Śmiesznostki Muammara Kaddafiego często przesłaniały jego upodobanie do siania gdzie popadnie zniszczenia, a przynajmniej zamętu. Spośród wszystkich arabskich despotów Zachód chyba najmniej ma powodów, by żałować dyktatora Libii. Co prawda zapomniano mu, że w przeszłości budował broń masowej zagłady (szczęśliwie bez powodzenia) i wysyłał agentów w misjach terrorystycznych (z powodzeniem, niestety). Jednak, choć przestał stanowić zagrożenie, potrafił korzystać z libijskich petromiliardów, by stać się utrapieniem dla państw, które mu podpadły i ich obywateli.
Najgorszymi tyranami są właśnie ekscentrycy, jak widać na przykładach Kaddafiego w Libii czy - żeby nie sięgać daleko - przed laty Ceausescu w Rumunii. Często też źle kończą. W obliczu ulicznej rewolucji libijski dyktator zachował się w zgodzie ze swoją naturą. Można było przewidzieć, że raczej spróbuje rozstrzelać pączkującą rebelię niż miałby z nią paktować. Niestety, Libia, z Kaddafim czy bez, wydaje się skazana na wojnę domową. Przelana krew najwyraźniej rozszczepiła kraj wedle podziałów plemiennych, zawsze w nim głębokich. Jedne klany pozostały przy Kaddafim, inne przystąpiły do obalania dyktatora. Wszystkie mają własne bojówki i "przełożenie" na libijskie wojsko i policję. Obie strony zdają też sobie sprawę, że przegrani nie mogą oczekiwać pobłażania. Dla wielu to walka na śmierć. Dosłownie.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Pies udaremnił przemyt papierosów
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy