Lanckorona: zapłacili, a i tak ich nie podpięli do wodociągu

Czytaj także: Skutki powodzi sprzed roku: mieszkańcy nadal walczą o swoje

W gminie mieszka dwadzieścia takich rodzin jak rodzina Niemczyków. Zgodnie twierdzą, że od trzech lat są lekceważeni przez urzędników z Lanckorony. Cała sprawa już otarła się o sąd. Sposób, w jaki gmina zbierała pieniądze na wodociąg, budził kontrowersje. Każdy, kto chciał się przyłączyć do gminnej wody, był zmuszony zapłacić 1200 zł, mimo że zgodnie z uchwałą Rady Gminy koszt przyłącza wynosił zaledwie 300 zł. Prokuratura uznała jednak argumenty urzędu, mówiące o tym, iż wpłaty były dobrowolną darowizną na rzecz gminy. Działaniom urzędników dziwi się też Marek Kurek z Lanckorony.

- Ja na ten wodociąg zacząłem wpłacać pieniądze wiele lat temu. Byłem w urzędzie w ubiegłym roku, żeby się przypomnieć i zapytać co z tą wodą. Wtedy kazali mi pokazać potwierdzenie wpłat. Skserowali je. To mi się wydawało dziwne, jakby chcieli mnie spławić - mówi Marek Kurek.

Jak się potem okazało, Urząd Gminy w Lanckoronie nie prowadził żadnej ewidencji imiennych darowizn na wodociąg i nie orientował się kto wpłacił, a kto tego nie uczynił. - Osobiście byłam trzy razy w kwietniu, żeby przypomnieć o sobie. Obiecali, że przyłączą mnie na pewno w połowie maja, a maj minął i nic - denerwuje się Anna Bałaban. Po powodzi nosi wodę wiadrami, a komunalna rura leży nieopodal jej domu.

Zofia Oszacka, wójt gminy Lanckorona, nie jest w stanie powiedzieć, kiedy rodziny będą mieć u siebie wodociąg. - Mieliśmy rok temu powódź. Gmina jest w bardzo trudnej sytuacji. Jedyne, co mogę teraz zrobić, to apelować do mieszkańców o cierpliwość i solidarność - odpowiada na zarzuty wójt Zofia Oszacka.

Uwaga! Nowy konkurs! Wymyśl nazwę dla pociągu i wygraj nagrody!

Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**