- Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę - mówi Dorota Twaróg, dyrektorka SP w Łapanowie wskazując na długą kolejkę, jaka ustawiła się do szkolnej stołówki.
To właśnie w tej szkole przygotowywane są ciepłe posiłki, które specjalnym samochodem są rozwożone do innych placówek na terenie gminy. - Tak jest wygodniej. Zresztą nie przy każdej szkole funkcjonuje kuchnia - tłumaczy Jan Kulig, wójt Łapanowa, pomysłodawca obiadowej akcji.
Kucharki, które odpowiadają za przygotowanie posiłków, pracę rozpoczynają wcześnie rano. - Trzeba ugotować jarzyny i pozostałe składniki zup. Posiłki muszą być zdrowe i pożywne - mówi Zofia Woźniak, która razem z Grażyną Kubik codziennie przyrządza dania.
Największym zainteresowaniem cieszy się czerwony barszcz. Uczniowie przepadają także za zupą pomidorową i rosołem. - Gdy serwowana jest któraś z tych zup, zawsze chcemy dokładkę - mówi Michał, gimnazjalista z Łapanowa.
Pomysłem łapanowskiego samorządu zachwyceni są nie tylko uczniowie. Także rodzice chwalą tę inicjatywę. - Cieszę się, że moje dziecko może skorzystać z takiej formy pomocy, zwłaszcza zimą, kiedy chorobę złapać nietrudno. Taki ciepły posiłek sprawia, że dziecko jest odporniejsze - mówi ojciec jednego z uczniów.
Dożywianie dzieci w łapanowskich szkołach kosztuje 150 tysięcy złotych rocznie. Większość tej kwoty wykłada wojewoda. - My na ten cel wydajemy około 30 tysięcy w skali roku, nie są to więc żadne pieniądze, a korzyści z tej akcji mamy ogromne. U nas nie ma głodnych dzieci - podkreśla zadowolony wójt.
Akcja, która cieszy się wielkim zainteresowaniem, będzie kontynuowana także w przyszłym roku. - Jeśli możemy pomagać, to na pewno wykorzystamy wszystkie możliwości. Być może dostaniemy większą dopłatę, a wtedy będziemy mogli sobie pozwolić na przygotowywanie także deserów - zapewnia Jan Kulig.