- Nie skrzywdziłem tych dzieci, ale żadne moje słowo nie będzie dla ludzi wiarygodne, bo jestem księdzem, a w takiej sytuacji wierzy się dzieciom - mówi ks. Gil. - Jestem skreślony, totalnie zniszczony. Nie mogę wyjść na ulice, bo wszędzie jest moja twarz. Moi rodzice są zdruzgotani, a życie prywatne legło w gruzach - żalił się.
Śledczy z Dominikany mają jednak swoje dowody. W domu ks. Gila odnaleziono srebrne leginsy i bieliznę erotyczną, a na komputerze pornografię dziecięcą. Ksiądz wyjaśnia jednak, że to wszystko efekt prowokacji, bo pierwszy raz zobaczył te rzeczy w mediach. - Przez miesiąc w opuszczonym domu można znaleźć wszystko, jeśli ktoś chce. Przebywało w nim wiele osób, kilka z nich nawet miało dostęp do sejfu - zapewnia.
Ks. Gil uważa, że był niewygodny dla gangów narkotykowych na Dominikanie. Odwiedzali go często wysocy rangą politycy, na dodatek prowadził program pilotażowy oczyszczania miasteczka. Jak mówi, nie wszyscy cieszyli się z tego, że chciał wprowadzić tam porządek. Afera pedofilska to nie pierwsza sytuacja, w której ktoś chce go pogrążyć. - Rok temu na lotnisku we Frankfurcie znaleziono w mojej torbie pięć nabojów do broni ręcznej - wspomina. - Wcześniej wielokrotnie na mnie napadano czy grożono śmiercią - dodaje. Zdaniem księdza ktoś bardzo nie chciał, aby wrócił na Dominikanę. Tłumaczy, że gdyby było inaczej, prokuratorzy poczekaliby z zarzutami na jego powrót. Miał już zarezerwowany bilet lotniczy.
W ubiegły piątek śledztwo w sprawie ks. Gila wszczęła warszawska prokuratura okręgowa. Prokurator generalny Andrzej Seremet rozmawiał z prokuratorem generalnym Dominikany, który zapewnił, że akta duchownego zostaną przesłane do Polski. Bez względu jednak na wynik śledztwa, ksiądz nie zostanie wydany Dominikanie, ponieważ kraj ten nie ma podpisanej z Polską umowy o pomocy prawnej.
Wywiad można obejrzeć TUTAJ
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+