Z ustaleń sądu wynika, że w nocy z 26 na 27 czerwca 2013 r. dwaj oskarżeni w trakcie napadu na 55-letniego Mariana Bobulę używali metalowego narzędzia i skatowali pokrzywdzoengo do nieprzytomności. Potem sznurem skrępowali mu ręce i nogi w tzw kołyskę i tak związanego pozostawili na pewną śmierć. Dotkliwie pobity rolnik zmarł na skutek uduszenia.
Przed krakowskim sądem 54-letni Mieczysław S. i 58-letni Stanisław M. potwierdzili, że byli na miejscu zdarzenia, ale winą za śmiertelne ciosy i duszenie nawzajem się obarczali. Mieczysław S. przekonywał, że po pobiciu ofiary i przeszukaniu domu wyszedł ze wspólnikiem na zewnątrz. Skrępowany i zakneblowany gospodarz miał wtedy jeszcze żyć. Jak twierdzi oskarżony, w pewnej chwili jego wspólnik, Stanisław M., zawrócił do budynku i pewnie wówczas dobił Bobulę. Inną wersję, ale dopiero na rozprawie, zaprezentował Stanisław M. Wcześniej w śledztwie nie przyznawał się do winy i odmawiał składania wyjaśnień.
- To Mieczysław S. zadał gospodarzowi śmiertelne ciosy młotkiem, który znalazł w szopie. Zajrzeliśmy do niej, by wziąć coś do wyważenia drzwi wejściowych do domu. Widziałem, jak ten młotek Mieczysław S. potem wyrzucał w trawę na posesji, gdy wyszliśmy z domu Bobuli - wyjaśniał Stanisław M. Dobrze zapamiętał wygląd młotka, bo nie był typowy. Miał metalową rączkę o długości 20-30 cm, z drutu zwiniętego w pętlę. Ważył około kilograma. Mieczysław S. zaprzeczał, by używał takiego narzędzia w trakcie zajścia.
Stanisław M. przed zabójstwem odsiedział 6 lat więzienia za wyłudzanie kredytów, Mieczysław S. odbywał wyroki za włamania. Wzajemnie pomawiali się o to, czyim pomysłem było włamanie w Brzezince oraz kto pełnił wiodącą rolę w znęcaniu się nad ofiarą, od której chcieli uzyskać informację, gdzie są ukryte pieniądze. Sąd przyjął, że zabrodni dokonali wspólnie.
Na ławie oskarżonych zasiadał także 67-letni dziś Eugeniusz O., który zdaniem prokuratury pomagał w dokonaniu włamania i wskazał dom Bobuli. Od tego zarzutu sąd go jednak uniewinnił. Skazał go natomiast za utrudnianie postępowania karnego i zacieranie śladów zbrodni.
Z ustaleń sądu wynika, że to u tego oskarżonego w domu bezpośredni sprawcy zbrodni przebrali się i zmyli ślady krwi. 67-latek nie przyznawał się do winy i jako jedyny odpowiadał z wolnej stopy.