Podczas każdego ulewnego deszczu mieszkańcy Łączan i Ryczowa w gminie Brzeźnica z niepokojem przyglądają się niebu i brzegom Wisły, przepływającej przez te miejscowości.
- Pilnujemy, czy wezbrana woda jeszcze mieści się w korycie, a gdy zaczyna wylewać, zaczynamy szykować worki z piaskiem - wyjaśnia Wojciech Belka. - Denerwujmy się, bo wiemy, że zniszczone obwałowania mogą nie wytrzymać i wezbranej wody nic nie zatrzyma - dodaje.
Na dodatek często, gdy poziom wody na Wiśle się podnosi, dochodzi do tak zwanej cofki, która powoduje, że okoliczne potoki występują z brzegów.
Mieszkańcy twierdzą, że chociaż obwałowanie w przeszłości nieraz uchroniło wsie przed zalaniem, to teraz coraz gorzej spełnia swoją rolę i już nie czują się bezpieczni.
Parę dni temu w gospodarstwie Grażyny Czechowicz, nagle, tuż przy domu, powstała w ziemi spora dziura.
- Zapada się ziemia pod odwodnieniem, które zrobiono kilkadziesiąt lat temu. Rurami pod moim podwórkiem odprowadzany jest nadmiar wody, który trafia do lokalnych potoków z rzeki - mówi kobieta.
Twierdzi, że mieszka tu od lat 70. ubiegłego wieku, a nie pamięta, żeby rury wymieniano, a czyszczone były tylko kilka razy. - Teraz pewnie też są zapchane, woda się w nich piętrzy i wybija, dlatego teren wokół domu robi się podmokły i ziemia się zapada. Nawet ściany domu zaczynają mi gnić od wody - wyjaśnia.
Podobny problem zgłaszają też jej sąsiedzi.
- Wszyscy tu pamiętają, jak podczas powodzi w 2010 r. trzeba było okładać wały workami z piaskiem, by zahamować przeciekanie. Najgorsze, że zniknęła jedna z ośmiu przepompowni, które nas mają chronić przed naporem wody. Ktoś ją po prostu rozmontował i, mimo wielu próśb, nie możemy się doczekać jej ponownego montażu - mówi Jan Michalec z Łączan, członek rady sołeckiej.
- Także brzegi i koryto rzeki na wysokości wsi nie były od dawna czyszczone. Gdyby teraz przyszła jakaś większa woda, to nie wiem, czy byśmy się uratowali. Może zalać nie tylko Łączany i Ryczów, ale również sąsiednie miejscowości - ostrzega.
Mieszkańcy pobliskiego Ryczowa skarżą się, że potoki, które płyną między ich domami, są zaniedbane.
- Są tak zamulone, że woda w nich stoi. Co będzie, jak zacznie dłużej padać? Wtedy każdy nas będzie pytał, czemu dopiero jak stała się tragedia, zgłaszamy ten problem - denerwuje się Elżbieta Rachwał.
Jak ustaliliśmy, sporządzona w latach 2012-2013 ocena stanu technicznego obwałowania wokół jednego z potoków, potwierdza jego złą kondycję, a prócz tego ujawnia, że nie spełnia ono wymagań dotyczących wysokości, czyli po prostu jest za niskie.
Odpowiedzialni za taki stan rzeczy urzędnicy, tłumaczą, że naprawiają wały i konserwują koryto i brzegi rzeki oraz potoków na tyle, na ile pozwala im obecny stan finansów.
Po apelach mieszkańców i interwencji wójta Bogusława Antosa, w Łączanach odbyła się wizja lokalna dotycząca wykonania zabezpieczenia prawego brzegu Wisły oraz konserwacji wału wzdłuż kanału Łączany - Skawina. Jej wyniki są niepokojące.
- Stan zabezpieczenia oraz występujące zagrożenia powodziowe na terenie wsi są nam znane - informuje Katarzyna Burda, dyrektor Państwowego Przedsiębiorstwa Wodnego, Wody Polskie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie (dawniej RZGW).
Podkreśla jednak, że zniszczenia w tym miejscu były przez RZGW kilkukrotnie naprawiane, pomiędzy 2012 a 2015 rokiem.
- Duże głębokości dna Wisły w tym miejscu, które są w bliskiej odległości od brzegu, stwarzają jednak możliwość zagrożenia dla stabilności istniejących zabezpieczeń w przypadku wystąpienia kolejnych przepływów powodziowych - dodaje dyrektor Burda.
Na razie zdecydowano o wyłożeniu 79 tys. zł na projekt remontu jazu w Łączanach.
Jednak od projektu do jego wykonania droga jest daleka i nie wiadomo, ile to jeszcze potrwa, i kiedy rząd przekaże na to pieniądze.
TOP 50 najlepszych miejsc na wyprawy rowerowe po Małopolsce....
ZOBACZ KONIECZNIE:
FLESZ: Powstanie polskie TGV? W 3 godziny z Gdańska do Krakowa
Źródło: vivi24