Radni dzielnicy I Stare Miasto są przeciwni pomysłowi. Ich zdaniem, drzewa powinny zostać. - Kiedyś to był piękny teren parkowy - opowiada Jacek Balcewicz, radny "jedynki". - Były rabaty, fontanna, oświetlenie parkowe, iglaki. Ale właściciel przez lata nie dbał o teren. A teraz pod pozorem tego, że złamała się jedna topola, chce wyciąć wszystkie drzewa - zauważa.
Barbara Odrzywołek, przedstawiciel inwestora przekonuje, że wycinka nie ma nic wspólnego z planami inwestycyjnymi. - Drzewa stanowią zagrożenie dla ruchu ulicznego i bezpieczeństwa ludzi - twierdzi. - Topole to gatunek, który z wiekiem staje się kruchy, łamliwy. Wystarczy silniejszy podmuch wiatru, żeby się wyłamały. Już mieliśmy taką sytuację, że drzewo się przewróciło i chcemy tego uniknąć w przyszłości - tłumaczy.
Kilka dni temu odbyła się wizja lokalna w terenie. Ewa Olszowska-Dej, zastępca dyrektora wydziału kształtowania środowiska UMK zapewnia, że inwestor nie otrzyma zgody na wycinkę wszystkich drzew, o które wnioskował. - Jesteśmy skłonni przychylić się najwyżej do trzech, które są w najgorszym stanie - mów Olszowska-Dej. - Wizja wykazała, że są niebezpieczne: kruche, z płytkim systemem korzeniowym. Teraz gleba jest wilgotna, więc mogą się wyłamać - przyznaje.
Wyrok na pozostałe drzewa nie zapadł. Komisja uznała, że dalej mają cieszyć oczy mieszkańców. - Nieważne, czy to szlachetne gatunki, czy nie. Dla środowiska każde zdrowe drzewo jest cenne - dodaje dyrektor.