- Pragnę podziękować wszystkim z Bokserskiej Galerii Sław stanu Illinois za powołanie i głosowania na Andrzeja, a także wszystkim naszym znakomitym gościom, którzy zaszczycili nas swoją obecnością na przyjęciu. Chciałabym również pogratulować wszystkim tegorocznym wprowadzonym, zwłaszcza rodzinie Muhammada Alego - "Największego" - napisała na Facebooku Mariola Gołota, żona legendarnego pięściarza.
Nazywanemu "wielką nadzieją białych" Andrzejowi Gołocie nigdy nie dane było zostać mistrzem świata, ale w latach 90. i na początku kolejnego dziesięciolecia był absolutnie jednym z najbardziej rozpoznawalnych Polaków na świecie. Fenomen Gołoty, który jako pierwszy rodak próbował za oceanem swoich sił w boksie zawodowym sprawił, że w ojczyźnie męska część widowni za każdym razem zarywała noce, aby oglądać na żywo pojedynki z udziałem "Andrew".
Wiele z nich obfitowało w nieprawdopodobne emocje, zwłaszcza dwie niezapomniane walki z Riddickiem Bowe'em, które Gołota wygrywał, ale z sobie tylko znanych powodów uderzał przeciwnika poniżej pasa i dwukrotnie został zdyskwalifikowany. Oprócz efektownych zwycięstw, gdy Polak demonstrował najwyższy kunszt pięściarski, zanotował też kilka przykrych porażek, ale trzeba mu oddać, że krzyżował rękawice niemal z wszystkimi herosami boksu ze swojej generacji.
W ciągu 21 lat kariery Gołota wygrał 41 pojedynków, 9 przegrał, a jeden zremisował. Piękną karierę w Stanach Zjednoczonych rozpoczął w lutym 1992 od pojedynku z Rooseveltem Shulerem, którego pokonał przez techniczny nokaut.
- Podczas ceremonii z nostalgią wspominaliśmy Andrzeja pierwsza walkę profesjonalną w Wisconsin w mroźny, zimowy wieczór - dodała z nostalgią małżonka Gołoty.