Trzy tygodnie po porwaniu z misji w Baboua w Republice Środkowej Afryki księdza z Wyskitnej Mateusza Dziedzica wciąż nie ma porozumienia między rządami RŚA i Kamerunu, gdzie więziony jest przywódca porywaczy, w sprawie zgody na wymianę zakładników.
Antyrządowi rebelianci w zamian za uwolnienie więzionego w Kamerunie generała Abdullaja Miskina obiecali wypuścić wszystkich przetrzymywanych w swojej bazie w buszu. W rozmowach odbywających się na terenie Kamerunu uczestniczą także delegaci tamtejszej nuncjatury papieskiej oraz biskup diecezji Baboua.
- Przydałyby się większe naciski opinii międzynarodowej na negocjatorów - uważa przyjaciel ks. Mateusza z sąsiedniej misji, ks. Mirosław Gucwa. - Po trzech tygodniach od porwania ks. Mateusz trzyma się wciąż dzielnie, choć żyje w bardzo trudnych warunkach z grupą osiemnastu osób porwanych dwa miesiące wcześniej - dodaje ks. Gucwa.
Pocieszający jest fakt, że pozwolono mu na odprawianie mszy dla uwięzionych, dostarczenie mu odzieży i leków, a także sporadyczne kontakty przez telefon.
Ks. Leszek Zieliński, drugi misjonarz z placówki w Baboua, oraz ks. Gucwa zgodnie podkreślają, że od chwili porwania, pod ich adresem nie było żadnych gróźb czy zastraszania ze strony rebeliantów.
- Sytuacja polityczna w RŚA jest skomplikowana. Musimy się uzbroić w cierpliwość i modlitwę - powiedział nam ks. Piotr Boraca z wydziału misyjnego diecezji tarnowskiej, który swego czasu był na misji z ks. Mateuszem.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!