Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Bojarczuk - obrazy w letniej tonacji

Monika Kowalczyk
Monika Kowalczyk
Krzysztof Bojarczuk na tle obrazu
Krzysztof Bojarczuk na tle obrazu Viktoriya Krupskaya
W malarskim języku Krzysztofa Bojarczuka zakodowane jest ciepło tego lata. Są barwy Grecji i Bułgarii. Jest on sam, kompletny, wyrazisty artysta.

Wstydzimy się zapytać malarza, co właściwie przedstawiają jego obrazy. Nikt nie chce wykazać się ignorancją, lepiej milczeć, nie rozumiejąc. W przypadku Krzysztofa Bojarczuka nie należy się bać. O malarstwie ma dużo do powiedzenia. I nie nudzi.

„Obrazy z ciepłej pory tego roku” powstały, jak wskazuje tytuł, latem. Letnie kolory, ciepło i oddech oddają klimat greckich i bułgarskich wakacji. Dla Bojarczuka bardzo twórczych, bo spędził je na plenerach malarskich, poznając nowe miejsca i inspirujących ludzi. - Znakomicie mi się pracowało i wreszcie poczułem, że w pełni rozwinąłem swój własny język artystyczny. Charakterystyczny i tylko mój - mówi.

Stylem nawiązuje do automatyzmu, techniki, którą wymyślili surrealiści, a stosują też malarze abstrakcjoniści. Polega na świadomie niekontrolowanym zapisie myśli i biernym podążaniu za ruchem umysłu.

W przypadku Bojarczuka droga do tego języka zaczęła się od pierwszych wakacyjnych doświadczeń plastycznych w Rowinach na południowym Podlasiu, rodzinnej wiosce jego mamy.

- Młodzieńcza wolność, beztroska i nonszalancja wyzwalały pierwsze rysunki na piasku, drzwiach i ścianach zabudowań gospodarczych dziadków oraz na kalendarzach rolniczych - opowiada malarz. - Obserwacja płaskiego pejzażu, chmur na ogromnym niebie, prostej linii horyzontu pozwalały popaść w zadumę i melancholię. I tak powoli rodził się we mnie artysta - opowiada.

Poszedł artystyczną drogą, kształcąc swoje umiejętności w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Lublinie, w Wyższej Szkole Pedagogicznej i na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W 1989 roku obronił dyplom z miedziorytu w pracowni profesora Stanisława Wejmana. Był kilkakrotnym stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki. Osiadł w Nowym Sączu i pracuje tu jako nauczyciel przedmiotów artystycznych w Szkole Podstawowej nr 7.

W Polsce i za granicą Krzysztof Bojarczuk dał się poznać jako pasjonat twórczości Maryana, czyli Pinchasa Bursteina. Na tego żydowskiego malarza z Nowego Jorku wpadł przypadkiem, szperając w internecie. Jego uwagę zwróciło miejsce urodzenia - Nowy Sącz. Szukał dalej i dotarł do ludzi, którzy są kolekcjonerami i znawcami twórczości Maryana.

W Nowym Sączu z Ewą Andrzejewską założył Stowarzyszenie Maryan, które upowszechnia twórczość tego artysty. Wspólnie wydali w tym roku książkę zatytułowaną „Pokój Maryana”. Dzięki staraniom autorów do Sącza przyjechało wyposażenie pracowni Bursteina. Dążą do jej stałej ekspozycji.

Fascynacja Maryanem dowodzi, że Bojarczuk z pasją podchodzi do tego, za co się zabiera, czy jest to śledztwo historyczne, czy własna twórczość artystyczna.

Wystawy Krzysztofa Bojarczuka „Obrazy z ciepłej pory tego roku” w Centrum Informacji Turystycznej przy ul. Szwedzkiej 2 w Nowym Sączu potrwa do 4 października.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska