Głównym dowodem w sprawie były zeznania innego zatrzymanego - Roberta K. - który przekonał policjantów, że miał wspólnika o pseudonimie "Małolat". Wskazał Rafała P. podczas okazania. Potem jednak się rozmyślił i zaczął opowiadać, że na włamaniu był, ale z Pawłem L. I to właśnie on ma ps. "Małolat". Przekonywał, że Rafała P. wskazał przez pomyłkę. Dopiero po odwołaniu obciążających go zeznań mieszkaniec Krakowa opuścił areszt.
Rafał P. wyszedł z celi aresztu śledczego przy ul. Montelupich 8 października 2010 r. Jego sprawa została umorzona przez Prokuraturę Rejonową dla Krakowa-Śródmieścia Wschód.
Mężczyzna w 2011 r. złożył w krakowskim sądzie wniosek o odszkodowanie za niesłuszny areszt. Przekonywał, że dotkliwie odczuł pobyt za kratkami. W celi siedział m.in. z mężczyzną podejrzanym o zabójstwo. Inni osadzeni śmiali się z niego i docinali mu, że nie ma ubrania na zmianę i ciągle czyta książki. Rafał P. od 2001 r. był bezrobotny. Przed aresztowaniem starał się o pracę w studiu tatuażu i w czerwcu 2010 r. przeszedł nawet kurs tatuowania, ale na skutek zatrzymania i aresztowania pracy nie dostał.
Rafał P. we wniosku o odszkodowanie napisał, że po opuszczeniu więzienia zaczął się zacinać, jąkać i teraz ma taki tik nerwowy na widok zatrzymującego się obok radiowozu. - To objawia się też moją dezorientacją i brakiem zdecydowania - mężczyzna przekonywał na rozprawie. Za krzywdy domagał się 30 tys. zł.
Sąd, przyznając mu pięciokrotnie mniejszą kwotę, zauważył, że mężczyzna był wcześniej dwa razy skazany za znieważenie policjantów, a po drugim wyroku trafił do celi, gdy odwieszono mu pierwszą karę.
- Opis tiku nerwowego jest infantylny. Wątpliwe jest, by wnioskodawca dostawał go teraz na widok radiowozu, skoro tik nie wystąpił podczas wcześniejszego pobytu w izolacji, gdy dwukrotnie popełnił przestępstwa na szkodę policji - argumentował sąd. Nie uwierzył, by pobyt w areszcie utrudnił mężczyźnie dokończenie praktyki w studiu tatuażu i uniemożliwił znalezienie tam pracy.
Sąd zgodził się, że Rafał P., niesłusznie pozbawiony wolności, został narażony na stres i doznał w więzieniu cierpień psychicznych. Ich waga nie była jednak tak znaczna, bo już wcześniej przebywał za kratkami.
W apelacji mężczyzna wnosi, że przyznana mu kwota 6 tys. zł nie spełnia warunków sprawiedliwego zadośćuczynienia. Jego obrońca mec. Andrzej Patela podkreśla, że jego klient dotkliwie przeżył fakt aresztowania.
- I obawiał się, że to koszmarne nieporozumienie może się skończyć skazaniem go za to, czego nie zrobił - podkreśla krakowski adwokat.
Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadnie w tym miesiącu.