W Krakowie ostrzelano autobus MPK
- Na razie przyglądamy się, jak to robią inne miasta, ale rzeczywiście rozważamy taką możliwość - przyznaje Jan Machowski z biura prasowego Urzędu Miast Krakowa. Nie chce na razie podawać szczegółów.
Tzw. opłata deszczowa funkcjonuje już w innych miastach. W Koszalinie obowiązuje od 2007 i naliczana jest od ilości metrów utwardzonych powierzchni, które nie przepuszczają wody do gruntu, a są podłączone do kanalizacji deszczowej, takich jak betonowe podjazdy czy chodniki. W 2011 roku było to 1,90 zł/m kw rocznie, a od stycznia 2012 - 2,11 zł. Miejskie Wodociągi i Kanalizacja w Koszalinie mają dzięki temu około 6,5 mln zł wpływu do kasy rocznie.
W Bielsku-Białej opłata za ścieki opadowe i roztopowe pobierana jest od 1995 roku. Wynosi tyle samo co za ścieki, czyli ponad 4 zł za metr sześcienny. Tu jednak przy wyliczeniu opłaty dla nieruchomości brana jest pod uwagę również powierzchnia dachów jak i średnia opadów wyliczona z kilku lat.
Dla 120-metrowego domku z betonowym podjazdem jest to kwota ok. 500 zł w skali roku. Dzięki podatkowi do wodociągów Aqua SA wpływa rocznie ok. 15 mln złotych.
Z kolei do Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu w 2011 roku trafiło dzięki temu ponad 3 mln złotych.
Na podobnych zasadach wyliczana będzie nowa danina we Wrocławiu. Tu jednak jest różnica w podjeździe z betonu (6 groszy za mkw na miesiąc), a podjazdem z kostki (4 gr za mkw). Dodatkowo, za 100-metrowy dom - 6 zł miesięcznie.
- Niedługo będziemy mieć podatki od wszystkiego - ironizuje Kazimierz Okińczyc, prezes Spółdzielni Przy Lesie w Koszalinie. - Nie lepiej płacić jeden większy podatek niż tworzyć osobne, trudne do rozliczenia byty? - dziwi się Okińczyc.
Jak podkreślają urzędnicy, warto ekologiczne gospodarować deszczówką. - Jeśli ktoś robi to we własnym zakresie, nie musi płacić - wyjaśnia Piotr Dudek, prezes bielskiego przedsiębiorstwa Aqua S.A. - Sam odprowadzam wodę do strumyczka za domem.
Krakowscy radni na razie nie chcą komentować sprawy. - Pojawią się szczegóły, to łatwiej będzie się można do nich odnieść - mówi Bogusław Kośmider. - Sytuacja finansowa miasta jest trudna, więc warto rozważyć każdą złotówkę, która może wpłynąć do budżetu. Ale warto się też zastanowić rozwiązaniami, które dadzą nam kilkanaście, a nie kilka milionów zysku - dodaje.
Leszek Mazan, krakauerolog żartuje, że krakowscy urzędnicy rozbudowują ilość podatków według wskazówek Kornela Makuszyńskiego z książki "O dwóch takich co ukradli księżyc". Bohaterowie płacą tam podatki między innymi od kur, kotów, ilości przeżytych lat, spodni, wypitej wody, południowego wiatru, pogodnych dni, kominów czy sztucznych zębów.
- Dlaczego nie od śniegu i od deszczu? - śmieje się Mazan. - Podejrzewam, że urzędnicy postanowili uzupełnić spis wymieniony przez mistrza Kornela - dodaje.
