Na mocy nieprawomocnego wyroku strażnik ma też czteroletni zakaz zajmowania stanowisk funkcjonariusza publicznego zobowiązanego do ochrony bezpieczeństwa obywateli. Oskarżony musi też zapłacić 540 zł kosztów sądowych, 690 zł równowartości przyjętych korzyści majątkowych oraz 1200 zł grzywny.
Strażnikowi, 40-letniemu Tomaszowi W., groziło do ośmiu lat więzienia. Nie przyznawał się do winy. Odpowiadał z wolnej stopy. Od marca 2012 r. jest zawieszony w czynnościach służbowych.
- I dalej trwa taki stan rzeczy. To oznacza, że nie wykonuje żadnych czynności, ale pobiera połowę pensji. Takie, niestety są regulacje prawne - potwierdza Marek Anioł, rzecznik prasowy straży miejskiej. Prokuratura stwierdziła, że w sumie dziewięć razy przyjął łapówki w kwocie od 20 do 200 zł. Do przestępstw dochodziło między lutym, a październikiem 2007 r.
Strażnik brał pieniądze od kierowców, którzy dopuszczali się wykroczeń w okolicy Dworca Głównego. Zatrzymanym sugerował, że “sprawę da się załatwić inaczej”. Płacili, bo nie chcieli wysokich mandatów i punktów karnych. Sprawa wyszła na jaw dopiero w 2011 roku. Wtedy policjanci z Komendy Miejskiej w Krakowie zaczęli docierać do osób, które wcześniej kontrolował Tomasz W. W kilku przypadkach podejrzenia dało się potwierdzić zeznaniami świadków. Jednak ze względu na znaczny upływ czasu niezbyt dobrze pamiętali wszystkie okoliczności wręczania łapówek strażnikowi miejskiemu. Teraz sąd potwierdził prawdziwość wszystkich prokuratorskich zarzutów.