WIDEO: Krótki wywiad
W Krakowie jakość powietrza z roku na rok nieznacznie się poprawia. W 2015 średnie roczne stężenie pyłu PM10 wyniosło 54 mikrogramy na metr sześcienny, w 2016 i 2017 r. 44 µg/m3, w 2018 r. 43 µg/m3, a w 2019 r. 35 µg/m3. Dopuszczalny poziom roczny wynosi 40 µg/m3.
Wciąż jednak występują dni z mocnym zanieczyszczeniem powietrza. Mieszkańcy o jego skali dowiadują się z oficjalnych danych miejskich (m.in. na tablicach informacyjnych na przystankach, w tramwajach i autobusach oraz na trzech dużych tablicach, np. na rondzie Mogilskim) oraz z Airly – strony internetowej i aplikacji podającej dane na podstawie dziesiątków czujników zainstalowanych w całym w mieście.
Przykładowo, poranny pomiar w czwartek 16 stycznia wskazywał 101 µg/m3. To średnia z siedmiu godzin od 1 do 7 rano z ośmiu stacji pomiarowych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska rozlokowanych w Krakowie.
Tymczasem wg czujników Airly sytuacja w tych godzinach była o wiele gorsza. Czujniki Airly w bliskim sąsiedztwie stacji GIOŚ podawały nieraz o wiele wyższe stężenia pyłów PM10. Przykładowo o 1 w nocy stacja GIOŚ na Dietla pokazywała 102 µg/m3, a pobliski czujnik Airly na Starowiślnej aż 191 µg/m3.
Co każdy z nas powinien wiedzieć o smogu?
Różnice w pomiarach. Jest umiarkowanie, źle czy fatalnie?
Mieszkańcy są więc skonfundowani, bo dane miejskie i Airly, popularnej aplikacji na telefon, często się różnią. Te miejskie pokazują, że nie jest tak źle, a według Airly najlepiej nie wychodzić z domu, a jak już to koniecznie z maseczką antysmogową. Skąd takie rozbieżności? Pierwsza rzecz to liczba punktów pomiarowych. Stacji GIOŚ jest osiem, a czujników Airly kilkadziesiąt rozsianych po całym Krakowie.
Druga rzecz to, że dane ze stacji GIOŚ są aktualizowane co godzinę, natomiast czujniki Airly podają dane praktycznie w czasie rzeczywistym. Wystarczy więc, że mocno powieje, aby mapa Airly świeciła na zielono, a pomiar na GIOŚ nadal będzie wysoki. Analogicznie jest w drugą stronę. Gdy rośnie zanieczyszczenie powietrza, szybciej widać to na czujnikach Airly.
- Stacje GIOŚ zawsze podają dane z godzinnym opóźnieniem, w zależności od stacji – mówi Paweł Ścigalski, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. jakości powietrza. Do tego na różnice w pomiarach wpływ mają miejsca lokalizacji czujników, czy wieje tam wiatr, jak dużo samochodów jeździ w pobliżu, itp.
- Dane z Airly nie są podstawą do podawania oficjalnych danych przez podmioty publiczne. Pamiętajmy, że to inicjatywa komercyjna – zaznacza Ścigalski. Jak dodaje, dane z Airly i stacji GIOŚ mimo wszystko nieraz się pokrywają, a miasto również posiłkuje się Airly w swoich komunikatach.
- Czasami pokazujemy np., że gorzej jest w gminach wokół Krakowa, niż u nas, szczególnie w momencie, kiedy mieszkańcy zaczynają grzać piecami. Airly traktujemy pod kątem edukacyjnym. Pokazują pewną skalę i rozprzestrzenianie się zanieczyszczeń. I bardzo dobrze, bo to jest potrzebne. Jednak, co do pojedynczych czujników, to nie jest zawsze porównywalne z pomiarami ze stacji GIOŚ – uważa pełnomocnik.
- Zawsze podkreślamy, że jedynym źródłem formalnej oceny jakości powietrza dla administracji publicznej mogą być pomiary realizowane zgodnie z rozporządzeniem Ministra Środowiska – tłumaczy Wiktor Warchałowski, szef i założyciel Airly.
Jak dodaje, firma codziennie dba o jakość i rzetelność wyników pochodzących z czujników poprzez codzienny nadzór nad nimi.
- Przeprowadziliśmy blisko roczną kalibrację naszych urządzeń względem stacji GIOŚ w Krakowie. Zleciliśmy również badanie czujników Airly w Instytucie Podstaw Inżynierii Środowiska PAN w Zabrzu – mówi.
Wielki smog w Krakowie, internauci próbują złapać oddech MEM...
Do bezpłatnej "smogowej" komunikacji trochę brakuje
W bieżącym sezonie grzewczym ani razu nie wprowadzono jeszcze bezpłatnej komunikacji miejskiej w związku z wysokim zanieczyszczeniem powietrza. Tę wprowadza się, gdy w dwóch dowolnych ośmiogodzinnych przedziałach czasu stężenie pyłów PM10 przekracza 150 i 100 µg/m3. W styczniu najwyższe stężenie, według pomiarów GIOŚ, wyniosło ponad 140 µg/m3.
W Krakowie od 1 września 2019 roku obowiązuje zakaz palenia węglem i drewnem. W mieście zostało raptem ok. 2850 pieców. Smog jednak oczywiście nie zniknął jak za dotknięciem różdżki. Problemem wciąż są ościenne gminy, gdzie nadal pali się w kopciuchach, nieraz byle czym.
Walka z kopciuchami w "obwarzanku"
Działania w gminach ościennych zapowiedział w czwartek Tomasz Urynowicz. Wicemarszałek województwa małopolskiego przedstawił kolejne pomysły na to, aby do końca 2023 roku nasz region spełniał polskie i unijne normy jakości powietrza.
Jedna z propozycji jest taka, aby 1 proc. budżetu gmin, otaczających stolicę Małopolski, był przeznaczany na dopłaty dla mieszkańców m.in. do wymiany kotłów. Drugi pomysł to powołanie międzygminnych straży do szybkich kontroli palenisk.
Wstępne ustalenia w tym zakresie zapadły podczas spotkania przedstawicieli Stowarzyszenia Metropolia Krakowska, Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz samorządu wojewódzkiego. - Zielone kropki, które pojawiły się we wrześniu i październiku w Krakowie to wielka nadzieja dla wszystkich, że da się skutecznie walczyć ze smogiem - przekonywał z kolei Piotr Woźny, prezes NFOŚiGW.
- Te znaki zodiaku odnajdą szczęście w 2023 r.
- Studniówki ruszyły. Oto najpiękniejsze kreacje dziewcząt
- Ranking Perspektyw. Oto najlepsze licea w Małopolsce!
- Najpopularniejsze imiona w Krakowie w 2019 roku [RAPORT]
- Najlepsze "perełki" krakowskiej deweloperki w 2019 [ZDJĘCIA]
- TOP 20 najbogatszych gmin w Małopolsce w 2019 roku [RANKING]
