Jeśli nie uda się usunąć nieprawidłowości, akwarium może stracić pozwolenie na działalność. Jego właściciele mają jednak zastrzeżenia co do wyników kontroli. Urzędnicy sprawdzali warunki w akwarium 23 października.
W protokole napisanym po zakończeniu ich pracy czytamy - "Warunki przetrzymywanych zwierząt w ogrodzie generalnie nie budzą zastrzeżeń, kondycja zwierząt jest dobra". Zarzucono jednak właścicielom nieprawidłowości w dokumentacji . Akwarium zobowiązało się uzupełnić braki. Później kontrolerzy spotkali się za zamkniętymi drzwiami z dr. Bocheńskim, szefem instytutu, który wynajmuje pomieszczenia akwarium.
Z końcem grudnia właściciele dostali kolejne pismo z urzędu, które ich zszokowało. Zarzuca się w nim m.in. ucieczki zwierząt, zły stan terrariów, brak fachowych pracowników i złą opiekę weterynaryjną. - Różnica pomiędzy pismami zmusza nas do myślenia, że wnioski zostały oparte na stwierdzeniach pana Bocheńskiego, zamiast na twardych faktach - mówi Daria Michajlowa, współwłaścicielka akwarium.
Zapewnia, że ucieczki się nie zdarzają, pracownicy to osoby z tytułami naukowymi, a opieka weterynaryjna jest prowadzona na bieżąco. Dziwią ją zarzuty w sprawie terrariów, które, jej zdaniem, nie zostały nawet dokładnie zbadane.
Urzędnicy odpierają zarzuty. - Rozmowa z przedstawicielami instytutu nie miała wpływu na ocenę ogrodu zoologicznego - zarzeka się Monika Jakubiak, rzeczniczka Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. O co ten spór? Właściciele akwarium wynajęli pomieszczenia instytutu dwa lata temu.
Jeszcze zanim jego dyrektorem został Zbigniew Bocheński. Rozpoczęli budowę akwariów, w tym dużych zbiorników z wodą dla rekinów. Jak dotąd, zainwestowali ok. 5 mln zł. Konflikt zahamował prace. - Zaczęło się od samowoli budowlanej. Bez konsultacji z nami, właścicielami budynku, postawiono betonowe konstrukcje. Umowa z akwarium jest spisana na 7 lat. Co później? Za co przeprowadzimy rozbiórkę? - pyta Zbigniew Bocheński.
- Bez naszej wiedzy akwarium stało się też ogrodem zoologicznym, a miało być tylko rozszerzeniem istniejącego muzeum przyrodniczego - dodaje. Właściciele akwarium odpierają zarzuty. - W umowie jest zobowiązanie przywrócenia budynku do poprzedniego stanu. Jest na to też gwarancja bankowa - tłumaczy Daria Michajlowa.
- Status ogrodu zoologicznego jest nam niezbędny do prezentacji zwierząt jadowitych. Instytut wiedział, jakie okazy zamierzamy eksponować. Znajduje się to w załączniku umowy. Nadzór budowlany zatwierdził prace wykonane w akwarium. Jego właściciele już kilka razy występowali o pozwolenie budowlane na ich dokończenie. Te starania są jednak torpedowane przez właściciela budynku, czyli władze instytutu.