https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mech pożerający smog na razie nie dla Krakowa

Arkadiusz Maciejowski
Konstrukcja wypełniona mchem „pożerającym” smog w Oslo
Konstrukcja wypełniona mchem „pożerającym” smog w Oslo fot. archiwum
Rozmowa Kroniki. Małgorzata Olesiewicz z berlińskiej firmy Green City Solutions, która wygrała Smogathon, przekonuje, że ich wynalazek skutecznie walczy z zanieczyszczeniem powietrza.

- Mchu raczej Państwo nie wymyślili...

- Oczywiście, że nie. Połączyliśmy jednak biotechnologię z m.in. nowoczesną technologią informatyczną.

- I stworzyliście wolnostojące konstrukcje - przypominające bilboardy - wypełnione właśnie mchem. To jakiś specjalny mech, czy taki, który rośnie w lesie?

- Od razu podkreślam, że nie jest to sztuczny ani genetycznie modyfikowany mech tylko naturalny. Sekret tkwi w tym, że z kilku tysięcy gatunków mchu został wyselekcjonowany taki, który ma największą zdolność pochłaniania pyłów. Działa to tak, że na jego powierzchni żyją bakterie, które rozpuszczają osadzające się na nich zanieczyszczenie powietrza i przetwarzają je w biomasę. Badania były prowadzone przez dziesięć lat na trzech niemieckich uniwersytetach m.in. w Dreźnie. I pokazały one, że te rośliny naprawdę mają niesamowite zdolności. A zespół, którego jestem członkiem, po prostu te wyniki tych badań - mówiąc ogólnie - skomercjalizował i wykorzystuje w praktyce.

- Ale sami ten mech hodujecie?

- Tak, mamy swoją fermę, na której on rośnie. Oceniamy, oczywiście na podstawie badań, że jedna produkowana przez nas konstrukcja wypełniona mchem, wysoka na cztery metry i szeroka na trzy metry, ma taką moc pochłaniania zanieczyszczeń powietrza jak 275 drzew. A przy tym zajmuje 99 proc. mniej miejsca.

- Ile takich konstrukcji musiałoby stanąć w Krakowie, żebyśmy odczuli faktyczną poprawę jakości powietrza?

- Szacujemy, że musiałoby takich konstrukcji stanąć ponad tysiąc. Zdajemy sobie sprawę, że to ogromna ilość, dlatego nie chodzi o to, aby traktować je jako główną metodę walki ze smogiem, ale jako jeden z elementów, połączony z innymi działaniami, takimi jak likwidacja pieców węglowych itd. Coraz więcej miast jest zainteresowanych naszymi urządzeniami. Stoją już m.in. w Oslo czy Paryżu, który również ma duży problem z zanieczyszczeniem powietrza. Najlepszym dowodem na skuteczność naszej metody, nie w warunkach laboratoryjnych, tylko fizycznie w terenie, będzie projekt dofinansowywany przez unię europejską. W jednym z europejskich miast, nie mogę jeszcze zdradzić w którym, ustawimy sześć naszych konstrukcji. A niezależny instytut badawczy będzie przez dwa lata mierzył, o ile zmniejsza się poziom zanieczyszczenia powietrza, dzięki mchowi pochłaniającemu pyły.

- Gdy ustawiona jest już w danym miejscu Państwa konstrukcja, to czy mech trzeba jakoś na co dzień pielęgnować?

- Mech generalnie nie czuje się najlepiej w przestrzeni miejskiej. Dlatego w środku całej konstrukcji znajdują się urządzenia, które mierzą, co się z nim dzieje i w razie konieczności nawadniają go lub odżywiają. Tak, by jak najlepiej pochłaniał pyły przez cały rok, również zimą.

- Z 27 zespołów, które brały udział w tegorocznym krakowskim Smogathonie - warsztatach, podczas których poszukiwane są sposoby na walkę ze smogiem - Państwa projekt został uznany przez ekspertów za najciekawszy. Czy padła jakaś deklaracja ze strony krakowskich urzędników, że są zainteresowani zakupem tych urządzeń?

- Konkretna deklaracja nie padła, ale jesteśmy w kontakcie. Bardzo bym chciała, by pojawiły się również w Polsce.

- Problemem może być cena. Jeden Państwa „pożeracz smogu” kosztuje ponad 100 tysięcy zł.

- To cena na dziś. Ale jesteśmy przekonani, że jeśli rozpoczniemy produkcję na większą skalę, to może być ona nawet o połowę niższa. Co więcej rozważamy nawet możliwość montowania w miastach naszych urządzeń za darmo. A zarabialibyśmy np. na udostępnianiu danych o zanieczyszczeniu powietrza, które też one zbierają.

- Jak właściwie trafiła Pani do „Green City Solutions”?

- Dość przypadkowo. Mając 18 lat - teraz mam 26 - wyjechałam na studia najpierw do Szkocji a potem do Hongkongu. Z wykształcenia jestem ekonomistką, ale zajmowałam się też m.in. kwestiami związanymi z procesami chemicznymi. Półtora roku temu wracając na święta do domu do Szczecina, leciałam przez Berlin. W samolocie poznałam chłopaka, który opowiedział mi, że jego znajomy architekt Dénes Honus prowadzi od 2014 r. z trójką swoich przyjaciół (wśród którym jest inżynier, biolog i informatyk) właśnie ten cały projekt. Nawiązałam z nimi kontakt, dwa miesiące później byłam już w Berlinie i dołączyłam do zespołu, który cały czas się rozwija i udoskonala stosowane rozwiązania.

Rozmawiał: A. Maciejowski

Komentarze 26

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
mikołaj
do domu to trzeba zainwestować w jakiś oczyszczacz, polecicie coś?
s
s.
Myślę, że dało by się zrobić system aktywny za 10,000zł od "tablicy". Tylko by się za to musiała wziąć polska firma.

Rama - po 200zł sztuka. Hodowla mchu - stówka. Montaż dwie stówki. Elektronika i system nawadniania i kontroli temperatury z 500zł/szt. Przyłączenie prądu i wody 500zł = 2000zł. Plus 8000 do podziału urzędnicy - szefostwo.
s
sgf
zamiast rozwiązywać problemy najlepiej na nich zarabiać. Jak problemy tego świata znikną (łącznie z konfliktami zbrojnymi) znikną również biznesy przeróżnych cwaniaków i przekrętów. I dlatego nie można pozwolić na to żeby te problemy (wojny, choroby, zanieczyszczenie) poznikały. I to jest clue do dzisiejszej rzeczywistości. A ten mech to taki symbol, jak kiedyś "miś" Barei.
g
gość
razy niż drzewo, to jest coś
g
gość
durnie gadasz,
A jak tam objawy, nasilają się, czy słabną?
G
Gość
a reszta cwaniackow zachwyca sie, cmoka, popiera, wywiady robi i w glowe zachodzi od tych pomyslow i wynalazkow. 100 000 zl. za takie bolsze g... to juz calkowite lewackie otepienie i oduraczenie tych postepakow. Chyba ze stare 100 000, to zwracam honor. Ja bym im dal 30 takich instalacji za tego Sylwestra w Krakowie, bylby przynajmniej spokoj.
c
cos takiego
wypychaja takie pojemniki z drutow kamieniami i ogrodzenia robia , ale mchem wypchac to musza byc wielkie ceregiele. Wszystko to musi miec specjalna oprawe i naukowa podbudowe, zeby lewaki swojaki mogly doic durnego podatnika ! Przeciez za komuny byly take konstrukcje z wikliny u drutu w ksztalcie koszy, krasnali i innych bajkowych postaci pokryte mchem i kwiatami, kolo wodociagow byly najladniejsze. Zajmowali sie nimi ogrodnicy miejscy, prawdziwi fachowcy, nie dzisiejsi kosiarze trawy. Ogrody miejskie rozwiazano, dzialeczki wyprzedano, a oni jakies bzdury chca finansowac, zamiast wrocic do starych sposobow. Nie wiem czy dzisaj sa jeszcze w krakowie rakie cuda, ale w centrum Szczawnicy nadal istnieja, turysci sie nimi zachwycaja i kolejki do zdjec sie w okol nich ustawiaja, a kosztuja pewnie grosze w porownaniu z tymi wymyslonymi przez Niemcow dziwadlami. Ci wiedza jak na naiwniakach robic kase.
B
Bea
...to jest istota sprawy. Niech wytna wszystkie drzewa, wyleja beton w kazdym mozliwym miejscu, bedzie super!!
P
Piotr
A jaki to rejon? Pytam z ciekawości bo mieszkałem w Krakowie w kilku już dzielnicach i wszędzie awarie prądu były rzadkością (raz na kilka lat, najwyżej na kilka godzin).
j
jasiek24
1000x100000 = 100 mln zł. Tyle Kraków musiałby zainwestować na początek, żeby był według "Green City Solutions" jakiś skutek. No dobra, po rabacie będzie 70 mln. To i tak złoty interes, bo koszt byłby pewnie wielokrotnie mniejszy.
Obszarowo w Krakowie wychodzi sztuka na 0,326 km2 czyli 32,6 hektara powierzchni. Przy czym instalacja nie ma zdolności przyciągania pyłów. Może najwyżej absorbować, to co naturalnie osiądzie.
Zaiste, można odnieść wrażenie, że dziś ludzie są głupsi niż w średniowieczu. Zamiast tę panią pogonić, to z się z nią poważne wywiady robi :)
j
jasiek24
Ta pani nie oczadziała. Liczy raczej na ten stan u urzędników. Przedstawia się to jako "niemiecka jakość i technologia". Jak tu nie wierzyć?
To jest tak bezczelna propozycja, że aż niewiarygodna.
g
gość
to ty jesteś
L
LOL
100 000 PLN za ramę 3x4 metra, obsadzoną naturalnym mchem, z czujnikiem wilgotności??? Chyba pani oczadziała...
H
Huop
Liściaste w zasadzie są gatunkami niepożądanymi. Tylko dlaczego nasi krakowscy geniusze je sadzą w mieście masowo? Potem w jesieni pełno syfu zalega na chodnikach.
e
ekoista -
Np.nasz rodzimy bluszcz pospolity "hedera helix" który to jest zimozielony cały rok i ma podobnie wysoko wydajne do mchu pochłanianie szkodliwych substancji , pyłów , formaldehydu i neutralizowania tego. W dodatku transpiruje cały rok i produkuje tlen cały czas za dnia, w każdej porze roku, nawet pod śniegiem. Chociaż tak naprawdę to zimozielone pnącze bardziej niż roślina okrywowa. ZZM powinien każde większe drzewo liściaste podsadzic bluszczem pospolitym, drzewo zrzuca liście na zimę a bluszcz spinający się po pniu i konarach jest zielony. Także drzewo jest efektywne z bluszczem cały rok. Poza tym bluszcz pozostaje w symbiozie z drzewem, nie szkodzi drzewu a żywi go na dodatek.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska