Sprzedający do swoich stoisk zapraszają w hali giełdy elektronicznej. Czekają tam długie rzędy nart i butów narciarskich, można też na giełdzie ubrać się od stóp do głów na narty. Nie są tu natomiast sprzedawane sanki - to giełda bardziej specjalistycznego sprzętu do zimowych aktywności.
Używane narty dla dorosłych w niedzielę można było kupić na giełdzie przy Balickiej w cenie od 600 zł, dziecięce - od 200 złotych. Na nowe narty trzeba było wydać przynajmniej 990 złotych. Buty narciarskie oferowano w cenie od 300 zł dla dorosłych i od 100 zł dla dzieci.
Kijki to wydatek od 30 zł w górę w przypadku używanych, a od 80 zł można kupić nowe. Za kask, obowiązkowy u narciarzy w wieku do 16 lat, płaciło się od 80 zł w górę.
Kominiarki i czapki są oferowane na giełdzie w cenie od 39 zł w górę - podobnie jak skarpety narciarskie. Droższe są rękawice narciarskie: z wełną lub z goreteksem kosztują od 60 zł dziecięce i od 100 zł dla dorosłych narciarzy. A jeśli ktoś zdecyduje się na rękawice z kaczym puchem - zapłaci od 199 zł w górę. Spodnie narciarskie na giełdzie kosztują minimum 200 złotych.
Jeśli w hali przy Balickiej są wolne miejsca, również każdy chętny, przychodzący na giełdę, może stanąć tu ze swoim sprzętem na sprzedaż i oferować go innym odwiedzającym.
Można też odsprzedać już niepotrzebny nam sprzęt tutejszym sprzedawcom. Albo - jak robi wielu rodziców dzieci - narty, z których pociechy już wyrosły, wymienić na większe za dopłatą.
