Problem wadliwego prawa jednak pozostał. Zgodnie z obowiązującą ustawą o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji inwestycji, właściciele nieruchomości, które mają być zajęte pod budowę dróg mogą otrzymać odszkodowanie, dopiero po opuszczeniu domu.
Joanna Kicza uważa za logiczne, że gmina najpierw powinna wypłacić jej pieniądze, tak by mogła kupić sobie odpowiednie lokum, a potem dopiero opuścić posesję przy ul. Radzikowskiego. - Zgadzamy się stąd odejść, pod warunkiem, że miasto zapewni nam lokal zastępczy i wypłaci odszkodowanie, ale musimy mieć 30 dni od wypłacenia pieniędzy na wyprowadzkę - podkreśla Kicza.
Opisywaną przez nas wczoraj sprawę pani Joanny udało się pozytywnie rozwiązać. ZIKiT początkowo dawał jej osiem dni na wyprowadzkę. Teraz, co prawda, formalnie wystąpi z wnioskiem o eksmisję, ale prawdopodobnie, zanim do niej dojdzie, wojewoda ustali wysokość odszkodowania dla kobiety.
- Tego typu sprawy trwają od dwóch miesięcy do pół roku - twierdzi Joanna Sieradzka, rzecznik wojewody. - W tym przypadku możemy przyspieszyć procedurę - podkreśla rzecznik.
Wojewoda chciałby, aby do takich konfliktów, jak ten na rondzie Ofiar Katynia nie dochodziło. Będą się one jednak pojawiać, dopóki nie zmieni się prawo.
Poseł PiS Andrzej Adamczyk, pracujący w sejmowej komisji infrastruktury przyznaje, że ustawa wymaga zmian. - Ale też problem nie jest taki łatwy do rozwiązania - zaznacza. - Może się bowiem okazać, że osoba dostanie odszkodowanie i nie opuści posesji. Kłopot jest też z wyceną opuszczanej nieruchomości. Zdarza się, że odszkodowanie nie wystarcza na zakup domu o podobnym standardzie. Szukamy rozwiązań, które będą korzystne dla gmin i osób wywłaszczanych. Nie można poświęcać ludzi dla budowy dróg - podkreśla Adamczyk.