Jesteśmy wdzięczni wszystkim pracodawcom za okazaną wyrozumiałość i zrozumienie w kwestii nieplanowanego urlopu. W akcje włączono 36 strażaków z 8 jednostek, 6 samochodów i 3 przyczepy ze sprzętem. Wyjechaliśmy w poniedziałek z samego rana. Na odprawie w mieście Jawor dowiedzieliśmy się od tamtejszego burmistrza, że sytuacja w tym miejscu jest już opanowana, jednak jest miejsce, które w tym momencie dużo bardziej potrzebuje naszej pomocy. Było to Kłodzko. Tam wówczas brakowało pomocy, dlatego skierowaliśmy się właśnie w tamtym kierunku. Na miejscu byliśmy około godz. 17.00. To, co tam zobaczyliśmy, na pewno zapamiętamy do końca życia - mówi dowódca z OSP Niepołomice Mirosław Bober.
To co pierwsze rzuciło im się w oczy to kompletny chaos i swego rodzaju pustka.
- Nie zostało tam nic, wszystko co ludzie mieli, zabrała im woda. Mieszkańcy skazani sami na siebie, brak służb - dodaje Bober.
Strażacy z Niepołomic skontaktowali się z burmistrzem Kłodzka, który wskazał im, które ulice potrzebują pomocy i gdzie powinni się udać. Wskazał im miejsca, gdzie jeszcze służb nie było, czyli np. na ul. Artura Grottgera.
- W pierwszej kolejności skierowano nas na Most Żelazny. Na początku ludzie sami do nas zaczęli przychodzić i prosić o pomoc. Przeprowadziliśmy szybką odprawę i natychmiast przystąpiliśmy do pomocy. Działaliśmy. Pierwszego dnia skończyliśmy pracować około północy - mówi strażak i dodaje: "Dzięki władzom miasta otrzymaliśmy możliwość zanocowania w jeden ze szkół podstawowych, gdzie również zostały przywiezione osoby ewakuowane z domów i kamienic. Otrzymaliśmy tam także posiłek, jednak z początku było naprawdę ciężko, bo brakowało choćby wody w sieci do mycia. Woda, którą miasto następnie wprowadziło do sieci, okazała się niezdatna do spożycia. Na szczęście w tej części miasta był chociaż prąd" - wyjaśnia.
"Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, do jak wielkiego dramatu tam doszło ..."
- Podczas trzech dni spędzonych w Kłodzku nasze zadania polegały na pompowaniu wody oraz udzielaniu pomocy mieszkańcom w usuwaniu zalanego dobytku. Chyba każdy widział już zdjęcia z Kłodzka i nie trzeba nikomu tłumaczyć, do jak wielkiego dramatu tam doszło. Spotkaliśmy tam wiele osób, również starszych i samotnych, które były skazane same na siebie - mówi Mirosław Bober i dodaje: "W pierwszej kolejności, gdy rozejrzałem się po tym zniszczonym mieście, pomyślałem, że przecież ci ludzie stracili wszystko. Ta powódź to koniec rozdziału w ich życiu. Teraz mają białą kartę, nic więcej. Pomagając mieszkańcom, odbyliśmy z nimi wiele rozmów. Właściciel jednej z restauracji powiedział nam, że gdy przyjechał do swojego lokalu rano to pomyślał sobie, że to koniec, że nie ma do czego już wracać, że wszystko na co pracował - skończyło się. Jego córka bardzo mocno starała się zaangażować swoich bliskich w pomoc. Najpierw swoimi siłami zaczęli to sprzątać, później my do nich dołączyliśmy. Gdy ten mężczyzna zobaczył, że powoli to wszystko zaczyna jakoś wyglądać, że coś jednak da się z tym zrobić, powiedział nam, że odzyskuje nadzieje".
"Aż ciężko mi o tym mówić ..."
- Niestety chaos i zniszczenia to jedno, ale na miejscu jest jeszcze coś dużo gorszego. Przykład to sytuacja, która miała miejsce na jednej ze stacji paliw, gdzie pojawili się szabrownicy. Rozmawialiśmy z policjantami, którzy złapali tych przestępców. Aż ciężko mi o tym mówić, że w obliczu tak wielkiej tragedii, jest ktoś, kto chce się na tym wzbogacić. Policjanci proszą by zgłaszać wszystkie podejrzane zachowania - podkreśla Bober i dodaje: "Nawet na naszych oczach doszło do takiej nietypowej sytuacji. Do jednego z punktów naprawy ekspresów do kawy przyszedł mężczyzna, który dziwnie się zachowywał. Zaglądał do tego lokalu, zachowywał się nerwowo, gdzieś dzwonił. Zaczepiliśmy go z pytaniem - czego tam szuka. Wytłumaczył nam, że on tylko przekazuje informacje siostrze, która jest właścicielką tego miejsca. Jednocześnie podziękował nam za to, że się tym zainteresowaliśmy i że w ogóle zwróciliśmy uwagę".
Mirosław Bober opowiada nam również o tym co w Kłodzku działo się po zmroku: "Gdy zapadała noc, na ulicach pojawiały się patrole prewencyjne. Akurat w tej części miasta nie było prądu, więc wszędzie panował kompletny mrok. Właściciele restauracji lub mieszkań zamykali się od środa łańcuchami. Spali w swoich zniszczonych lokalach, bojąc się o to, by ktoś w nocy ich nie okradł. Naprawdę zostało im tak niewiele, a były osoby, które chciały im to jeszcze zabrać".
Na miejscu pojawiło się więcej służb
Strażacy z OSP Niepołomice wrócili w nocy ze środy na czwartek, jednak jeszcze nie do swoich domów. Ich sprzęty wymagały gruntownego czyszczenia. Warunki, w których ich używali były straszne, dlatego po powrocie mieli też dużo pracy na miejscu w remizie.
- Wyjeżdżając czuliśmy już trochę więcej spokoju, ponieważ w środę zaczęło tam docierać coraz więcej służb. Przyjechał WOT, pojawiły się również wojska inżynieryjne z ciężkim sprzętem. Po drodze do domu widzieliśmy dużo innych jednostek jadących pomagać. To wsparcie zaczęło tam napływać - zarówno w postaci rąk do pracy, jak i darów - mówi Bober.
Szybka zbiórka darów i samochody wypełnione po brzegi
- W miniony poniedziałek ktoś rzucił hasło: "zbieramy pomoc jaką możemy, zbieramy sprzęt i jedziemy tam, gdzie nas potrzebują". Prezes naszej jednostki wykonał kilka telefonów i zostało wybrane miejsce - Głuchołazy - miejscowość, która bardzo ucierpiała podczas ostatniej powodzi - mówi Dominik Mączka, druh z Ochotniczej Straży Pożarnej w Złotnikach.
Jak dalej tłumaczy druh z jednostki OSP w Gminie Igołomia –Wawrzeńczyce: "Szybko napisany post został wrzucony jeszcze w poniedziałek wieczorem na Facebooka. Tłumaczyliśmy w nim, że od wtorkowego popołudnia będziemy zbierać potrzebne rzeczy. Praktycznie od samego początku zjeżdżały samochody wypełnione: wodą, konserwami, środkami czystości, środkami higienicznymi, kawą, herbatą, cukrem, słodyczami i medykamentami. Było tego naprawdę dużo."
"Już wtedy było wiadomo, że nasz samochód tego nie pomieści"
- Jeden z naszych druhów odwiedził swoich współpracowników. Udało mu się zebrać 9 palet wody mineralnej. Otrzymaliśmy również telefon, że jedzie do nas całe dostawcze auto łopat. Byliśmy w szoku, że ludzie, do których dotarł nasz post, tak hojnie przywozili niezbędne rzeczy. Do godziny 21.00 zebraliśmy około 15 ton darów, w tym prawie 800 łopat. Już wtedy było wiadomo, że nasz samochód na pewno tego nie pomieści. Na szczęście z pomocą przyszedł nam jeden z druhów - Karol, który ma swój własny samochód dostawczy. Zaoferował bezpłatną pomoc w dostarczeniu darów - mówi druh Mączka i dodaje: "Problem był również z mniejszym samochodem. Chcieliśmy zabrać ze sobą trochę sprzętu do pracy, a pożyczony samochód z sąsiedniej jednostki uległ awarii. Druhowie wykonali kilka telefonów i udało się - pan Adrian - użyczył nam dostawczy samochód, który mógł zabrać część sprzętu, ludzi oraz ciągnąć przyczepkę z quadem" - wyjaśnia.
Strażacy z OSP Złotniki wyruszyli w środę około godz. 4.00.
- Z naszej jednostki zebrało się 10 druhów, z sąsiedniej Igołomii -5 i Wawrzeńczyc - 1. Po dojechaniu na miejsce zastaliśmy dramatyczny obraz miejscowości dotkniętej przez żywioł. Dla wielu młodych druhów był to szokujący obraz, który na pewno bardzo długo zostanie w pamięci - mówi druh Mączka.
Na miejscu strażacy zostali zadysponowani do pomocy przy usuwaniu skutków podtopień. Zajęli się pompowaniem wody, usuwaniem z zalanych budynków pozostałości mebli i wyposażenia.
- Spędziliśmy tam cały dzień. Wieczorem wróciliśmy do domów, zmęczeni, ale dumni, że mogliśmy pomóc osobom, które znalazły się w potrzebie - podsumowuje druh Dominik Mączka.
F-35: Najnowsze myśliwce dla polskiego wojska
