Starzy i nowi członkowie partii obrzucają się spojrzeniami pełnymi nienawiści, blokują połączenia telefoniczne i konfiskują klucze do budynku.
Zarzewiem konfliktu stała się sobotnia próba odwołania szefa SD Pawła Piskorskiego, który miał wyciągnąć partię z politycznego niebytu. Teraz jednak starzy działacze doszli do wniosku, że Piskorskiemu zależy jedynie na szybkim spieniężeniu majątku partii. Z kolei nowi działacze wytykają starej gwardii, że przez lata czerpała osobiste korzyści z majątku SD, np. tanio wynajmując lokale w pałacu przy Batorego (pisaliśmy o tym we wtorek) i teraz czuje się zagrożona utratą synekur.
W próbie sił, do jakiej doszło w SD decydującą rolę odgrywa klucz do pałacu. Szef małopolskiego SD Maciej Stańczyk (człowiek Piskorskiego) klucza już nie ma, oddał go na żądanie szefa małopolskiej rady SD Stanisława Pilniakowskiego i jego siostry, która administruje budynkiem.
Teraz zgodnie z zasadą: kto ma klucz, ten ma władzę najważniejszą osobą w krakowskim SD jest Adam Zyzman rzecznik Rady Naczelnej SD (przeciwnik Piskorskiego). - Zyzman wbrew pozorom jest tylko szeregowym członkiem SD. Nie ma prawa wypowiadać się o działaniach partii - przekonuje Stańczyk. - Zachowuje się jak dozorca i tak jest traktowany - dodaje Leszek Poznański, szef krakowskiego SD.
A Stańczyk odgraża się, że zleci wymianę zamków w pałacyku (tak stało się w siedzibie SD w Lublinie). Już zablokował telefony służbowe pięciu niepokornym działaczom ze starej gwardii SD.
Zyzman natomiast założył zeszyt zebrań, do którego mają się wpisywać ci, którzy chcą odbyć spotkania w pałacyku, poza godzinami jego urzędowania. Wtedy Zyzman otwiera gmach i czeka, aż spotkanie się skończy. - Dzięki temu wiem, co się tu dzieje - mówi Zyzman.
- Z zapowiedzianych 5 zebrań nowych kół odbyło się jedno i uczestniczyły w nim 3 osoby. Jestem przekonany, że gdyby nie to, że widziałem wszystko, pojawiłyby się protokoły założycielskie z podpisami - ironizuje. Nowe władze stronnictwa chwalą się bowiem przyciągnięciem do SD wielu członków.
- Po weryfikacji okazało się, że na listach SD było 371 osób, faktycznie składki płaciło nieco ponad 100 - wytyka Stańczyk fikcję działalności starych działaczy. - Dziś mamy w Krakowie 18 kół dzielnicowych oraz 6 branżowych. Wśród ok. 200 nowych członków nie ma martwych dusz - mówi Stańczyk.
Według szefa małopolskiego SD starzy działacze boją się utraty przywilejów i pensji, które płaci im partia. - Pilniakowski np. zarabiał około 8 tys. zł - irytuje się Stańczyk. - My, ludzie Piskorskiego pracujemy za darmo.
- To dlatego Piskorski szybko chce sprzedać majątek SD. Musi zaspokoić finansowo swoich ludzi, bo skoczą mu do gardła - ripostuje Pilniakowski. Obie strony okopały się na swych pozycjach. I obie przekonują, że rządzą w SD. Rzemieślnicy krakowscy, którzy przed laty złożyli się na zakup pałacu wystosowali apel, w którym stanowczo sprzeciwiają się jego sprzedaży.