- W kabinach jest tak brudno, że strach z nich korzystać - mówi pani Alina, pacjentka. - Woda na podłodze, smród. Nie wyobrażam sobie, żebym po wyjściu mogła nie umyć rąk. W takim miejscu, gdzie jest mnóstwo zarazków, szczególnie trzeba dbać o higienę. Wczoraj musiałam poprosić w jednym z gabinetów, żeby mi pozwolili umyć ręce - opowiada zdenerwowana kobieta.
Pacjenci mogliby skorzystać z ubikacji na drugim piętrze, ale - o czym informuje inna kartka na drzwiach - muszą poprosić o klucz lekarza, do którego oczekują na wizytę. - Jak to? Mam wejść do gabinetu w trakcie badania? - zżyma się pacjentka. - Przecież to karygodne, niewyobrażalne. Pytałam lekarza, u którego wczoraj byłam, o ten klucz i nie miał pojęcia, o co mi chodzi. W rejestracji też nie mieli klucza.
Jolanta Wiśniowska, prezes Miejskiego Centrum Stomatologii Podgórze, która wynajmuje pomieszczenie na drugim piętrze budynku, nie kryje zaskoczenia. - Nie mam pojęcia, kto wywiesił tę kartkę - zaznacza. - To jakiś dziwny pomysł, bo toaleta ma być dostępna dla wszystkich pacjentów przychodni. Sprawa jest skomplikowana, mnóstwo firm wynajmuje tu gabinety. Domyślam się, że może chodzić o problemy ze sprzątaniem - zgaduje.
To częsta praktyka nie tylko w tej przychodni: lekarze denerwują się, że pacjenci brudzą, więc ograniczają dostęp do toalety. Kierownictwo przychodni z ul. Kutrzeby bagatelizuje problem. - To prawda, że w ubikacjach kradną kurki od kranów, a nawet deski sedesowe i podajnik na papier - przyznaje Henryk Nowacki, kierownik przychodni. - Ale nie robi tego przecież personel, tylko pacjenci. To nie my odpowiadamy za utrzymanie czystości. Leży to w gestii Zarządu Budynków Komunalnych. Wszystkie usterki zgłaszamy im regularnie - ucina.
Tymczasem Katarzyna Zapał, dyrektor ZBK o usterkach nic nie wie. Żadna informacja na ten temat do urzędu nie wpłynęła. - Już raz zdejmowaliśmy kartki o awarii - twierdzi dyrektor Zapał. - Nie wiem, po co ktoś je wywiesza. Wyślemy na miejsce firmę konserwatorską, żeby to sprawdziła. A za sprzątanie odpowiedzialny jest najemca - podkreśla.
Po naszej interwencji sprawą zainteresował się krakowski sanepid. Anna Armatys podkreśla, że taka sytuacja jest niedopuszczalna. - Zapisy wewnętrznej umowy między właścicielem budynku, a najemcą nie zmieniają faktów - zastrzega. - Zarządca przychodni odpowiada za dostępność i czystość sanitariatów.
Armatys przyznaje, że nie pierwszy raz styka się z takim problemem. - Bardzo często w jednym budynku funkcjonuje kilka gabinetów należących do różnych spółek medycznych - opowiada. - I zaczyna się spychologia. Nie wymagamy, żeby każdy gabinet miał osobną toaletę. Ale każda przychodnia ma bezwzględny obowiązek udostępnić pacjentom toaletę czystą i taką, do której będą mogli dotrzeć bez wysiłku. Natychmiast powiadomię o sytuacji powiatowego inspektora sanitarnego - deklaruje Anna Armatys.
Jeśli stwierdzi on nieprawidłowości, może nałożyć mandat na zarządcę przychodni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?