Bogusław Kaczyński, dyrektor artystyczny festiwalu im. Jana Kiepury, każdego roku zatrzymywał się w Wiśle. Uważał, że w zielonym pensjonacie na Bulwarze Dietla, w samym sercu kurortu, najlepiej czuć ducha dawnej Krynicy. I jak się okazuje nie chodziło tylko o atmosferę.
– Pan Bogusław mawiał, że każdej nocy, kiedy zasypiał słyszał szelest trenu sukni Heleny Modrzejewskiej, przemierzającej korytarze – uśmiecha się Ewa Dzierżawska, współwłaścicielka pensjonatu. W swoim gabinecie pełnym starych zdjęć i bibelotów wspomina 130-letnią historię obiektu.
W tym samym czasie w kuchni pieką się legendarne ciastka.
– Są doskonałe i jedyne w swoim rodzaj. Jak cały pensjonat - opowiada pani Anna z Warszawy. Spieszy się na pociąg, ale nie odmówi sobie kremówki. Specjał o tajnej recepturze podbija od lat podniebienia gości.
Z kuchni wygląda pani Stanisława.
- Przepis na sukces jest jeden. Trzeba wszystko dopracować i we wszystko włożyć serce. Ach, szkoda, że to się wszystko kończy – wzdycha szefowa kuchni. - Osiemnaście lat tu pracowałam, było jak w rodzinie. Kawiarnia z naszymi wypiekami cieszyła się wielkim powodzeniem. Człowiek nie zdaje sobie sprawy na razie, że kończy się ta historia. Jakoś nie dociera to do mnie – mówi Stanisława Waligóra.
Podczas, gdy ostatni goście pakują bagaże w Wiśle trwa wyprzedaż. Kryniczanie wynoszą stoły, krzesła, bibeloty, porcelanę. Aleksander Półchłopek, syn twórcy kiepurowskiego festiwalu, przyszedł kupić parę pamiątek.
– Pensjonat Wisła cieszył się wielką renomą wśród kuracjuszy. Dla mnie ma wielką wartość emocjonalną z kilku względów. Przede wszystkim jego bogatą historię, związki z festiwalem imienia Jana Kiepury, tu mieściło się przez wiele lat biuro organizacyjne festiwalu, ale również ze względu na historię rodzinną. Tu poznali się moi rodzice i tu odbyła się ich pierwsza randka – wspomina wzruszony.
Czy po 130 latach historia pensjonatu dobiega końca? Na razie nie wiadomo jakie są plany nowego inwestora.
– Mówią, że może będzie tu kasyno, albo luksusowy hotel i niewiele zostanie po dawnej Wiśle – spekulują mieszkańcy, którzy przyszli pożegnać załogę.
Królowa wpada na ciastko
„Pensjonat Wisła – własność pani Emilii Burzyńskiej, wdowy po profesorze UJ– położony był blisko teatru. Ukochana papuga właścicielki, Żakometa, darła się zawsze, powtarzając swoje imię. W pensjonacie tym zatrzymywała się sama śmietanka, arystokracja i dorastające panienki z dobrych domów, powierzane pieczy pani profesorowej”- wspominała córka krynickiego lekarza Emilia Grajzlerowa. Zbudowany w 1880 roku po śmierci Burzyńskiej trafi w ręce babci i ciotki obecnej właścicielki.
– Międzywojnie to okres świetności pensjonatu, w Krynicy niezwykle modnym wówczas uzdrowisku, bywały elity. Od najstarszych mieszkańców, którzy pamiętali jeszcze tamten czas, wielokrotnie słyszałam, że w Wiśle zawsze było niezwykle elegancko, a kuchnia serwowała wyrafinowane potrawy – opowiada Ewa Dzierżawska. Podbiły ponoć podniebienie samego marszałka Józefa Piłsudskiego, który odpoczywając w kurorcie - choć zakwaterowany w innym pensjonacie - wysyłał żołnierzy z menażkami po obiady do Wisły. Bywali tu artyści, arystokraci, wielkie sławy epoki: Helena Modrzejewska, Ludwik Solski, Gabriela Zapolska, Tadeusz Boy Żeleński,
Pani Dzierżawska dodaje, wszyscy znamienici goście, którzy przyjeżdżali na wypoczynek, mieszkali w pokojach bez kanalizacji i bieżącej wody. – Dziś to nie do pomyślenia. Każdego ranka dziewczęta grzały na dole w kotłach wodę i wlewały do porcelanowych mis w pokojach – uśmiecha się.
W czasie wojny Wisła była ulubionym miejscem oficerów niemieckiej armii.
- Babcia i ciocia prowadziły pensjonat na ich życzenie. Wtedy też ukrywały na strychu ludzi, których później kurierzy przeprowadzali przez zieloną granicę. Na szczęście nigdy to się nie wydało, zgodnie z zasadą, że pod latarnią najciemniej – dodaje.
– Ten obiekt zawsze cieszył się wielką renomą. Wiem, że Nina Andrycz bywała tu niejednokrotnie i zawsze, wracając do Warszawy, zabierała ze sobą sernik, bo tak jej smakował – opowiada Aleksander Półchłopek.
Nie tylko Nina Andrycz rozsmakowała się w wisełkowych wypiekach. W pensjonacie od początku ubiegłego wieku działała ekskluzywna cukiernia. Na ciastka wpadała tu w 1938 roku księżniczka holenderska Juliana ze świeżo poślubionym małżonkiem, księciem niemieckim Bernhardem Lippe-Biesterfeldem. W 1948 po abdykacji matki została królową Holandii.
Co będzie dalej?
Pewnej ponurej nocy do drzwi pensjonatu zastukali urzędnicy państwowi, którzy nakazali właścicielkom spakować po jednej walizce i opuścić majątek. Był początek lat 50. Wisła trafiła w ręce sieci Orbis. W 1990 roku na mocy testamentu spadkobiercy odzyskali pensjonat. Od tego momentu Ewa Dzierżawska prowadzi go na zmianę z bratem. Jest jeszcze dwóch właścicieli, bo połowę obiektu odziedziczyli potomkowie ciotki.
Podczas, gdy obok jak grzyby pod deszczu wyrastały nowoczesne hotele i luksusowe spa, Wisła pozostała niezmienna, czarując klimatem dawnych lat. - Mimo, że Wisła wymagała remontów nadal miała swoich wiernych gości. Teraz mam już swoje lata, częste przeprowadzki z Warszawy do Krynicy, to już dla mnie za dużo, dlatego zapadła decyzja o sprzedaży – wyjaśni pani Ewa.
Stali goście i załoga pensjonatu nie skrywają emocji.
- Kiedy przyjechała tu pierwszy raz planowałam spędzić tu tylko jedną noc. A zostałam na dwa tygodnie. Wisła stała się na kolejne lata moim azylem. Jak człowiek chciał, żeby ktoś się nim zaopiekował tutaj to dostawał. Nie tylko pokój. Właścicielka wypożyczała gościom swój samochód, albo sama zawoziła na górski szlak, czy ciekawy koncert – przyznaje Grażyna Maciąg. – Jest mi ogromnie przykro, że pewna epoka się kończy. Takiego miejsca już nie znajdę – dodaje.
Niedawno odbył się ostatni pożegnalny dancing w Wiśle. Mieszkańcy Krynicy przyszli z szampanami. Tańczyli, wspominali, płakali. Co dalej? Na razie nie wiadomo.
– Mam wielkie obawy co do tego jak będzie to w przyszłości wyglądało, dlatego nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę do Krynicy. Chyba pękłoby mi serce – wyznaje pani Dzierżawska. – Mimo wszystko żywię ogromną nadzieję, że nowy właściciel będzie prowadził pensjonat, według starych kanonów gościnności .