Mają 50-60 lat, zazwyczaj nigdzie nie pracują. Wyjazd do Niemiec, do opieki nad starszymi osobami, był szansą na ich odbicie się od finansowego dna. Pracowały, ale pieniędzy nie dostały. Albo dostały tylko część. Są zdesperowane, bo dla nich miesięczna pensja z Niemiec, 4 tys. zł, to majątek. - Dałyśmy się oszukać - mówią kobiety, które rekrutowała spółka Career Investment z Krakowa. Zawiadomiły krakowską prokuraturę.
- Wszczęliśmy dochodzenie z artykułu o wyłudzenie od kilku do kilkunastu tys. zł od osoby. Pokrzywdzone zgłaszają się do nas od dwóch miesięcy, z całej Polski - informuje prok. Halina Stolińska-Zawadzka, która prowadzi postępowanie.
Czułam sie podle
Co mówią kobiety? - Pracowałam w niemieckiej rodzinie w 2014 roku przez ponad trzy miesiące - wspomina Magdalena Lisowicz z Poznania. - Za ostatni miesiąc do tej pory nie dostałam nic z należnych mi czterech tysięcy złotych, resztę z niemal trzymiesięcznym poślizgiem. Dzwoniłam do biura Career w Krakowie, a oni ciągle: zależy nam, ale nie ma polecenia szefowej, a pieniędzy nadal nie było. Nie miałam z czego żyć. Zablokowali mi konto bankowe, bo nie płaciłam rachunków.
Dodaje, że była świadkiem, jak jej niemiecka rodzina wysyła przelewy na konto krakowskiej firmy. - Dostali więc pieniądze. Ale cały czas słyszałam, żeby się uzbroić w cierpliwość. Doskonale umieli mnie zwodzić, obiecywać -mówi. Planuje pozew w sądzie cywilnym.
Aneta Ząbczyńska z Koszalina nie zobaczyła grosza zapłaty za miesiąc pracy w 2014 r. (około 1 tys. euro). - Telefony nic nie dawały - wspomina. W przyszłym tygodniu zamierza iść z tym na policję.
Anna Niżyńska z Leszna na policji już była. Wybierając firmę do pracy za granicą, starała się zabezpieczyć.
- Widziałam, że CI działa od ponad 10 lat, ma certyfikat Rzetelna Firma. Myślałam, że są uczciwi - przyznaje. - Nie byli. Zalegają mi prawie 2 tys. euro, choć skończyłam pracę kilka miesięcy temu.
- Ile ja na telefony wydałam! Mówili mi, że wypłata będzie w przyszłym tygodniu, potem jeszcze w przyszłym i jeszcze... Do dziś walczę o niemal 2 tys. euro - dodaje Janina Wojciechowska z Wrocławia.
Angelika Wójcik z Gdańska denerwuje się, kiedy słyszy o Career Investment. Założyła już sprawę cywilną w sądzie. - To się musi skończyć! Już nawet nie chodzi o te trzy tysiące złotych, tylko o zasadę. Nie wolno ludzi oszukiwać! - podkreśla.
Trzy firmy jak jedna
Schemat działania w przypadku każdej z kobiet był podobny. Dowiadywały się o firmie przez internet. W oddziale lub przez telefon prowadzono rozmowę kwalifikacyjną. Potem, najczęściej dzień przed wyjazdem, panie dostawały pocztą umowę-zlecenie i rachunki do podpisania in blanco. Bez nich nie dostałyby potem pieniędzy (to zasada przy tego typu umowach).
Najczęściej panie były wtedy w trakcie pakowania się do wyjazdu. Większość podpisywała umowę "na kolanie". Choć kilka z nich zastanowiło, dlaczego rekrutację prowadziła firma Career Investment, a umowę podpisują ze spółką Leo Europe lub Aries Europe. Niektóre dzwoniły do biura przy Jurajskiej 2 w Krakowie. Tam je zapewniano, że to to samo, że to grupa firm, i żeby się nie przejmować.
- Teraz gdy się zastanowię, to pewnie bym uważniej przeczytała, ale wtedy zależało mi na wyjeździe, wszystko było gotowe, brakowało pieniędzy - mówi pani Janina.
Kiedy przelewy przestały docierać na konto, kobiety dzwoniły na Jurajską w Krakowie. Odpowiedzi były podobne: proszę o cierpliwość, za tydzień będzie, już niedługo, przekażemy szefowej...
Niektóre zaczęły zaglądać na fora internetowe. -Zdębiałam. Oszukane opiekunki skarżyły sie na CI od 2012 roku - mówią.
Już nie rzetelna
Pojechaliśmy na ul. Jurajską, do siedziby Career Investment. Mieści się w dużej willi. Przy wjeździe widnieje jedynie szyld innej firmy organizującej wesela.
Zapytaliśmy Ewelinę Biniek, dlaczego jej spółki nie płaciły opiekunkom.
- Mogę każdą osobę zaprosić na Jurajską, żeby wyjaśnić wątpliwości - zaprasza pani prezes. - Zdarzają się bowiem sytuacje, że nie płacą nam niemieccy klienci.
Jednak, według umowy, to jej firma ma zapłacić opiekunkom, nie niemiecka.
- Część pań nie przedstawiła rachunków do rozliczenia, a wielokrotnie się o to zwracaliśmy - wysuwa kolejny argument prezes Biniek.
- Podpisywałyśmy rachunki in blanco, więc CI je miała - mówią nasze rozmówczynie. I dodają, że nikt z firmy nigdy nie nadmienił, że brakuje jakichkolwiek dokumentów.
W trakcie rozmowy pani prezes dodaje kolejne argumenty: niemieckie rodziny były niezadowolone z opiekunek, niektóre Polki miały wyłudzać od nich pieniądze.
Żadna z naszych rozmówczyń takich uwag nie słyszała. - Moja rodzina pomagała w odzyskiwaniu pieniędzy, w kontaktowaniu się ze związkami zawodowymi w Niemczech. Bardzo sie przejmowali, że nie dostałam pieniędzy - opowiada jedna z kobiet.
Na zarzut o zwodzenie pań i mamienie ich coraz to innymi terminami wypłaty, Ewelina Biniek odpowiada: - Szwankowała nam współpraca między działami. Pozwalnialiśmy kilka osób. Teraz objęłam funkcje we wszystkich trzech firmach, żeby wszystkim było lepiej - podkreśla (wcześniej Leo i Aries miały innych szefów). Obiecuje zbadać przypadki, które rozpatruje teraz prokuratura.
Opiekunki nie wierzą w te deklaracje. Kilka spraw cywilnych jest już w sądzie.
- Jesteśmy zdeterminowane, tylko tak możemy odzyskać pieniądze - przekonują.
Po tym, jak policja wezwała Ewelinę Biniek na rozmowę w toczącym się postępowaniu, trzy panie, które pierwsze złożyły zawiadomienie do prokuratury, dostały od CI swoje pieniądze.
W międzyczasie Career Investment został skreślony z listy spółek z certyfikatem Rzetelna Firma.
- Strasznie się wstydzę, że dałam się tak perfidnie oszukać. Czuję się podle. A to przecież to oni powinni sie wstydzić, prawda? - zauważa pani Magda.
***
Na prośbę bohaterek zmieniliśmy ich personalia w artykule. W umowach, które podpisały, widnieje zapis o karze 3,5 tys. zł za "podjęcie działań, które negatywnie wpływają na reputację zleceniodawcy"...
