Na brzegu rzeki zbiera się biały proszek, a na tafli unoszą się tłuste plamy. - Ryby i żaby giną. Przenoszę je do czystego zbiornika, ale wszystkich nie jestem w stanie sam uratować - mówi pan Kazimierz.
Po pierwszym artykule, w którym opisaliśmy stan rzeki, odezwali się do nas kolejni Czytelnicy, którzy również z przejęciem mówią o stanie Sudołu.
- Od dawna próbujemy zainteresować służby tym, co wpływa do rzeki. Niestety, nikt nie interweniuje. Mam nadzieję, że nareszcie coś się zmieni, a ludzie, którzy wpuszczają tam ścieki, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności - mówi radna miejska, Teodozja Maliszewska.
Sprawą zainteresowała się także inna radna, dyrektor Szpitala Jana Pawła II Anna Prokop-Staszecka. - Widziałam jak na rzece unosiły się tłuste plamy. Byłam zaskoczona. Zaalarmowałam wszystkie służby: policję, straż pożarną i miejską. Jednak ich interwencje nie przyniosły żadnych rezultatów - mówi dyrektor Prokop-Staszecka.
Radna proponowała także otwarcie telefonu ekologicznego, na który mieszkańcy będą mogli zgłaszać tego rodzaju sytuacje. - Urzędnicy nie popierają tego pomysłu, najłatwiej jest im powiedzieć, że się „nie da” - dodaje Prokop-Staszecka.
Głosy zbulwersowanych mieszkańców nie cichną. Wszyscy przyznają, że Sudoł jest w opłakanym stanie. - Często spaceruję tamtędy wieczorami z psem i widuję pana Kazimierza, jak próbuje ratować Sudoł. Widziałam ginące ryby i kaczki. Mieszkam tam od lat, ale z takim widokiem spotkałam się po raz pierwszy - mówi krakowianka Jadwiga Paszko.
Według Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie, ścieki pochodzą z ul. Opolskiej 10 - ich ujście znajduje się na prawym brzegu potoku (od strony Modlnicy). Zarząd informuje, że policja prowadzi już w tej sprawie postępowanie.
- To, czy mamy do czynienia z zanieczyszczeniem zagrażającym środowisku, może stwierdzić np. reprezentant straży pożarnej lub powiatowy lekarz weterynarii. Tak było i w tym przypadku - mówi Katarzyna Padło z Biura Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. - Otrzymaliśmy opinię, że zagrożenia nie było - dodaje Padło.
Policja sporządziła protokół, który przekazano do Prokuratury Rejonowej Kraków-Prądnik Biały. - Teraz to prokuratura musi podjąć decyzję, czy śledztwo będzie prowadzone w sprawie o przestępstwo czy o wykroczenie - tłumaczy Padło.
Zbulwersowany pan Kazimierz nie może zrozumieć jak w badaniach wody z rzeki mogły nie zostać wykryte żadne szkodliwe substancje. - W takim razie dlaczego zwierzęta padają? - pyta mieszkaniec.
- Czujemy się bezsilni i bezradni. Dlaczego nikt w tym mieście nie interesuje się przyrodą? - dodaje dyr. Prokop-Staszecka.
Wszyscy czekają na odpowiedź z prokuratury, która określi, jakie kolejne kroki zostaną podjęte. O zakończeniu tej historii poinformujemy naszych Czytelników na łamach „Gazety Krakowskiej”.