Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Prześladowała Jacka Wójcickiego. Teraz trafi do szpitala na leczenie

Artur Drożdżak
33-latka prawie trzy lata nachodziła w domu i na koncertach artystę "Piwnicy pod Baranami" Śledczy zarzucali jej stalking, czyli uporczywe nękanie. Sąd nakazał przymusową terapię Agaty Ż.

33-letnia Agata Ż.: szczupła, wysoka blondynka, w krótkiej spódnicy z włosami upiętymi w kucyk. Inteligentna, rozmowna. Ma wyższe wykształcenie i jest architektem po Politechnice Wrocławskiej. Jak sama mówi prowadzi własny biznes i aktywnie działa w jednej z fundacji. Nigdy nie weszła w konflikt z prawem. Do czasu.

Życie Agaty Ż. zmieniło się, gdy w rodzinnej Oławie przez oficjalny fanclub artysty poznała piosenkarza Jacka Wójcickiego. Oszalała na jego punkcie i zaczęła go prześladować. Z początku wszystko wyglądało niewinnie. Wysyłała listy, drobne prezenty, zaczęła przyjeżdżać na koncerty. Wójcicki nie ragował, bo zachowanie kobiety nie wykraczało poza zwykłe wyrazy uwielbienia dla jego talentu. Szybko okazało się, że Agata Ż. przekracza tolerowaną normę.

Kobieta zaczęła przyjeżdżdżać do Krakowa i wdzierała się na teren zamkniętego osiedla, na którym mieszkał artysta. Portierowi podawała się za żonę piosenkarza i dzwoniła do niego domofonem.

- Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać Jacku? - pytała za każdym razem. Potem tylko się uśmiechała. Podstępem dostawała się pod dom artysty i myliła czujność portiera, któremu mówiła, ze idzie nie do Wójcickiego, ale do jego sasiadów. Z czasem opracowała nową metodę i wbiegała na teren osiedla za wjeżdżającymi przez bramę autami. Gdy nie była wpuszczana potrafiła wezwać policję i twiedziła, że mąż, czyli Wójcicki nie chce jej otworzyć drzwić do mieszkania.

Piosenkarz coraz bardziej czuł się osaczony. Bał się wychodzić z domu. Sąsiadów i portiera prosił, by nie wpuszczali Agaty Ż. Ona potrafiła stać przed bramą całą noc.

Agata Ż.zaczęła jeździć na wszystkie koncerty Wójcickiego. On musiał uprzedzać organizatorów i tłumaczyć się z wizyty nieproszonego gościa. Gdy jej nie wpuszczano na koncert potrafiła podać się za żonę artysty lub dziennikarkę, która musi przeprowadzić z nim wywiad. Koniecznie w jego garderobie przed występem. Tak udawało się jej oszukiwać organizatorów.

W Ciechanowie policja odwiozła ją na dworzec kolejowy, by nie zakłócała występu, ale wróciła po chwili. Następnego dnia rano już stała pod domem Wójcickiego w Krakowie. Była nieustępliwa.

By artysta cały czas o niej myślał przeszkadzała mu w trakcie koncertów. Wstawała, robiła ostentacyjnie zdjęcia. Siadała w pierwszych rzędach. Sobie znanym sposobem dowiadywała się o występach artysty na zamkniętych pokazach. Raz, gdy nie miałą biletu podrobiła zaproszenie.
Znała daty i miejsca występów, choć nie było o tym żadnych wzmianek w internecie. Z czasem zorientowała się, że Wójcicki przyjeżdża na próby przed występami w różnych miejscach w kraju. Zaczęła się pojawiać na tych próbach. Podawała się wówczas za osobę z obsługi technicznej. Zdarzyło się, że gdy nie zostałaa wpuszczona na koncert wezwała karetkę pogotowia i pod pozorem, że "artysta źle się poczuł". Występ przerwano.

Piosenkarce Beacie Rybotyckiej, partnerce scenicznej Jacka Wójcickiego, przysłała kartkę z życzeniami "szczęśliwych świąt wielkanocnych z dala od znienawidzonego przeze mnie hipokryty życzy molestowana przez niego psychicznie Agata". Wójcickiemu słała za to paczki z książkami o treści religijnej, zdjęcia i maskotki.

Artysta na początku br. o sprawie powiadomił prokuraturę.
- Podejrzanej postawiliśmy zarzut tzw. stalkingu, czyli uporczywego nękania - informuje prokurator Bartłomiej Legutko. Przesłuchana Agata Ż. nie przyznała się do winy i mówiła, że to Wójcicki ją nęka.

Jeździła na jego koncerty, bo postanowiła "delektować się tą znajomością". I chciała rozeznać, jakie artysta ma wobec niej zamiary. Wyraziła przekonanie, że chce z nią być i ponoć czynił takie aluzje na koncercie.

Biegli wypowiedzieli sie, że Agata Ż. jest chora, ale kobieta nie ma takiego poczucia, więc trzeba przymusowo ją leczyć w zamkniętym ośrodku. Tym bardziej, że może stwarzać zagrożenie dla artysty i ludzi z jego kręgu. Sąd podzielił takie zdanie.

- Mam nadzieję, że to spowoduje, że mój klient będzie czuł się bezpieczniej - nie kryje mec. Andrzej Braum, pełno- mocnik Wójcickiego. Dodał, że artysta nie domaga się ukarania kobiety i rekompensaty finansowej za krzywdę.

- Chodzi mu jedynie o to, by miał więcej prywatności i czuł się bezpiecznie we własnym domu i na koncertach - dodaje adwokat piosenkarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska