3 października Ameer Alkhawlany, doktorant UJ z Iraku, został zatrzymany przez funkcjonariuszy Służby Granicznej - podobno w związku z kontrolą legalności jego pobytu w Polsce. Decyzja od razu wywołała falę protestów, zorganizowanych przez znajomych Ameera z uczelni. Sprawa trafiła do krakowskiego sądu. Miał on sprawdzić zasadność zatrzymania.
Pierwsza rozprawa odbyła się wczoraj. Sąd nie wydał wyroku, ponieważ ABW nie podało oficjalnej przyczyny aresztowania Ameera. Dziś zapadła decyzja: sąd podtyrzymuje nakaz zaktrzymania Irakijczyka przez przynajmniej trzy miesiące. Później grozi mu deportacja.
"Mamy uzasadnione przypuszczenia, że cała sprawa może być "karą" za odmowę szpiegowania dla ABW: Ameer był wielokrotnie naciskany, aby zdobyć różne informacje na temat zupełnie obcych mu osób (przyczyny pobytu w Polsce, wyznanie oraz ilość pieniędzy na koncie i in.). Za skandaliczne i bezprawne uważamy narzucanie takich "zobowiązań" na osobę, która przyjechała do Polski studiować, a fakt że sprawa zakończyła się aresztem i decyzją o deportacji przeważa szalę absurdu poza skalę." - piszą na facebooku organizatorzy akcji "Uwolnić Ameera".
Zobacz również: Kraków. Walczą o uwolnienie Irakijczyka [ZDJĘCIA, WIDEO]
O podanie powodu zatrzymania wnisokował Rzecznik Praw Obywatelskich. Z kolei rektor UJ, prof. Wojciech Nowak, zapewnia: "Uniwersytet Jagielloński podjął wszelkie możliwe pod względem prawnym działania, mające na celu wyjaśnienie okoliczności zatrzymania oraz przyczyn wydania decyzji o zobowiązaniu do powrotu studenta studiów trzeciego stopnia, prowadzonych przez Wydział Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego, Pana Ameera Alkhawlany’ego. W tym samym dniu, w którym w sposób nieoficjalny otrzymałem informacje o aresztowaniu doktoranta Uniwersytetu Jagiellońskiego, natychmiast skierowałem pismo do odpowiedniego organu z prośbą o wyjaśnienie podstaw wydania takiej decyzji. Oczekuję na oficjalną odpowiedź od organów działających w tej sprawie."