Podczas ostatniej sesji rady miejskiej w Nowym Wiśniczu sołtys Królówki poruszył problem, z którym od kilku tygodni boryka się jego miejscowość. Burmistrz Małgorzata Więckowska ujawniła, co może znajdować się w pojemnikach.
- Dostaliśmy informację od prokuratury, że są to prawdopodobnie jakieś odpady z produkcji lakierów i farb, ale nie mamy żadnej ekspertyzy i nie mamy prawa, żeby robić jakiekolwiek ekspertyzy, żeby wchodzić na teren prywatny - mówiła burmistrz.
Dodała, że od kilku dni jest w posiadaniu adresu właściciela działki, co umożliwia rozpoczęcie procedury administracyjnej. Chodzi o wezwanie właściciela posesji do usunięcia beczek.
- Właściciel wyraził zgodę, sam prawdopodobnie brał udział w tym przewożeniu, czy też umieszczaniu tych beczek - stwierdziła w swoim wystąpieniu burmistrz Małgorzata Więckowska.
Jej zdaniem, usunięcie beczek może kosztować nawet kilka milionów złotych.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Tarnowie. Zleciła ona zbadanie zawartości pojemników. Wyniki mają być znane w ciągu dwóch tygodni. Na razie śledczy nie ujawianiają żadnych szczegółów postępowania, zasłaniając się jego dobrem.
Obawiają się katastrofy
Tymczasem mieszkańcy Królówki są pełni obaw o swoje bezpieczeństwo. Nie uspokaja ich zapewnienie Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, że beczki są szczelne. Ludzie obawiają się, że w każdej chwili ktoś może uszkodzić pojemniki, co mogłoby prowadzić do katastrofy ekologicznej.
Zgodnie z decyzją prokuratury, od 22 listopada policja nie pilnuje już beczek przez całą dobę, a jedynie patrol przyjeżdża w to miejsce kilka razy dziennie. Zdaniem mieszkańców to za mało, bo teraz na posesję można wejść bez większego trudu. Tym bardziej, że w drzwiach po prawej stronie budynku brakuje dolnej szyby. - Policja przyjedzie, oświetli i jadą dalej - zwraca uwagę Krystyna Mochel.
- Mieszkamy bardzo blisko i obawiamy się o nasze zdrowie, jeśli doszłoby do uszkodzenia beczek. Tuż obok jest potok Polanka, wystarczy że ktoś uszkodzi te beczki i dojdzie do skażenia całej Królówki. To nie dotyczy tylko najbliższych mieszkańców, ale wszystkich - mówi Katarzyna Jagielska.
- Praktycznie każdy ma w domu małe dzieci. Co będzie, jeżeli dojdzie do wybuchu? - martwi się Marta Fortuna.
Beczki również w budynku
Sołtys Stanisław Tabor jest zaniepokojony faktem, że oprócz 30 beczek, stojących na zewnątrz dawnej pizzerii i baru, kolejne pojemniki znajdują się w środku budynku. Widać je przez szybę w drzwiach wejściowych.
- Beczki na placu możemy policzyć, ale nie wiemy, ile jest ich w środku. Słyszałem, że jest ich tam mnóstwo, a tam jest duża sala - mówi sołtys.
Obawia się, że ścieki z budynku trafiają do szamba, a zgodnie z dawną technologią, nadmiar ścieków z szamba trafiał do potoku. - W którymś momencie ktoś może próbować opróżnić te beczki w środku i wszystkie ścieki spłyną do potoku Polanka - dodaje Stanisław Tabor.
Sołtys i pozostali mieszkańcy Królówki oczekują informacji , co jest w beczkach, chcą również zapewnienia, że substancja ta nie zagraża życiu mieszkańców. - Na razie tylko nieoficjalnie wiemy, że są to środki chemiczne łatwopalne.
Wnioski do prokuratury
Grupa ok. 30 mieszkańców wystąpiła z pismem do prokuratury. Domagają się informacji na temat zawartości beczek.
- Pewnie odpiszą, że dopóki trwa śledztwo, jest to tajemnica. Ale według mnie nie powinno tak być, bo mieszkamy w pobliżu i mamy prawo wiedzieć - uważa pani Anna.
Do prokuratury wystąpiła również burmistrz Nowego Wiśnicza. Domaga się uznania gminy za stronę pokrzywdzoną. Taki status umożliwiłby władzom samorządu wgląd do wszystkich dokumentów.
Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ
