Do zbrodni doszło w Nowej Hucie na oczach 16-letniej córki i 14-letniego syna, którego wcześniej mężczyzna zranił nożem w ramię. Zbigniew M. miał pretensje do Moniki M., że złożyła wniosek do komornika, by wyegzekwował pieniądze za zaległe alimenty.
Na procesie w sprawie zabójstwa Zbigniew M. przyznał się do dokonania zbrodni, choć twierdził, że był wtedy w silnym stresie, którego nie mógł opanować. - Kochałem moją żonę, dalej kocham, mimo że jej nie ma. Przyczyniłem się do tragedii i nigdy sobie tego nie wybaczę - opowiadał krótko ostrzyżony 52-latek. Cały czas płakał. Łzy ronił przez blisko trzy godziny składania wyjaśnień, nie dało się go uspokoić.
Już raz wcześniej Zbigniew M. groził byłej żonie śmiercią i pokazywał nóż. Mówił jej wtedy, „by się żegnała z dziećmi, bo to jest jej ostatni dzień”. Dodał, że musi ją zabić, bo niczego się w życiu nie dorobiła i wszystko w mieszkaniu jest jego. Na szczęście dzieci powstrzymały ojca przed użyciem noża.
Dwa miesiące później znowu groził żonie, gdy zwróciła mu uwagę, że nie dokłada się do utrzymania mieszkania i korzysta z jedzenia. - Zabiję cię. Wolę dożywocie w więzieniu niż cokolwiek ci dać - krzyczał do Moniki M. Była żona w końcu zdecydowała się złożyć wniosek o egzekucję alimentów od męża.
Pracownicy kancelarii komorniczej zjawili się w mieszkaniu 10 lipca 2014 r. Zbigniew Z. zdenerwował się ich wizytą. Nie chciał też uwierzyć, że przyszli z inicjatywy byłej żony, bo „nie tak się z nią umawiał”. Kilka godzin pił alkohol w barze Hubertus i czekał, aż była żona wróci z pracy. Gdy się zjawiła, wypominał 45-latce, że dał jej wszystko, gdy ona przyszła „jako dziadówka”. Potem zabił ją 15 ciosami noża.