https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krakowianin zamordował żonę - grozi mu dożywotnie więzienie

Artur Drożdżak
Zeznaniom Macieja P. (z lewej) przysłuchiwał się krewny ofiary Ankuran Kakoti (z prawej)
Zeznaniom Macieja P. (z lewej) przysłuchiwał się krewny ofiary Ankuran Kakoti (z prawej) Artur Drożdżak
Joonace z Indii zginęła tragicznie od ciosu siekierą. Przyczyną zbrodni była małżeńska kłótnia.

Dlaczego 37-letni krakowianin Maciej P. zamordował swoją żonę Hinduskę? - Usłyszałem głos, który mówił: "Zabij, zabij, nie bądź głupcem". Wtedy wziąłem siekierę i uderzyłem Joonace w głowę - tłumaczył się wczoraj na procesie o zabójstwo, rozpoczętym przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Mężczyźnie grozi kara dożywocia. Biegli uznali, że oskarżony działał mając w znacznym stopniu ograniczoną poczytalność.

Z Joonace poznali się w 2004 roku w USA. Pokochali się, wzięli ślub wyznaniowy, przyjechali do Polski i zamieszkali w kupionym przed laty drewnianym domu w Raciborsku pod Krakowem. 27-letniej Hinduski nie przerażały spartańskie warunki, brak prądu i bieżącej wody, odludzie.

Maciej P.: Kochałem żonę. Usłyszałem jednak głos, który mówił: "Zabij"

- Mówiła mi, że to jej przypomina dzieciństwo w Indiach. Nasza 3-letnia córeczka uczyła się tu języka, umiała już nazywać po polsku niektóre zwierzątka. Planowaliśmy wysłanie jej do przedszkola - mówił mężczyzna, z wykształcenia historyk sztuki.

Po jakimś czasie idyllę zaczęły psuć kłótnie między małżonkami. Joonace nie podobało się, że Maciej P. utrzymuje kontakty z córką z pierwszego małżeństwa. Była zazdrosna. Kiedy minęły pierwsze uniesienia, zaczęły jej też przeszkadzać skromne warunki, w jakich żyli - o wiele gorsze niż te w mieszkaniu na Manhattanie.
W maju 2008 r. doszło do tragedii. Po kolejnej awanturze, tym razem związanej z przyjazdem z Anglii siostry Hinduski, Maciej P. nie wytrzymał. - Wziąłem siekierę wiszącą w sieni i zadałem żonie cios w głowę. Nie planowałem tego. Do dziś jest dla mnie zagadką, dlaczego to zrobiłem - zarzekał się na sali rozpraw szczupły, łysiejący, zdenerwowany oskarżony.

Potem przeciągnął zwłoki do piwnicy, na głowę żony założył foliowy worek, po czym wytarł ślady krwi, pomalował ściany farbą i spalił paszport i kartę bankomatową Joonace.

- Spieszyłem się, by córeczka się nie obudziła. Zdążyłem przed świtem - sucho relacjonował. Przyznał, że myślał o popełnieniu samobójstwa, ale uświadomił sobie, że nie zrobi tego ze względu na trzylatkę. - Żonę kochałem, ale dziecko jeszcze bardziej - nie krył.

Myślał też o rytualnym spaleniu zwłok kobiety, ale zrezygnował z tego, tak samo jak z pochowania jej w pozycji pionowej, co nakazują zwyczaje hinduskie. Wykopał tylko płytki dół w ogrodzie za domem, ułożył tam ciało zamordowanej, dla pewności jeązcze zadał cios siekierą lub łopatą, potem zasypał zwłoki wapnem i zakopał. Na koniec zasadził tam trzy wiśnie.
- Uważałem i uważam, że zbrodnia powinna być ujawniona i ukarana, dlatego wskazałem miejsce ukrycia zwłok. Nie mogłem żyć w takim kłamstwie. Swoje zachowanie oceniam jak najgorzej - zapewniał.

Jednak początkowo okłamywał policję, że jego żona wyjechała w nieznane. To samo mówił siostrze i matce zamordowanej, które przyjechały do Polski z Anglii szukać Joonace P.
Jako świadek zjawił się też na procesie 33-letni lekarz Ankuran Kakoti, szwagier oskarżonego.

- Specjalnie przyjechałem na ten proces z Londynu. Uważam, że zabójca jest osobą niezwykle niebezpieczną i nieobliczalną. Powinno się go izolować od społeczeństwa. Nie wiem, jaką karę można mu wymierzyć zgodnie z polskim prawem, ale liczę, że najwyższą - mówił na sądowym korytarzu.

Dzieckiem Macieja P. zajęła się jego rodzina, opiekunem prawnym dziewczynki został jej dziadek. Nie chciał wczoraj rozmawiać z dziennikarzami.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska