- Mam podwójną satysfakcję - mówi golkiper. - Z gry i wyniku. Może cieszyć to, że stwarzamy sobie okazje bramkowe, szkoda, że wiele ich nie wykorzystujemy, ale wiadomo, że nie da się wszystkich sytuacji zamienić na bramki. Idziemy w dobrym kierunku, gdyby nie ta porażka z Pogonią Szczecin...
Pilarz uważa, że ani on, ani jego koledzy "nie odlecą" po tak dobrym występie. - Nie grozi nam to, jestem o to spokojny - mówi. - Trzeba mieć chłodną głowę, bo inaczej można wszystko popsuć.
Zapowiadało się na trzeci mecz bez straty bramki w tym sezonie, ale w końcówce spotkania szyki Pilarzowi popsuł Alexis Norambuena, zdobywając honorową bramkę. Mimo wszystko trzeba przyznać, że golkiperowi Cracovii dopisuje szczęście. Tak było w meczach z Zagłębiem w Lubinie, Śląskiem we Wrocławiu oraz w tym ostatnim, gdy przed stratą gola uratowała go poprzeczka. - Szczęście zawsze jest potrzebne - mówi bramkarz "Pasów". - Chciałbym, aby do końca sezonu mnie nie opuszczało, ale zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że będzie to trudne. Szczęściu trzeba jednak pomagać. Fajnie współpracuje mi się z trenerem Skórskim.
Pilarz udanymi interwencjami przyczynia się do małych strat krakowian lub wręcz ich braku. Dobra forma bramkarza i poszczególnych zawodników tym razem przełożyła się na dobry wynik. Ale "Pasy" wciąż są poza czołową ósemką.
- Jesteśmy tego bardzo bliscy - mówi bramkarz. - Musimy w końcu się przełamać i wygrać na własnym stadionie. Widać jak trudno będzie znaleźć się w górnej połowie tabeli. Wiele drużyn chce tam być, by przed podziałem tabeli zapewnić sobie utrzymanie. Dlatego mecz w Białymstoku był dla nas tak bardzo istotny. Gdybyśmy przegrali, mielibyśmy do Jagiellonii już 7 punktów straty. Dobrze, że wygraliśmy ze Śląskiem, ale szkoda mi bardzo meczu w Gdańsku z Lechią. Gdybyśmy teraz z nią grali, może inaczej by to wyglądało.
Odkąd trafił do "Pasów" latem zeszłego roku, znajduje się w świetnej formie. Gra bardzo równo, nie notuje przykrych wpadek. Czy to najlepszy okres w jego karierze? - Myślę, że jak grałem w Ruchu Chorzów było podobnie - mówi. - Przez 2,5 roku broniłem cały czas w pierwszym składzie, byłem w dobrej formie. Okazji do wykazania się mam sporo, ale przecież po to stoję w bramce, by pomóc drużynie. Mimo wszystko wołałbym mieć mniej pracy, a w decydującym momencie uratować drużynę przed stratą gola.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+