Od śmierci papieża Franciszka minęła już przeszło doba. Znamy coraz więcej szczegółów dotyczących jego testamentu, pogrzebu, a także zbliżającego się konklawe. Czy świat otrząsnął się już z tego szoku?
Powiedzieć, że emocje opadły - to zbyt wiele. W Kościele jako instytucji na pewno nie opadły. Natomiast w szerszej opinii publicznej wciąż tyle się dzieje, zwłaszcza na odcinku wojennym, naturalnie przybywa nowych tematów, które w jakiś sposób przysłaniają śmierć papieża. Jednak faktem jest, że ogromne zainteresowanie światowych mediów wzbudziła najpierw przeprawa papieża Franciszka przez chorobę i długi pobyt w szpitalu. Wszyscy się temu przyglądali. Niektórzy mu kibicowali, a niektórzy tylko informowali. Proszę jednak zwrócić uwagę, że Franciszkowi mimo to, że był w szpitalu, udało się przykuć uwagę szerszej opinii publicznej. To jeden z jego atutów. Na przestrzeni całego pontyfikatu było to trochę tak jak z papieżem Polakiem, który przypominał mediom, że jest coś takiego jak Kościół jako instytucja, Kościół, który zrzesza ponad miliard ludzi na świecie i że całkiem nie da się go wygumkować. I te sytuacje powtórzył w pewnym sensie papież Franciszek, który przez cały pontyfikat - 12 lat - przypominał o sobie. Przebijał się nie tylko do mediów kościelnych, ale też do globalnych mediów świeckich, swoimi wypowiedziami mniej formalnymi, np. podczas spotkań z dziennikarzami na pokładzie samolotu papieskiego. O jego pontyfikacie będzie bardzo trudno zapomnieć.

Papież Franciszek wiele dyskusji rozpoczął, na wiele spraw zwrócił uwagę, jednak zabrakło mu czasu by doprowadzić je do końca. Czy kolejny papież powinien kontynuować to co robił papież Franciszek czy może wręcz przeciwnie, grubą kreską odciąć się od tego?
Teraz oczywiście czekamy na konklawe. Tak naprawdę dopiero wtedy, gdy będzie już nowy papież, będzie można można coś podsumować i przejść do następnego rozdziału, czyli do nowego pontyfikatu. Watykaniści cały czas się nad tym zastanawiają. Proszę pamiętać, że Kolegium Kardynalskie - elektorów to panowie poniżej 80 roku życia. Nigdy nie wiadomo dokładnie, kiedy ten skład, który będzie wybierał nowego papieża ostatecznie się ukonstytuuje, bo przecież po drodze może się wiele wydarzyć - mogą nie dotrzeć, zachorować, umrzeć. W każdym razie fakty są takie, że na dzień dzisiejszy około 140 kardynałów ma prawo do wyboru nowego papieża. W tym prawie 110 mianował papież Franciszek. Można się spodziewać, że ci, którzy zostali przez niego mianowani, będą mu to pamiętać, bo to jednak wielki zaszczyt w tzw. kościelnej maszynie być księciem kościoła. To oni teraz będą głosowali. Czy będą szukali kandydata podobnego do Franciszka, czy może kogoś zupełnie innego? O tym wszyscy cały czas dyskutują.
Papież zabiegał o pokój. Zabiegał o poszanowanie osób, które przez konflikty zbrojne muszą opuścić swój kraj. Trzeba przypomnieć, że z jego zdaniem wielu się nie zgadzało. Tymczasem teraz świat pokazuje coś innego.
Musimy pamiętać, że linia papieża Franciszka polegała na zabiegach o pokój, czy udanych czy nie, to inna sprawa. Ukraina krwawiąca pokazuje, że tutaj akurat Franciszkowi nie udało się. Natomiast drugi priorytet jego 12-letniego pontyfikatu to obrona praw migrantów, uchodźców, wszystkich tych najmniejszych, którzy błąkają się po świecie i często nie są mile widziani, a na dodatek służą jako pretekst politykom skrajnie prawicowym, którzy chcą właśnie, żeby wybudować jak najwyższy mur odgradzający ich kraje od tych ludzi, z których większość przecież po prostu szuka albo lepszego życia, albo schronienia przed prześladowaniami we własnej ojczyźnie.
I co widzimy dzisiaj? Właśnie jeden z tych polityków, poniekąd lider całego tego antyimigranckiego ruchu, Donald Trump wybiera się na pogrzeb papieża Franciszka do Rzymu. I jak teraz na to patrzeć? Oczywiście można pomyśleć, że to po prostu przyzwoite zachowanie głowy państwa i chęć złożenia wyrazu szacunku papieżowi. Wszyscy wiemy, że w tle są też różne kalkulacje polityczne ekipy Trumpa, bo przecież chodzi też o pozyskanie większego poparcia wśród wyborców utożsamiających się z Kościołem, z katolicyzmem. Musimy pytać, czy to nie jest jednak jakaś obłuda, wybierać się na pogrzeb papieża w takich okolicznościach, kiedy się prowadzi tak ostro antymigracyjną politykę. Na pogrzeb papieża, który był poniekąd ikoną właśnie takiej empatii dla tych najmniejszych, dla tych najsłabszych, czyli dla uchodźców dla migrantów.
No i ostatnia uwaga też polityczna. Pamiętamy, że tuż przed śmiercią Franciszek spotkał się z wiceprezydentem amerykańskim J.D. Vancem, który również był i nadal jest "rzecznikiem" właśnie takiego ostrego podejścia. Papież pokazał klasę, znalazł dla niego czas. To co ciekawe, po tym spotkaniu Franciszek wypowiedział się krótko, słabnącym głosem i podtrzymał tę swoją zasadniczą linię, że rolą Kościoła jest oczywiście dążenie do pokoju na świecie w różnych miejscach zapalnych, których niestety raczej przybywa niż ubywa, a po drugie rolą Kościoła jest obrona właśnie tych najsłabszych. To jest jedno zasadniczych przesłań Ewangelii w rozumieniu Franciszka.
Można powiedzieć, że Franciszek zostawił nam rodzaj takiego skrótowego manifestu politycznego, świadectwa politycznego na temat swojej linii, na temat swojej swojego pontyfikatu i tego co dla niego było najważniejsze. Jest to linia w zasadzie zupełnie sprzeczna z linią obecnej ekipy rządzącej w Waszyngtonie.
Spójrzmy jeszcze na śmierć papieża Franciszka i cały jego pontyfikat z punktu widzenia Krakowa. Nie da się ukryć, że linia papieża znacznie się mijała z linią metropolity krakowskiego. Było też przynajmniej kilka sytuacji, które bardziej wprawnym obserwatorom mogły wiele powiedzieć, jak np. brak nominacji kardynalskiej dla abpa Marka Jędraszewskiego czy też długie zwlekanie z powołaniem jego następcy.
Sprawa abpa Marka Jędraszewskiego to jest detal w tym obrazie ogólnym, o którym rozmawiamy. Oczywiście dla polskich katolików, dla opinii katolickiej w naszym kraju, to pomijanie obecnego metropolity krakowskiego miało swoją wymowę. Dosyć oczywistą wymowę, że to jeszcze nie ten czas, aby Franciszek widział w nim kardynała. Wiemy, że przesłanie abpa Jędraszewskiego było w ostrym zwarciu z przesłaniem papieża Franciszka, więc byłoby to może trochę dziwne, gdyby papież o tym wszystkim nie wiedział. Przecież od tego papież ma na różnych szczeblach swoich informatorów. Zapewne, gdy zatwierdza kandydaturę danego duchownego to wszystkie te informacje bierze w takim wypadku pod uwagę. Może się wykazać jakąś wielkodusznością, ale w tym wypadku się nie wykazał. Widzimy, że te jątrzące wypowiedzi obecnego metropolity krakowskiego zupełnie nie pasują do linii Franciszka. No i właśnie to będzie tu u nas w Krakowie pamiętane. Jednak patrząc na to teraz z szerszej perspektywy to jest detal, ponieważ na ten moment najważniejsze jest wybranie kolejnego papieża.
Kto nim zostanie? Jak szybko się to odbędzie? Czy odbędzie się to tak sprawie jak w przypadku Bergoglio? Czy też będzie się ten proces przedłużał? A to znów by znaczyło, że pewnego kandydata jeszcze nie ma. To normalne, że dzisiaj dyskutuje się o różnych nazwiskach. Ja też już się wypowiedziałem w tej sprawie na łamach tygodnika "Polityka", że wskazuję na kard. Pietro Parolina, który jest teraz watykańskim sekretarzem stanu, odpowiednikiem świeckim premiera w Watykanie. To bardzo doświadczony dyplomata i moim zdaniem to dobra kandydatura na papieża, z bardzo dobrze rozbudowaną siecią kontaktów w świecie. Pamiętajmy, że czasy mamy niespokojne, a dyplomacja często polega na tym, żeby ten niepokój redukować, żeby zmniejszać napięcia, zmniejszać konflikty. Papież dyplomata byłby może czynnikiem pewnej stabilizacji.
