Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legia Warszawa - Wisła Kraków. Nawet jeśli trochę przykurzony, to wciąż polski klasyk

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
W niedzielę Legia Warszawa podejmie Wisłę Kraków. Choć dzisiaj nie jest to mecz dwóch pretendentów do mistrzowskiego tytułu, wciąż jest to starcie, które rozpala emocje kibiców obu klubów. Historia tej rywalizacji jest tak długa i bogata (w maju minie 100 lat od pierwszego meczu obu drużyn), że śmiało można mówić o jednym z największych klasyków polskiej ekstraklasy. Nawet jeśli dzisiaj lekko przykurzonym.

Sportowo Wisła obniżyła loty od sezonu 2011/2012. Po ostatnim do tej pory tytule mistrza Polski z 2011 roku „Biała Gwiazda” ugrzęzła w przeciętności. Do tego doszło mnóstwo problemów w samym klubie. Jednak bez względu na to wszystko, starcia z Legią wciąż ekscytują obie strony. Oczywiście nie mają dzisiaj takiego wpływu na sytuację w czołówce tabeli, jak przez wiele sezonów miało to miejsce, ale jednak nie są to takie mecze, jak inne. Dowód? Wystarczy prześledzić frekwencję z kilku ostatnich lat. Nawet jeśli Wisła nie była bezpośrednim rywalem dla Legii w walce o mistrzostwo Polski, to za każdym razem, gdy „Biała Gwiazda” gościła przy ul. Łazienkowskiej, frekwencja przekraczała grubo ponad 20 tysięcy widzów, często zbliżając się do 30 tysięcy. Wyjątkiem było spotkanie z marca 2014 roku, gdy z racji kary nałożonej na warszawski klub, spotkanie rozegrano bez udziału publiczności.

W Krakowie również normą jest pełny stadion na tych spotkaniach. Na meczach z Legią kilka razy w ostatnich latach frekwencja przekraczała 30 tysięcy. I trudno się temu dziwić, bo dla kibiców Wisły starcia z ekipą z ul. Łazienkowskiej są najważniejszymi obok derbów Krakowa meczami w sezonie. Trudno nie dojść do wniosku, że podobnie jest w Warszawie, gdzie jeszcze tylko mecze z Lechem Poznań wywołują takie emocje. Ale przewaga konfrontacji „Wojskowych” z „Białą Gwiazdą” jest taka, że ich historia sięga grubo przedwojennych czasów, a tak ostra rywalizacja Legii z „Kolejorzem” rozpoczęła się na dobre dopiero kilkadziesiąt lat później.

Zostawmy jednak odległą historię, bo i ta nowsza niesie sporo momentów, które wykraczały poza ligowe boiska. Jeśli szukać punktów zapalnych w relacjach obu klubów, to były nimi w ostatnich latach transfery zawodników, którzy przenosili się z Krakowa na ul. Łazienkowską. To też znak czasów, bo za rządów Tele-Foniki takie ruchy długo były po prostu niemożliwe. Te najgłośniejsze transfery, które wywoływały z różnych przyczyn duże emocje, związane były z przeprowadzkami do Warszawy Radosława Cierzniaka, Krzysztofa Mączyńskiego i ta najnowsza sprzed nieco ponad roku, czyli Carlosa Lopeza. W tych przypadkach w Wiśle nie do końca byli zadowoleni z kwot, jakie od Legii dostali, ale też jasno trzeba sobie powiedzieć, że pieniądze od warszawskiego klubu dawały nieco oddechu finansom „Białej Gwiazdy”. Zresztą jeśli jesteśmy przy Carlitosie, to na kilka dni przed starciem obu drużyn, znów można usłyszeć o rozczarowaniu przy ul. Reymonta. Wisła otrzymała bowiem procent od transferu Hiszpana do Al-Wahda FC, ale w Krakowie spodziewano się większej kwoty niż ostatecznie ona dotarła na konto „Białej Gwiazdy”. Na ile większej? Nikt operować w Wiśle kwotami nie chce, zasłaniając się tajemnicą umów zawartych przez oba kluby. I nie ma też chyba woli, żeby eskalować napięcie. Tym bardziej na kilka dni przed meczem.

Warto jednak też dodać, że nawet jeśli przez lata pomiędzy klubami z Krakowa i Warszawy były zadrażnienia, to nie można też nie zauważyć, że wieloletnia rywalizacja wzbudziła pewnego rodzaju szacunek do przeciwnika. Nie można przecież zapominać, że oba kluby są jednymi z najbardziej utytułowanych w Polsce, a w tabeli wszech czasów ekstraklasy zajmują pierwsze (Legia) i drugie miejsce (Wisła). To rodzi pewne gesty, których „Biała Gwiazda” doświadczyła w mrocznym dla siebie okresie z przełomy 2018 i 2019 roku. To przecież nikt inny, jak były właściciel Legii Bogusław Leśnodorski pospieszył Wiśle na ratunek, gdy ta stała już naprawdę nad przepaścią. Wiele wskazuje na to, że bez tego wsparcia, dzisiaj nie rozmawialibyśmy już o czekającej nas w niedzielę rywalizacji na boisku.

Sama Legia też wykonała wtedy gest. Może drobny, ale jednak taki, który odbił się szerokim echem. Gdy w zimie ważyły się losy Wisły, warszawianie na swoim profilu na Twitterze napisali: „Niezwykle wyrównana rywalizacja Legii z Wisłą Kraków to kawał pięknej historii polskiej piłki. Trzymamy kciuki, żeby wiosną móc na boisku przechylić szalę na naszą korzyść.”

Ten gest spotkał się z ciepłym przyjęciem pod Wawelem, a wielu kibiców Wisły, dziękowało wtedy za wsparcie legionistom. Historia dopisała natomiast do tego puentę, bo jak pamiętamy, wiosną „Biała Gwiazda” rozbiła w obecności 33 tysięcy widzów Legię aż 4:0.

Teraz na taki wynik się nie zanosi. Legia - chociaż też ma swoje problemy - będzie zdecydowanym faworytem niedzielnego meczu. Wiślacy jednak liczą, że tak wyjątkowe spotkanie może być dla nich świetną okazją na przełamanie po czterech kolejnych porażkach. Czyje będzie tym razem na wierzchu, przekonamy się w niedzielny wieczór. Kolejny pełen emocji z udziałem legionistów i wiślaków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska