Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto zabił Jolantę Brzeską? Nie możemy mieć pewności, że ta sprawa zostanie wyjaśniona

Witold Głowacki
Kto zabił Jolantę Brzeską? Nie możemy mieć pewności, że ta sprawa zostanie wyjaśniona
Kto zabił Jolantę Brzeską? Nie możemy mieć pewności, że ta sprawa zostanie wyjaśniona
Policja apeluje o ujawnienie się świadków, którzy mieli widzieć płonące ciało Jolanty Brzeskiej. Tymczasem termin przedłużenia wznowionego w 2016 roku śledztwa upływa z końcem września. Nadal nie możemy mieć pewności, że ta sprawa zostanie wyjaśniona

Kto zabił Jolantę Brzeską? Nadal nie można w pełni przekonująco wykluczyć wersji o samobójstwie. Ale od lat odpowiedź na to pytanie prawie wszyscy mają na końcu języka. W dniu pierwszej rocznicy śmierci Brzeskiej na ślepych, za to eksponowanych ścianach kilku warszawskich kamienic (m.in. przy ulicy Widok w samym centrum miasta) pojawił się mural. Przedstawiał jednego z największych reprywatyzacyjnych tuzów, Marka M., z kanistrem w ręku. „Warszawa jest łatwopalna” - głosił bardzo wymowny podpis. A na pięć dni przed tą rocznicą w warszawskim Teatrze Dramatycznym odbyła się premiera spektaklu Macieja Kmiecika „Kto zabił Alonę Iwanowną”, inspirowanego tyleż „Zbrodnią i karą” Dostojewskiego, co historią śmierci Jolanty Brzeskiej. W spektaklu pojawia się postać bezwzględnego kamienicznika z Warszawy - bezpośrednio wzorowana na Marku M. Po spektaklu - podobno bez wiedzy ani teatru, ani reżysera - na scenie pojawiła się młoda kobieta w masce Guya Fawkesa i wygłosiła m.in. formułę „Podobieństwo do osób żyjących jest całkowicie przypadkowe, ale śmierć Joli Brzeskiej zdarzyła się naprawdę. Winny jest właśnie M.”. Sprawa śmierci Jolanty Brzeskiej powracała od tamtego czasu jeszcze wielokrotnie. A to w kontekście kolejnych doniesień dotyczących pierwszego śledztwa, a to na fali niemal każdej ze spraw związanych z aferalną dziką reprywatyzacją w Warszawie. A to wreszcie tak jak 4 lata temu, kiedy mieszkanie po Jolancie Brzeskiej zostało wystawione na sprzedaż za okrągły milion - Unikatowa okazja, mieszkanie w przedwojennej kamienicy w stylu Art Déco z 1932. Zamieszkaj w towarzystwie ludzi ze świata kultury i nauki” - głosiła oferta. Czy też tak jak przed rokiem, kiedy to samo mieszkanie znów trafiło na listy ogłoszeń - tym razem z ceną o 150 tysięcy niższą.

Wielokrotnie powracało też nazwisko Marka M. Najpierw w publikacjach działaczy Miasto Jest Nasze i organizacji lokatorskich, później w kolejnych głośnych tekstach o warszawskiej reprywatyzacji, następnie w relacjach z przesłuchań. Niespełna dwa tygodnie temu Marek M. trafił w końcu za kraty - wrocławski sąd wydał postanowienie o areszcie tymczasowym na 3 miesiące. Zarzuty, które wcześniej usłyszał, dotyczyły jednak nieruchomości przy Opoczyńskiej 4B, Dynasy 4 oraz Folwarku Służewiec- nie sprawy Jolanty Brzeskiej ani nie sprawy kamienicy przy Nabielaka 9.

To właśnie tam mieszkała Brzeska. I to tam - od sprzeciwu przeciw działaniom Marka M. - zaczęła się jej działalność na rzecz obrony praw lokatorów. Marek M. działał tam jako pełnomocnik spadkobierców właścicieli kamienicy, która została im zwrócona przez miasto w 2006 roku. W tym momencie miała 59 lat, prowadziła skromne, spokojne życie, uczęszczała na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Ale jej kamienica została poddana tak zwanemu czyszczeniu - chodziło o to, by się pozbyć dotychczasowych najemców, a mieszkania sprzedać lub wynająć za znacznie wyższe czynsze. Wobec lokatorów stosowany był cały repertuar praktyk „czyścicieli kamienic” - od kilkakrotnych podwyżek stawek po nachodzenie w domach, przeprowadzanie niekończących się uciążliwych remontów.

„Pierwsze, co zrobił w budynku Marek M., to wycięcie ogrodzenia, zlikwidowanie chodnika i postawienie ogrodzenie z ociosanych sosnowych desek”; „Sztaby antywłamaniowe były przecinane diaksem”; „Dostała też informację, że nie może przechodzić pomiędzy wejściem do budynku a chodnikiem i że za to przejście - tam jest z 1,5 metra, może 2 metry - musi uiszczać 500 zł miesięcznie”; Były próby włamania do mieszkania rodziców; jakość ich życia, po zwrocie kamienicy, pogorszyła się”; „tata dużo mówił, że przestał sypiać po nocach, mama to samo” - to wszystko cytaty z zeznań córki Jolanty Brzeskiej, Magdaleny, złożonych w zeszłym roku przed komisją weryfikacyjną ds. warszawskiej reprywatyzacji.

Brzeska się temu wszystkiemu skutecznie opierała. Razem z innymi lokatorami w podobnej sytuacji powołała Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów. Szybko stała się ikoną ruchu obrony lokatorów, udzielała porad mieszkańcom innych kamienic.

Stała się wrogiem nr 1 czyścicieli kamienic, handlarzy roszczeniami i każdego, kto czerpał zyski z dzikiej reprywatyzacji. A przede wszystkim stała się wrogiem Marka M. Pozostała nim aż do swej śmierci.

Kto więc zabił Jolantę Brzeską? Warszawa swoje wie - i to od dawna. Ale w prokuratorskim i policyjnym sensie sprawa śmierci Jolanty Brzeskiej od siedmiu lat pozostaje niewyjaśniona. Wraz z końcem września kończy się termin wznowionego we wrześniu 2016 roku - i przedłużonego już raz na wniosek prokuratury - śledztwa. Nie można wykluczyć, że i ono nie przyniesie żadnych rezultatów.

Pośrednio przypomniano nam o tym dosłownie przed momentem. W poniedziałek policja poinformowała, że wie, że płonące lub dopalające się ciało działaczki lokatorskiej walczącej z dziką reprywatyzacją, m.in. własnego mieszkania, widzieli - zanim zostało to zgłoszone przez kolejnego świadka - przypadkowi spacerowicze, których personalia pozostają do dziś nieznane. Centralne Biuro Śledcze Policji zaapelowało do nich o ujawnienie się. - Prosimy o kontakt telefoniczny (pod numerem 22 60 180 58) lub osobisty przy ul. Okrzei 13 w Warszawie - powiedziała w poniedziałek za pośrednictwem PAP rzeczniczka prasowa CBŚP kom. Iwona Jurkiewicz.

To może być wyraz zwykłej bezradności policji. Zarazem nie można jednak wykluczyć, że w śledztwie nastąpił lub nastąpi pewien postęp. Skoro policja szuka świadków - i z całą pewnością wie, że takowi byli - to zapewne istnieje też prawdopodobieństwo, że mogli oni widzieć coś, co ułatwiłoby policji dalszą pracę.

Jest jednak, niestety, jeszcze jedna możliwość, dla policji bardzo niewygodna - że CBŚP dopiero teraz szuka świadków, o których już 5 lat temu pisała w „Przeglądzie” Ewa Andruszkiewicz i o których wspominali działacze organizacji lokatorskich. Chodzi o grupę młodych ludzi, którzy feralnego 1 marca 2011 roku mieli urządzać grilla w pobliżu miejsca śmierci lub spalenia zwłok Brzeskiej. Co dalej? Według wersji opisanej w tekście Andruszkiewicz, w trakcie tej imprezy nie mieli pojęcia, że tuż obok rozgrywa się dramat. Nic nie słyszeli, nic nie widzieli. Dlatego gdy z mediów dowiedzieli się o odnalezieniu zwłok i ówczesnej hipotezie śledczych o samobójstwie Brzeskiej, mieli się najpierw udać do Lasu Kabackiego i tam przeprowadzić rodzaj eksperymentu mającego na celu sprawdzenie, czy to możliwe, żeby z miejsca, w którym grillowali, nie dało się usłyszeć krzyku z miejsca domniemanego samobójstwa. Następnie mieli próbować się skontaktować z policją, ale ich wersja nie została potraktowana poważnie, a ich zeznań ani danych kontaktowych nie spisano. Tyle według Ewy Andruszkiewicz - dziennikarki z wieloletnim doświadczeniem. Być może jednak policja i śledczy patrzyli na jej doniesienia przede wszystkim przez pryzmat tego, że sama była i jest zaangażowana w obronę lokatorów przed skutkami dzikiej reprywatyzacji, sama tych skutków boleśnie doświadczyła, a do tego przyjaźniła się z Jolantą Brzeską.

Niezależnie od tego co mogli widzieć lub słyszeć świadkowie, jedno jest pewne. To, co wiemy o śmierci Jolanty Brzeskiej, nadal nie układa się w żadną przekonującą całość.

W niezbyt rozległym i pełniącym funkcję leśnego parku Lesie Kabackim, położonym na południowym krańcu Warszawy, wbrew pozorom jest kilka rzadziej uczęszczanych i mniej dostępnych miejsc - gęste zagajniki czy podmokły obszar w północno-zachodniej części lasu. Tak, być może są to nawet miejsca, w których dałoby się dość skutecznie ukryć ciało ofiary morderstwa. Miejsce, w którym 1 marca 2011 roku odnaleziono zwłoki Jolanty Brzeskiej, w żadnym wypadku jednak do takich nie należy.

Ciało Brzeskiej znajdowało się w rejonie tzw. Polany Widokowej, alei Brzozowej i Ogrodu Botanicznego na południowo-wschodnim skraju Lasu Kabackiego i jednocześnie Parku Kultury w Powsinie. To okolica, w której zawsze jest gęsto od ludzi. Spacerowiczów, amatorów grilla i pieczonej kiełbasy (Polana Widokowa to jedyne miejsce w Lesie Kabackim, w którym można legalnie rozpalić ognisko), właścicieli psów, biegaczy i rowerzystów spotkamy tam o każdej porze roku, od wczesnego ranka do późnego wieczora.

A zwłoki Jolanty Brzeskiej zostały odnalezione po południu - ściśle mówiąc, około 16.30, czyli na 45 minut przez zachodem słońca. Wtorek, 1 marca 2011, był lekko mroźnym (-2 stopnie temperatury maksymalnej w dzień), ale słonecznym dniem. Wiatr wiał z prędkością zaledwie około 8 km/h. Idealny dzień na zimowy spacer.

Spacerowicz, który zgłosił odnalezienie zwłok Brzeskiej, znalazł je jeszcze dopalające się. Świadkowie, których szuka dziś policja, musieli więc widzieć je wcześniej - czyli wtedy gdy jeszcze płonęło. Prawdę mówiąc, mogli nawet nie mieć świadomości, co dokładnie widzą, mogli myśleć, że to ognisko porzucone przez jakichś nieodpowiedzialnych spacerowiczów albo opona podpalona przez nastolatków z piromańskimi zapędami.

Ciało Brzeskiej zostało ułożone na warstwie suchych patyków, obficie oblane łatwopalną substancją i podpalone. Co do tej łatwopalnej substancji - w śledztwie obowiązywały aż trzy kolejne wersje. Według pierwszej, funkcjonującej przez kilka pierwszych tygodni - Brzeska miała zostać oblana olejem napędowym. Według drugiej - również, ale olej miano podpalić z pomocą nafty. Od lat obowiązuje jednak trzecia wersja - Jolanta Brzeska miała zostać oblana naftą. Już bez oleju napędowego.

To bardzo istotne niuanse. Aby je zrozumieć, musimy sobie najpierw przypomnieć, że przez pierwsze dwa lata po śmierci Jolanty Brzeskiej prokuratura uparcie skłaniała się do wersji o samobójstwie. Ujawnienie, jakoby ciało Brzeskiej miało zostać oblane akurat olejem napędowym, wywołało więc sporo kontrowersji. Dziennikarze „Superwizjera” już w marcu przeprowadzili wywiad z emerytowaną policjantką specjalizującą się w sprawach dotyczących podpaleń i pożarów. Usłyszeli, że trudny do podpalenia olej napędowy nie jest substancją wybieraną przez samobójców, którzy zdecydowali się na samospalenie - oni sięgają po łatwopalne rozpuszczalniki czy benzynę, które palą się błyskawicznie, za to raczej nie doprowadzą do całkowitego spalenia zwłok. Olej napędowy przeciwnie - dlatego jest substancją, po którą chętnie sięgają przestępcy chcący się pozbyć zwłok lub dowodów zbrodni.

O co więc chodziło z pośrednią wersją z olejem napędowym podpalonym naftą? Rzecz w tym, że oleju napędowego nie podpalimy tak po prostu zapałką - naftę tak. Płonąca nafta może z kolei bez problemu doprowadzić do zapłonu oleju napędowego. Ostatecznie przyjęto wersję z naftą. Fakt jednak, że śledczy tak długo nie byli w stanie zidentyfikować dość prostych substancji, budzi spore wątpliwości co do jakości prowadzenia postępowania dowodowego w pierwszym okresie badania sprawy.

Wątpliwości co do tego, czy policja i prokuratura w ogóle powinny traktować poważnie wersję z ewentualnym samobójstwem, od początku było wiele. Podczas badania miejsca odnalezienia zwłok policyjny pies był w stanie podążyć za zapachem Jolanty Brzeskiej tylko kilka metrów, potem bezradnie się zatrzymywał. Na nadgarstkach denatki miały się znajdować osmolone ślady po opaskach zaciskowych, zwanych plastikowymi kajdankami. Odpowiednio mocne opaski zaciskowe można kupić nawet w sklepie budowlanym - nie uwolni się z nich nawet silny mężczyzna. No i nikt nic nie słyszał - a jest mało prawdopodobne, by płonąca żywcem osoba nie wydawała z siebie żadnych głośniejszych dźwięków.

Co ważne - do miejsca, w którym znaleziono ciało Brzeskiej, da się dojechać samochodem - gruntową, a następnie asfaltową drogą od ulicy Prawdziwka. To nielegalne, ale jeśli tylko nie trafi się na strażnika, jak najbardziej do zrobienia.

Jeśli nie można więc znaleźć przekonujących dowodów na samobójstwo, to tym bardziej nie można wykluczyć, że Brzeska została przewieziona w pobliże miejsca jej spalenia. Być może odurzona jakimś środkiem, być może nieprzytomna od uderzenia. Ze względu na stan zwłok ich badanie w trakcie sekcji - i później - raczej nie mogło tego całkowicie wykluczyć.

Za to w kwestii tego, co spowodowało zgon Brzeskiej, ustalenia biegłych były od początku bardzo jednoznaczne. Przyczyną śmierci Brzeskiej był „uraz termiczny”. Ergo - spłonęła żywcem. Problem w tym, że biegli raczej nie mogli mieć kompletu niezbędnych do stwierdzenia tego ze stuprocentową pewnością danych. Szczątki Brzeskiej były w skrajnie złym stanie. Klatka piersiowa i część brzuszna ciała uległy całkowitemu spaleniu. Niemniej biegłym udało się jakimś sposobem wykryć tlenek węgla w płucach Brzeskiej - co było kluczowym dowodem bezpośredniej przyczyny śmierci. Twarz Brzeskiej była nie do rozpoznania - ostateczne potwierdzenie jej tożsamości uzyskano dopiero za sprawą badań DNA.

Ale w pierwszych dniach po znalezieniu zwłok nikt na policji ani w prokuraturze nie miał jeszcze pojęcia, z jakim DNA należy porównywać kod genetyczny denatki. Dlaczego? Bo 1 marca nikt się jeszcze nie zorientował, że Jolanta Brzeska zniknęła. Kobieta mieszkała sama. Jej córka zorientowała się, że matka zaginęła, dopiero po dwóch dniach. Zaginięcie zgłosiła w piątek - równolegle na policji i w fundacji Itaka. W poniedziałek, 7 marca, córka Brzeskiej znalazła w mieszkaniu matki m.in. jej torebkę i telefon komórkowy - Jolanta Brzeska nigdy nie ruszała się z domu bez obu tych rzeczy. Były też papiery podpisane przez komornika - o zajęciu 42 sprzętów z mieszkania Brzeskiej mających jakąkolwiek wartość. Córka Brzeskiej znalazła jeszcze na stole w kuchni rozkładającą się porcję mięsa, wyjętego z lodówki zapewne we wtorek i przewidzianego na obiad, oraz gazetę - egzemplarz „Metra” datowany na 1 marca. Brakowało za to biletu miesięcznego na komunikację miejską.

Policja poszła tropem brakującego biletu miesięcznego - uznając, że Brzeska pojechała do Powsina sama. Niemal spod domu Brzeskiej przy Nabielaka, z przystanku Spacerowa kursuje bezpośredni autobus do Powsina - 519. Sprawdzano monitoring nie tylko na tej linii autobusowej, również ze stacji i pociągów metra - i nic, ani śladu. To z kolei nie pozwala na potwierdzenie dość kluczowego dla wersji o samobójstwie faktu - że Brzeska do Lasu Kabackiego udała się sama.

Jolantę Brzeską pochowano dopiero 3 stycznia 2012 roku. Przez prawie 10 miesięcy, kilkakrotnie badana przez biegłych, leżała w kostnicy. Na prośbę córki Jolanty Brzeskiej jej ciało zostało skremowane.

Pierwsze śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej umorzono w roku 2013 - powodem było oczywiście niewykrycie sprawców. Śledztwo zostało wznowione dopiero jesienią 2016 roku, tym razem pod nadzorem Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. To była już inna epoka i inna atmosfera - długo po ujawnieniu przez „Gazetę Wyborczą” serii najbardziej bulwersujących przypadków dzikiej reprywatyzacji, już po utworzeniu komisji weryfikacyjnej Patryka Jakiego i zmianie władzy. O wznowieniu śledztwa zadecydował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Już w październiku 2016 roku Ziobro informował, jakoby nowe śledztwo już przynosiło wyniki. Powołany został specjalny zespół do zbadania sprawy - łącznie kilkunastu policjantów z Gdańska i stolicy. Nie są to jeszcze efekty wystarczające do tego, aby stawiać osoby przed sądem. Dlatego bo przed sądem wszystkie wątpliwości będą tłumaczone na korzyść oskarżonego - mówił wtedy. Później jednak szum wokół śledztwa zaczął cichnąć.

Od wznowienia śledztwa przesłuchano prawie 200 osób, zebrano kilkadziesiąt opinii biegłych, powstała nawet trójwymiarowa rekonstrukcja przebiegu zdarzeń. Policja ponownie badała również miejsce odnalezienia zwłok Jolanty Brzeskiej i jego otoczenie. Ale w kwietniu tego roku śledczy wysłali wniosek o przedłużenie śledztwa. Termin przedłużenia mija już z końcem września.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kto zabił Jolantę Brzeską? Nie możemy mieć pewności, że ta sprawa zostanie wyjaśniona - Portal i.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska