https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Słupki na chodniku utrudniają życie chorym

Katarzyna Janiszewska
Joanna Urbaniec / Polska Press
Osoby chore na stwardnienie rozsiane mają duży problem, by dostać się do przychodni na os. Krakowiaków

Pacjenci ze stwardnieniem rozsianym rehabilitujący się w przychodni na os. Krakowiaków mają problem, by dotrzeć do budynku. Jeszcze trzy lata temu osoby chore były podwożone pod same drzwi. Ale radni dzielnicy XVIII uznali, że chodnik jest niszczony przez samochody. Na ich wniosek na placu przed przychodnią ustawiono słupki blokujące wjazd.

Teraz, żeby dostać się do budynku, pacjenci ze stwardnieniem rozsianym, mający problemy z chodzeniem, często na wózkach inwalidzkich, muszą przejść przez ulicę, a później jeszcze spory kawałek przez placyk.

Batalia z radą dzielnicy Nowa Huta, miejskim konserwatorem zabytków, Zarządem Infrastruktury Komunalnej i Transportu, by zmienić obecny stan rzeczy, trwa od lat.

- I wszystkie te instytucje rzucają nam kłody pod nogi - denerwuje się Wiktoria Lipiec, która towarzyszy mężowi podczas rehabilitacji. - Każdy nas lekceważy, nie odpowiadają na nasze pisma. To chyba jedyna przychodnia w Krakowie, do której nie ma podjazdu. Wiadomo, że chory czuje się źle z chorobą, upokorzony. I wszędzie do takich osób wyciąga się rękę. A tu nikt się z nimi nie liczy - nie kryje rozżalenia.

Henryk Lipiec choruje na stwardnienie od 30 lat. Chodzi o kulach, bo nie chce jeszcze korzystać z wózka. Ale jest mu coraz trudniej. Ma zaburzenia równowagi, plączą musię nogi. Boi się iść sam, więc żona go prowadzi. - To było jakieś trzy lata temu - opowiada. - Wracamy po majowym weekendzie, a tu na placu stoją słupki, nie ma wjazdu. Bezczelnie je postawili, nikt z nami tego nie konsultował. Wystarczyło, że jeden radny z dzielnicy, który mieszka w pobliżu sobie zażyczył. Ot tak, żeby było ładnie. Wystarczyło kilka dni i zrobili. A my już trzy lata walczymy, żeby je zdjęli i nic. Na Rynek Główny mogę wjechać, a tutaj nie - denerwuje się mężczyzna.

Do tej pory udało się wywalczyć trzy miejsca postojowe dla pacjentów. - Wcześniej nie było żadnej możliwości parkowania, bo mieszkańcy zawiesili tabliczkę, że parking na tyłach budynku jest tylko dla nich - mówi Małgorzata Felger, dyrektorka Fundacji Helpful Hand, która pomaga chorym na stwardnienie rozsiane. - Te trzy miejsca ułatwiły sprawę, ale nie rozwiązały problemu - dodaje.

W sprawie podjazdu odbyło się już kilka spotkań, padały różne propozycje. Udało się zebrać 900 podpisów pod wnioskiem o budowę podjazdu. Ale problem jak był, tak jest.

- Miejski konserwator proponował różne dziwne rozwiązania: a to żeby przychodnia zamieniła się piętrami z inną, a to żeby zrobić wejście z boku, albo przez pulmonologię wąskim korytarzem w którym siedzą chorzy - wylicza Łukasz Majewski, rehabilitant z przychodni Polimed. - A osoby ze stwardnieniem rozsianym mają obniżoną odporność, trudności z chodzeniem. Wystarczy, że złapią infekcję, potkną się, połamią i wszystko, co udało się wypracować rehabilitacją, idzie na marne.

Problem mają też karetki, które przywożą chorych, czy samochody przywożące ciężkie butle z azotem do krioterapii. Muszą się zatrzymywać na łuku drogi. Majewski pamięta, że podjazd pod istniejacą od lat 70. przychodnię zawsze był.

- Ale nagle okazało się, że jakieś zabytkowe murki i chodnik niszczony rzekomo przez wjeżdżajace tam samochody są ważniejsze od pacjentów - mówi rehabilitant.

Stanisław Moryc, przewodniczący dzielnicy Nowa Huta, tłumaczy, że słupki zostały postawione na wniosek mieszkańców. Skarżyli się na to, że samochody niszczą chodnik i dymią im pod oknami. Moryc zapewnia, że nikt z radnych nie chciał utrudniać życia pacjentom.

Podczas ostatniego spotkania konserwatora, ZIKiT-u, radnych i pacjentów udało się znaleźć kompromisowe rozwiązanie. Przed budynkiem, na całej jego długości, ma powstać zatoczka, w której będą mogły się zatrzymywać auta.

- Ale to już nie zależy od nas - mówi Michał Pyclik, rzecznik ZIKiT. -To rada dzielnicy musi się postarać, by zadanie zbudowania zatoczki znalazło się w budżecie. Jak tylko się to stanie, potraktujemy sprawę priorytetowo - deklaruje.

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

E
Edyta
Mieszkam na przeciwko i widzę dantejskie sceny jak niepełnosprawni usiłują się dostać do przychodni. Straż miejska wali mandaty każdemu inwalidzie lub choremu który zaparkuje auto w pobliżu. Kiedyś oczekiwali cierpliwie na kobietę która wyszła z przychodni z opuchniętą twarzą, po wyrwaniu zęba i mandacik bo zaparkowała gdzie się dało. A nie lepiej to zrobić parking tylko dla pacjentów przychodni bezpłatny do 1h i płatny powyżej 1 h??
Z
ZR
Nie zrozumiałem: jeżdżenie samochodem po chodniku miałoby być "korzystaniem zgodnie z przeznaczeniem"? Wyjątek stanowią pojazdy uprzywilejowane i pojazdy specjalne, wg definicji prawnych.

Przecież tam nigdy nie było legalnej możliwości podjeżdżania pod same drzwi.
i
icy
To w czym leży problem? W tym, że niepełnosprawne osoby chcą korzystać z czegoś zgodnie z jego przeznaczeniem, czy w tym, że bezczelni okoliczni mieszkańcy robią sobie parking całodobowy tam, gdzie nie powinni?
Sama choruje na stwardnienie rozsiane i niedobrze mi, gdy "normalni", zdrowi ludzie robią oczy kota w butach na wieść o mojej chorobie i obżałowują mnie - do momentu gdy zaczyna ich moja choroba coś kosztować, narażać na jakiekolwiek niedogodności. My nie potrzebujemy waszego współczucia, tylko nie wrzucania nam kłód pod nogi, w tym chociaż elementarnego myślenia ludzi odpowiedzialnych za likwidację barier architektonicznych, bo to one są dla nas największym problemem.
m
mik
mieszkam w poblizu,więc wiem,że wjeżdżali kierowcy i z tego podjazdu zrobili sobie parking całodobowy.dla pacjentów uruchomiono miejsca parkingowe od podwórka.tylko trzeba chcieć ....
g
gr
Wystarczy zaparkować od drugiej strony, gdzie są wyznaczone miejsca dla osób niepełnosprawnych i przejść przez bramę. Dystans taki sam jak od słupków, jak nie bliżej...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska