Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lady Pank: muzycy z orkiestry imprezowali... bardziej od nas [WYWIAD]

Redakcja
Janusz Panasewicz woli dzisiaj szaleć na scenie podczas koncertu, niż po nim w hotelu
Janusz Panasewicz woli dzisiaj szaleć na scenie podczas koncertu, niż po nim w hotelu Fot. Universal Music Poland
- Trochę obawialiśmy się na początku, że to wypadnie nazbyt patetycznie, ale kiedy posłuchaliśmy ich wersji, okazało się, że zrobili to w bardzo pomysłowy sposób. - opowiada Janusz Panasewicz z zespołu Lady Pank o jego nowej płycie - "Symfonicznie". Rozmawia Paweł Gzyl.

Lubi Pan chodzić do filharmonii?
(śmiech) Lubię. Ale nie za często. Dlatego chodzę nieregularnie, przeważnie gdy jest jakieś duże wydarzenie.

A często Pan słucha klasyki?
Czasami. Mam trochę takich płyt w domu. Szczególnie lubię Webera. Ale nie jestem jakimś fanatykiem.

To kto wpadł na pomysł, żeby na trzydziestolecie istnienia Lady Pank nagrać symfoniczne wersje Waszych przebojów?

To właściwie był przypadek. Nie było jakiejś presji, że trzeba zrobić taki projekt. Menedżer orkiestry symfoników gdańskich zna się z Jankiem Borysewiczem. I pewnie dlatego kiedyś mu złożył taką propozycję. Wysłaliśmy więc im 30-40 naszych piosenek na płytach, a wiolonczelista, Marcin Szczypiorski, przygotował ich orkiestrowe aranże. Kiedy były gotowe - zaprosili nas do Gdańska, żeby ich posłuchać.

No i jakie było pierwsze wrażenie?
Przyjechaliśmy nad morze, zatrzymaliśmy się w hotelu na trzy dni, poszliśmy na próbę, siedliśmy na widowni. Dostaliśmy do ręki listę utworów - patrzymy i słuchamy. Kiedy zaczęli grać, wbiło nas w fotele! Myśleliśmy, że zrobią to jak inni, po prostu zamienią rockową muzykę na symfoniczną. Tymczasem oni połączyli nasze piosenki z fragmentami klasyki. Dlatego w "Kryzysowej narzeczonej" pojawia się "Wesoła wdówka" Lehara, w "Titanicu" - menuet Boccheriniego, a w "Zawsze tam gdzie ty", w miejscu gdzie u Pucciniego w "Messa di Gloria" chór zaczyna śpiewać "Kyrie" - u nas wchodzi gitara Janka. I to wszystko miało sens - bo zrobili to pod kątem tematyki piosenek.

Jak sobie poradziliście z opanowaniem tego materiału?

Trochę nam to zajęło czasu. (śmiech). Musieliśmy wykazać sporo cierpliwości. Ja w zasadzie miałem najmniejszy kłopot - bo linie wokalu pozostawały te same. Musiałem sobie tylko przypomnieć, jak one brzmiały w oryginalnych wersjach z płyt, bo przecież w ciągu minionych lat nasze utwory trochę ewoluowały na koncertach i zmieniały swój kształt. Podobnie też Janek cofnął się do pierwotnych aranży - aby wiedzieć, że w jakiejś piosence powinien być jeden obrót, a nie dwa, tak jak gra teraz. Najtrudniejsze zadanie miała sekcja rytmiczna - chłopaki mocno się napracowali nad swoimi wejściami. Ale dostali zapis nutowy - i po tygodniu poszło im już z górki.

Mieliście wpływ na dobór piosenek?

Zdaliśmy się na symfoników, bo oni znają się na muzyce klasycznej i wiedzieli, które utwory sprawdzą się najlepiej w nowych aranżacjach. Trochę obawialiśmy się na początku, że to wypadnie nazbyt patetycznie, ale kiedy posłuchaliśmy ich wersji, okazało się, że zrobili to w bardzo pomysłowy sposób. W sumie gramy 25 kompozycji, ale na płycie mogliśmy utrwalić tylko 20. Okazało się bowiem, że o ile na koncertach możemy grać "Maraton" z fragmentami kompozycji "Obrazków z wystawy" Musorgskiego, to już na ich umieszczenie na albumie nie mamy zgody od właścicieli praw autorskich. Musieliśmy się z tym pogodzić.

Istnieje powszechna opinia, że symfonicy pogardliwie traktują rockmanów. Dało się to odczuć podczas prac nad tym projektem?
(śmiech) Ależ skąd! Orkiestrę tworzą młodzi ludzie, koło dwudziestki, przeważnie studenci. I oni przecież słuchają nie tylko klasyki, ale też rocka. Oczywiście, wszyscy znali Lady Pank, wielu wychowało się wręcz na naszych przebojach, dlatego patrzyli na nas z podziwem i szacunkiem. "Ojej, to Lady Pank, ci z telewizji" - spoglądali. Może gdybyśmy mieli do czynienia ze starszymi osobami, to wtedy byłoby inaczej? Chociaż nie sądzę. Jeśli ktoś robi muzykę mądrze - to bez względu na to, czy będzie to rock czy klasyka, to inni artyści będą mieli do niego zawsze szacunek.

Znani jesteście panowie z rock'n'rollowego trybu życia. Nie zgorszyliście młodych symfoników?

(śmiech) Było dokładnie na odwrót! To my musieliśmy na nich uważać. Tak wkręciliśmy ich naszą muzyką w rock'n'rollowy klimat, że imprezowali na całego. My po występie piliśmy drinka i kładliśmy się grzecznie spać. Nocne szaleństwa mamy za sobą. A oni balowali u siebie do białego rana (śmiech).

Ale na koncertach byli już w pełnej gotowości?
Oczywiście! W sumie nie gramy zbyt często, bo to wyjątkowo kosztowne przedsięwzięcie. W sumie trzeba opłacić aż 50 osób. Dlatego na razie odbyło się tylko siedem koncertów w największych miastach Polski. Jakoś raz na kwartał. Kiedy się budżet zgadza - jedziemy na występ.

Który z nich uważa Pan za najbardziej udany?

Wszystkie były świetne. Bo to niecodzienne doświadczenie. Jest zupełnie inna energia niż na zwykłych występach. W sumie cały koncert trwa aż dwie i pół godziny. Nie jest to jednak męczące - bo nie jesteśmy cały czas na scenie. Zauważyłem, że sporo przychodzi rodziców z dziećmi. Pewnie myślą: "E, na rockowy koncert nie zabiorę maluchów, bo będzie zadyma, a na symfonicznym powinno być kulturalnie". A tu i tak jest szaleństwo!

Rozmawiał Paweł Gzyl


Lady Pank "Symfonicznie"
Universal Music Poland 2012
Cena - 39,99 zł

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Awantura o Carrefour w Sukiennicach

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska