Spłonęło poddasze i zawalił się dach, a dom nie nadaje się do użytku. To skutek pożaru, który w niedzielę nad ranem gasiło aż 6 straży pożarnych.
– Bez dachu nad głową pozostała rodzina, w której jedna z osób jest niepełnosprawna – relacjonuje prezes działającego w Nowym Sączu Stowarzyszenia Beskidzkie Więzi Artur Czernecki, który od wielu lat angażuje się w pomoc niepełnosprawnym i w niedzielę po południu był na miejscu nocnej pożogi. – Będziemy szukać sojuszników, by możliwie najszybciej pomóc tym ludziom w odzyskaniu godziwych warunków życia.
Według brygadiera Pawła Motyki, zastępcy komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu, w nocy, kiedy pierwesi strażacy dotarli do pożaru, wydawało się, że może spłonąć nie tylko budynek już trawiony płomieniami, ale również inne budynki znajdujące się nieopodal.
– By równocześnie gasić płonący budynek i ratować sąsiednie przed przerzuceniem się na nie płomieni, zaangażowanych było aż sześć jednostek – relacjonuje brygadier Motyka. – Dwa zastępy PSP z Nowego Sącza wsparły czetry ochotnicze straże pożarne z miejscowości w gminie Kamionka Wielka. Należało nie tylko wylewać wodę na płomienie, ale również dostarczać ją ze znacznej odległości. Równocześnie ratowano z płonącego domu dobytek mieszkańców, który w danej chwili jeszcze nie uległ zniszczeniu.
Bardzo trudna akcja prowadzona przez trzydziestu strażaków trwała ponad cztery godziny.