Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Mączyński ma dziś wszystko

Bartosz Karcz
Narodziny córki, dwa świetne mecze w reprezentacji Polski. Krzysztof Mączyński ma za sobą bardzo udane kilkanaście dni.

Dla Krzysztofa Mączyńskiego ostatnie kilkanaście dni było nieco szalonych. Narodziny córki, dwa świetne mecze w reprezentacji Polski, zwieńczone awansem do mistrzostw Europy. Czego chcieć więcej?

- Na chwilę obecną mam wszystko - uśmiecha się Krzysztof Mączyński. - Gram w bardzo dobrym klubie, jakim jest Wisła Kraków. Przyszła na świat moja córka Viktoria, co jest wydarzeniem nie do opisania w moim życiu. A do tego doszedł awans do mistrzostw Europy i fakt, że wywalczyłem miejsce w podstawowym składzie tej reprezentacji. Dostałem szansę i ją wykorzystałem. Przyczyniłem się w dużej mierze do tego sukcesu i to mnie cieszy najbardziej. Przede mną kolejne cele, stawiam sobie następne wyzwania i wiem, że mogę osiągnąć jeszcze więcej.

Symboliczny moment nastąpił w minioną niedzielę w Warszawie w 78 min meczu z Irlandią. Mączyński został zmieniony przez trenera Adama Nawałkę, a gdy schodził z boiska, kibice zgromadzeni na Stadionie Narodowym zgotowali piłkarzowi Wisły prawdziwą owację. To pokazało, jak zmieniło się nastawienie do „Mąki”, piłkarza, który przez wiele miesiący był mocno krytykowany, ale ostatnimi dwoma występami w kadrze zamknął usta wszystkim krytykom.

- To było coś, za co jestem bardzo wdzięczny, to jest coś, co zostanie w mojej głowie na lata - opisuje swoje wrażenia z tej owacji Mączyński. - To było uczucie nie do opisania. To było podziękowanie od kibiców za ciężką robotę, którą wykonałem ja, którą wykonaliśmy wszyscy. Bez kolegów, bez sztabu szkoleniowego nie dałbym przecież rady.

To rzeczywiście był magiczny wieczór na Stadionie Narodowym, ale niewiele brakowało, żeby w tej beczce miodu pojawiła się nawet nie łyżka, a ogromna chochla dziegciu. Po jednym ze starć Mączyński upadł na boisko. Wyglądało to bardzo groźnie, a sam piłkarz przyznaje, że od ciężkiej kontuzji był dosłownie o włos.

- Kolano wykrzywiło się mocno, źle stanąłem na tę nogę - opowiada Mączyński. - Lewa noga uciekła, ale kiedyś już miałem z nią problemy i wiedziałem, jak się zachować. Kiedy uciekła, odciążyłem ją, spadłem na drugą nogę i pupę. Wiedziałem, że to nie jest nic poważnego, ale zdawałem sobie też sprawę z tego, że konsekwencje następnego dnia będą i były, bo pojawiło się delikatne zablokowanie tego kolana. Ale to nie jest nic poważnego. Teraz to jest kwestia stabilizacji i na pewno będę gotowy na niedzielę na mecz z Termalicą. Powiem jednak wprost, gdybym maksymalnie obciążył nogę przy upadku, to doszłoby do zerwania więzadeł krzyżowych na sto procent. To była ta sama noga, którą operowano dziewięć lat temu. Takie rzeczy zostają w pamięci na całe życie i później instynkt już działa.

Teraz Krzysztof Mączyński myśli już tylko o meczu z Termalicą. Jak podkreśla, nie ma najmniejszych problemów z przestawieniem się z obowiązków kadrowicza na te, które są w klubie.

- W kadrze zrobiliśmy jedną rzecz, a w klubie do wykonania jest kolejna - tłumaczy. - Klub to jest macierzyste miejsce, gdzie spędzamy najwięcej czasu. To dzięki grze w klubie można później pójść gdzieś dalej. Nie ma znaczenia, że parę dni temu grało się ze Szkocją i Irlandią, a teraz trzeba zagrać w meczu z Termalicą. Kadra jeszcze bardziej nakręca, żeby również w lidze zaprezentować się jak najlepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska