- Przyleciałam wczoraj z Frankfurtu o godzinie 22.55. Wszystko odbyło się standardowo, lądowanie, transport autobusem do portu i tam niespodzianka - wyjście odgrodzone taśmą, stoi pan ze straży granicznej i milczy. Z chrzęstu jego krótkofalówki polscy pasażerowie zrozumieli, że jest alarm bombowy. Przetłumaczyliśmy to w różnych językach zdezorientowanym osobom wokół – napisała do nas Czytelniczka, która była w czwartek wieczorem na krakowskim lotnisku.
Jak informują nas władze Kraków Airport, w nocy odbyły się ćwiczenia, podczas których testowano procedury wdrażane w przypadku uzyskania informacji o podłożeniu ładunku wybuchowego na terenie lotniska. W ćwiczeniach wzięły udział, oprócz służb lotniskowych, również m.in. Straż Graniczna, Urząd Celny i Policja.
Zdaniem naszej Czytelniczki, pasażerowie nie byli odpowiednio informowani o ćwiczeniach, brakowało komunikatów w zagranicznych językach, przez co sporo pasażerów było zdezorientowanych.
- Po jakichś 30 minutach czekania zaczęło się piekło. Z prawej strony hali strażnik graniczny otworzył drzwi i krzyknął „w halę”, że zaprasza do wyjścia. Po polsku. Zero informacji w obcych językach. Rzeka ludzi wylała się na zewnątrz i utknęła. Było mi strasznie żal obcokrajowców, bo ja dopytywałam się pograniczników co teraz, gdzie iść, a oni nie wiedzieli totalnie nic, mogli tylko iść z tłumem. Była prawie północ, a oni zostali wyrzuceni w nocy na zimno i nie wiedzieli w ogóle o co chodzi – pisze do nas Czytelniczka.
Władze lotniska nie zgadzają się z taką oceną. - Po otrzymaniu informacji o podłożonym ładunku, została wdrożona procedura rozpoznania pirotechnicznego i jego neutralizacji, następnie zdecydowano o ewakuacji części ogólnodostępnej terminalu oraz wewnętrznego układu komunikacyjnego lotniska – wyjaśnia Monika Pabisek, rzeczniczka lotniska.
Jak dodaje, podczas ćwiczeń przez megafony były nadawane komunikaty po polsku i angielsku w części ogólnodostępnej terminalu oraz w hali przylotów. - W komunikatach pasażerowie byli proszeni o dostosowanie się do poleceń służb lotniskowych. Przekazywano również informacje, że trwają ćwiczenia – zaznacza Monika Pabisek.
Według władz lotniska pasażerowie wieczornych rejsów opuszczali halę przylotów z około 15-minutowym opóźnieniem. - Następnie byli kierowani przez pracowników lotniska na parking terenowy, gdzie mogli skorzystać z usług MPK, tam też zostały przebazowane taksówki. Skorzystanie z połączenia kolejowego w czasie ćwiczeń również było możliwe – dodaje Pabisek.
- Szczerze, jeżeli to były ćwiczenia, to robienie ich na żywej tkance, w taki sposób, to jakiś absurd i osoba, która za to odpowiada powinna albo rezygnować ze stanowiska albo dokształcić się w materii „jak to się robi” - uważa nasza Czytelniczka.
W ćwiczeniach brała udział straż graniczna i jej nowy robot pirotechniczny, którego otrzymała we wtorek.
- Pozorowany ładunek wybuchowy został odpowiednio sprawdzony przez pirotechnika ze Straży Granicznej, przetransportowany do beczki pirotechnicznej przy użyciu robota, a następnie wywieziony z lotniska i zneutralizowany. Wszystkie działania minersko-pirotechniczne podczas ćwiczeń przeprowadzili funkcjonariusze Straży Granicznej - zaznacza sierż. szt. Michał Tokarczyk, rzecznik prasowy Karpackiego Oddziału Straży Granicznej. Jak podkreśla, ćwiczenia były zaplanowane od dawna, a ich organizatorem było lotnisko.
Wykorzystany przez SG sprzęt to tzw. „automatyczny antyterrorysta”, czyli robot pirotechniczny IBIS-PIAP. To zaawansowany technologicznie, sterowany bezprzewodowo sześciokołowy pojazd polskiej produkcji, wyposażony w długi wielofunkcyjny wysięgnik (ramię o rozpiętości 3 metrów w pionie i ponad 2,5 metra w poziomie). Sprzęt, który waży 315 kg, naszpikowany jest elektronicznymi nowinkami technicznymi, może przemieszczać się z prędkością ponad 10 km na godz. Przystosowany jest to pracy w różnych temperaturach i w różnych warunkach pogodowych, potrafi też poruszać się w terenie o nachyleniu do 30 stopni.
Krakowskie lotnisko na przestrzeni lat [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 5. „Borówka czy jagoda?”
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
