Pokrzywdzony w listopadzie 2013 r. na jednym z portali erotycznych znalazł ofertę seksualną i zdjęcia dziewczyny posługującej się pseudonimem "Sicret girl". Zadzwonił, umówił się.
Na miejscu stwierdził, że kobieta świadcząca usługi to nie osoba ze zdjęcia na portalu. Mężczyzna odmówił wtedy skorzystania z płatnego seksu.
25-latka zażądała jednak zapłaty za stracony czas, a mężczyzna się na to zgodził. W pewnej chwili dziewczyna wyrwała mu przybornik z dokumentami i pieniędzmi, a z pokoju obok wyskoczył jej ochroniarz Mirosław K. i zaczął bić pięściami klienta.
- Co ci się nie podoba w tej dziewczynie?! Sam robiłem jej zdjęcia do portalu internetowego - krzyczał rozjuszony ochroniarz.
Przystawiał klientowi rewolwer do skroni, potem do kolan i pytał, które z nich wybiera do przestrzelenia.
Dziewczyna zabrała klientowi 180 zł, telefon za 2 tys. zł i dokumenty.
Mirosław K. wymusił od mężczyzny zapłatę 5 tys. zł, jeśli chce odzyskać utracone rzeczy.
Gdy jednak wyszedł z mieszkania na ulicę i zobaczył, jakim klient przyjechał autem, podwyższył żądanie wypłaty do 10, a w końcu do 15 tys. zł.
W tym celu pojechali razem z pechowym klientem do banku, by wypłacić gotówkę.
Stanęli w kolejce, ale zastraszony mężczyzna nie odważył się poprosić o pomoc ochroniarza w banku.
Pokrzywdzony nie zdołał wypłacić całej sumy i część pieniędzy musiał pożyczyć od kolegi. W końcu 15 tys. zł przekazał Mirosławowi K.
Ten jednak w aucie mężczyzny znalazł jego prywatne dokumenty na temat żony i dziecka pokrzywdzonego i zaczął się domagać kolejnych 10 tys. zł. Dopiero wtedy zdesperowany pokrzywdzony o sprawie zawiadomił policję.
Mirosław K. został zatrzymany i aresztowany. Wyszedł na wolność po kilku miesiącach po wpłaceniu 100 tys. zł kaucji. Do winy się przyznał. Dostał wyrok 3,5 roku więzienia.
Jego 25-letnia wspólniczka zaprzeczała zarzutom i twierdziła, że po zdarzeniu zmieniła styl życia i zerwała z dotychczasową profesją w domowej agencji towarzyskiej. Sąd jednak uznał ją za winną i skazał na półtora roku więzienia. Wyroki są nieprawomocne.