WIDEO: Krótki wywiad
W zeszłym roku pisaliśmy o sytuacji w rejonie ul. Siostry Faustyny. Na jednej z przecznic ulicy stoi znak zakazu wjazdu z wyłączeniem mieszkańców kilkunastu domów przy niej. Wśród nich znajduje się dom prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego.
Urzędnicy tłumaczyli, że zakaz można było wprowadzić w związku z wyjątkami, które dopuszcza ustawa o drogach publicznych. Chodzi o miejsca, gdzie ze względu na gęstą zabudowę i wzmożony ruch pieszy taki zakaz ma zapewnić odpowiedni poziom bezpieczeństwa. I zdaniem urzędników w rejonie ul. Faustyny mamy do czynienia z taką sytuacją. Dodają, że to także droga wewnętrzna, więc zakaz można było ustawić.
Tymczasem mieszkańcy innych rejonów Krakowa proszą nieraz o możliwość ustawienia znaków zakazu wjazdu z wyłączeniem mieszkańców jakiejś ulicy czy możliwości parkowania tylko dla członków pobliskich wspólnot lub spółdzielni mieszkaniowych. I bardzo często słyszą od urzędników, że jeśli dotyczy to gruntów gminnych, to te są dostępne dla wszystkich i nie mogą spełnić ich prośby.
Mieszkańcy chcą dostępu do parkingu
Niedawno zgłosili się do nas mieszkańcy z Prokocimia, u zbiegu ulic Teligi i Kurczaba. Od lat korzystają oni tam z parkingu (za pocztą) na 68 miejsc. Wraz z budową nowych bloków w tym rejonie, o wolne miejsca coraz trudniej.
- Okoliczne spółdzielnie mieszkaniowe grodzą swoje parkingi. Gdy tam brakuje miejsc, to ich mieszkańcy zajmują miejsca, z których korzystaliśmy przez lata. My z kolei nie możemy skorzystać z ich miejsc – mówi pan Waldemar Pudlik.
W związku z tym mieszkańcy trzech bloków u zbiegu ulic Teligi i Kurczaba chcieli, aby urzędnicy postawili znaki wyznaczające parking, z oznaczeniem, że jest on dostępny tylko dla nich. Teraz nie ma tam żadnych znaków wskazujących, że jest to parking.
- Płacimy podatki w Krakowie, a nie możemy korzystać z jego infrastruktury parkingowej. A to dzięki naszym zabiegom w radzie dzielnicy udało się ten parking wyasfaltować – zaznacza pan Waldemar.
Dostęp dla wszystkich albo wykup
Urzędnicy tłumaczą, że parking znajduje się na działkach gminnych i w związku z tym nie może on być dostępny na wyłączność dla wybranej grupy.
- To teren ogólnodostępny. W przypadku przeznaczenia go tylko dla mieszkańców pobliskich bloków pojawiłyby się uzasadnione protesty innych osób, że nie mogą korzystać z gminnego terenu – tłumaczy Michał Pyclik, rzecznik Zarządu Dróg Miasta Krakowa.
Co zatem mogą zrobić mieszkańcy? Teoretycznie wystąpić o wykup terenu. Wtedy sami mogliby tam wyznaczyć organizację ruchu, wykluczyć dostęp dla innych znakami lub po prostu postawić szlaban.
- Mieszkańcy mogą złożyć wniosek o wykup, a wtedy sprawdzimy, czy jest możliwość sprzedaży, jakie mamy plany do danego terenu – zaznacza Dariusz Nowak, rzecznik magistratu. Jak jednak dodaje, sprawa nie jest prosta, bo jeśli doszłoby do sprzedaży, to musiałaby się ona odbyć w trybie przetargowym, a wtedy nie wiadomo, kto w nim wystartuje i ostatecznie kupi grunty. Być może i tutaj można by ustanowić drogę wewnętrzną, ale urzędnicy, póki co, nie sprawdzali takiej możliwości.
Drogi publiczne z ograniczeniami jednak istnieją
Tłumaczenie urzędników można byłoby zrozumieć, gdyby nie wyjątki, w których drogi publiczne są zamykane. Poza wspomnianą ul. Siostry Faustyny z podobnym przypadkiem mamy do czynienia na ul. Franciszka Maryewskiego w rejonie Kopca Krakusa. Droga jest publiczna, ale przed nią jest ustanowiony zakaz wjazdu z wyłączeniem mieszkańców tejże ulicy.
Trzymając się argumentacji urzędników, nie jest to jednak rejon "o gęstej tkance urbanistycznej, gdzie ze względu na gęstą zabudowę i wzmożony ruch pieszy" wprowadza się ograniczenia w ruchu "w celu zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa w ruchu oraz w celu ochrony terenów zabytkowych przed wzmożonych ruchem, który powoduje degradację zabytkowych ulic".
Dlaczego zatem droga publiczna nie jest ogólnodostępna? Urzędnicy w przesłanych nam odpowiedziach tłumaczą, że wynika to z parametrów drogi – ta jest zbyt wąska, nie ma chodników, a do tego – zdaniem urzędników – występuje tam duży ruch pieszych, więc zamknięcie drogi publicznej dla wszystkich, z wyłączeniem jej mieszkańców, było tutaj wskazane.
Mieszkańcy zdezorientowani
Takie tłumaczenie powoduje, że mieszkańcy nie mają jasnych odpowiedzi, gdzie wjazd na drogi publiczne można ograniczyć, a gdzie nie. W naszym tekście z zeszłego roku wypowiadali się radni z Prądnika Białego, którzy podawali przykłady miejsc w których można by wprowadzić strefy ograniczonego ruchu z wyłączeniem osób tam mieszkających.
- Zawsze słyszeliśmy, że nie ma ku temu podstawy prawnej. Teraz okazuje się, patrząc na przykład z Łagiewnik, że jednak podstawa jest. Liczę, że okaże się to przełomem w tego typu sprawach - mówił wtedy Dariusz Partyka, radny Prądnika Białego i wiceprzewodniczący dzielnicy.
Radny Partyka podkreśla także, że nie chodzi o to, żeby prezydentowi i mieszkańcom Łagiewnik zabierać znaki zakazu wjazdu. - Szkoda tylko, że mieszkańcy innych rejonów nie są traktowani równo, bo w wielu miejscach mają te same problemy komunikacyjne, tylko ich geneza jest inna. Tyle że tam nie mieszka prezydent - mówił radny. Jak widać na przykładzie spod Kopca Krakusa i na Prokocimiu, wciąż są miejsca, gdzie w podobnych sytuacjach urzędnicy stosują różne rozwiązania.
- Te znaki zodiaku odnajdą szczęście w 2023 r.
- Studniówki ruszyły. Oto najpiękniejsze kreacje dziewcząt
- Ranking Perspektyw. Oto najlepsze licea w Małopolsce!
- Najpopularniejsze imiona w Krakowie w 2019 roku [RAPORT]
- Najlepsze "perełki" krakowskiej deweloperki w 2019 [ZDJĘCIA]
- TOP 20 najbogatszych gmin w Małopolsce w 2019 roku [RANKING]
